Czy to Pani jest pomysłodawczynią grupy hahsztag kamyczki?
- Ja zaczerpnęłam pomysł od Czechów. A ogólnie skąd się to wzięło, pierwsza taka grupa - to nie mam pojęcia, bo każdy kraj się inspirował innym i nie wiadomo do końca, gdzie to się właściwie zaczęło. Ja natomiast zaczerpnęłam pomysł od czeskiej grupy, ponieważ mieszkałam przez jakiś czas w Czechach i byłam też uczestniczką tej zabawy kamyczki, a później jak już wróciłam do Polski, to bardzo chciałam dołączyć do takiej grupy w Polsce, bo byłam przekonana, że taka będzie…. No i szukałam, ale nie znalazłam, więc postanowiłam sama założyć, taką zabawę wymyślić i dla Polaków.
Aha, i to się tak rozniosło?
- Tak. Powiem szczerze, że jestem nawet bardzo zaskoczona, bo nie spodziewałam się, że aż taki będzie odzew ze strony ludzi, tym bardziej że z tych 55 tys. osób, które są aktualnie na grupie – to nie jest tak, że wszyscy są z naszego regionu, ale z całej Polski.
Na czym działalność tej grupy?
- Cała zabawa polega na malowaniu i zbieraniu kamyczków – tak w skrócie. A żeby to rozwinąć to powiem tak: można dołączyć do zabawy w dwojaki sposób – albo malujemy kamyczki w dowolny sposób farbami akrylowymi (bo są odporne na różne warunki pogodowe), później taki kamyczek należy zabezpieczyć też papierem akrylowym na jednej stronie, a na drugiej stronie trzeba go odpowiednio oznaczyć: a mianowicie zamieścić tam logo facebooka oraz nazwę grupy (#kamyczki) i pod spodem jeszcze kod pocztowy miasta, w którym takim kamień powstał.
Zaś drugi sposób na dołączenie do zabawy jest taki, że te kamyczki oczywiście pomalujemy, zostawiamy gdzieś w jakimś miejscu, żeby ktoś mógł je znaleźć. No i następnie taka osoba znajduje kamyczek. Jeśli jest to człowiek, który jeszcze nie ma pojęcia o naszej akcji, to właśnie dzięki temu oznaczeniu na kamyczku może nas odnaleźć. No i taki znaleziony kamyczek należy sfotografować i umieścić na grupie wraz z tym kodem pocztowym w treści postu, żeby potem autor tego kamyczka mógł też sprawdzić na grupie, czy ktoś już odnalazł kamyk przez niego pomalowany. I później taki kamyczek możemy przenieść w inne miejsce lub przechować u siebie, jeśli się komuś wyjątkowo podoba.
Czyli ten pomysł dobrze przyjął się w Rybniku?
- Bardzo dobrze. I nie tylko w Rybniku, ale wszędzie dość fajnie się to kręci. Ludzie się w to naprawdę chętnie bawią.
Nadal zamierza to Pani rozwijać?
- Tak, jak najbardziej. Liczę na to, że grupa się jeszcze bardziej rozwinie. Ludzie wciąż chętnie biorą w tym udział i cały czas dołączają do nas nowi użytkownicy – szczególnie w okresie letnim.
Ile osób się w to zaangażowało?
- Na podstawie tego, ile postów się codziennie pojawia na grupie, to co najmniej ¾ tych osób spośród 55 tys. zarejestrowanych użytkowników.
A gdzie najczęściej zostawiane są kamyczki?
- Miejsca są różne. W regulaminie grupy umieściłam informację, żeby kamyczki najlepiej zostawiać w widocznym miejscu, czyli np. w takim miejscu, które jest często uczęszczane przez ludzi, żeby ktoś po prostu mógł go znaleźć; a jeśli już zostawiamy w jakichś parkach czy lasach, to żeby to było widoczne miejsce, żeby nie ukrywać tych kamyczków za czymś, w trawie itp., bo to też tak łatwo przeoczyć. W Rybniku np. często znajduję kamyczki w okolicach Bazyliki, na rynku, na Campusie.
Rozmawiała: Martyna Robek.
Komentarze