Uporczywe drążenie raportu

Kilka z nieprawidłowości opisanych w raporcie usunięto przed rozpoczęciem inspekcji, kilka w jej trakcie. Mimo to ustalono m.in., że chociaż w latach 2001-2004 gmina wydała ponad 31 mln zł na rozbudowę infrastruktury technicznej, to prezydent nigdy nie skorzystał z możliwości naliczenia i pobrania opłaty tzw. adiacenckiej. Jej stawkę uchwalili radni w październiku 2000 roku w wysokości 50 proc. wzrostu wartości nieruchomości, spowodowanego budową urządzeń infrastruktury technicznej. Inny zarzut dotyczy niewywiązania się prezydenta z obowiązku pobierania jednorazowej opłaty planistycznej, określonej w uchwałach rady miasta zmieniających plan zagospodarowania, a wynikającej z zapisów ustaw.
Oszczędzić mieszkańców
Kontrolerzy ustalili, że szacunkowa wartość niepobranych opłat wyniosła ponad 73 tys. zł. Krzysztof Jaroch, rzecznik magistracki, wyjaśnia, że opłata adiacencka ma na celu zapewnienie udziału właścicieli w kosztach budowy infrastruktury technicznej, która zwiększa wartość nieruchomości prywatnych. Nakłada się ją decyzją administracyjną po ustaleniu przez rzeczoznawcę, czy i o ile nastąpił wzrost wartości nieruchomości. Analiza sporządzanych operatów szacunkowych pozwoliła ustalić, iż w przypadku przeciętnej działki budowlanej, która kosztuje ok. 20 tys. zł, wybudowanie jednego przyłącza może podnieść jej wartość o około 1 tys. zł. – Przy 50 proc. stawki skutkowałoby to opłatą w wysokości 500 zł – tłumaczy Krzysztof Jaroch. Jak dodaje, w związku z budową kanalizacji obowiązek ponoszenia opłaty spocząłby na ogromnej większości mieszkańców, którzy, przyłączając swoje posesje do sieci, już i tak ponoszą koszty. To było powodem zaniechania pobierania opłaty. Ponadto w 2005 roku rada miasta przyjęła nową stawkę opłaty w wysokości 1 proc. Urząd odpiera też zarzut dotyczący niewywiązania się prezydenta z pobierania opłaty planistycznej. Adam Fudali tłumaczy, że obowiązek jej ponoszenia powstaje w przypadku zbycia nieruchomości, której wartość wzrosła na skutek zmiany planu zagospodarowania. Wysokość stawki określa rada, a opłatę nakłada się decyzją administracyjną. Najpierw trzeba by zatem nająć rzeczoznawcę, który dokonałby wyceny, bo bez tego nie można określić wzrostu wartości nieruchomości. – Ustalenie kwoty wymienionej w protokole musiałoby więc poprzedzić wydanie znacznych środków na sporządzenie operatów szacunkowych, a ewentualna „strata netto” powinna być dużo niższa – wyjaśnia prezydent. Najwięcej zarzutów dotyczy jednak procedur zbywania nieruchomości. Szczegółową analizą NIK objęła sprzedaż 23 działek w rejonie ulic Wierzbowej, Stawowej i Lektorskiej o powierzchni blisko 5,5 ha. Miasto sprzedało je w latach 1995-2002, zaś ich cena wywoławcza wyniosła w sumie ponad 2,2 mln zł.
Przetargi bez ogłaszania
NIK wytknęła tu miastu m.in. rozstrzyganie wszystkich pisemnych przetargów ograniczonych niezgodnie z prawem i niewycenienie gruntów przez biegłych z listy wojewody bądź inne osoby, które posiadają do tego uprawnienia. Ponadto NIK stwierdziła, że nie opublikowano ogłoszenia o przetargach, a wszystkie akceptował wiceprezydent. W pięciu przypadkach komisja przyjęła oferty, choć nie zawierały ceny. – Takie postępowanie było niezgodne z prawem – uważa Bolesław Piecha. 15 działek zbyto w przetargach nieograniczonych. Według NIK-u w przypadku dziewięciu z nich nastąpiły nieprawidłowości. Chodziło o kwestię ustalenia ceny wywoławczej i jednoosobowego ogłaszania ich przez wiceprezydentów, a w sześciu komisja przyjęła oferty, choć nie spełniały wymogów określonych w ogłoszeniach. Ponadto w żadnym nie zapewniono rejestrowania wpływu ofert w sposób, który pozwoliłby stwierdzić, że zachowano wymogi ustawy. Krzysztof Jaroch odpiera zarzuty, stwierdzając, że intencją władz była sprzedaż działek w przetargu nieograniczonym. – Zgodnie z przepisami nie było zatem wymogu uczestnictwa przynajmniej dwóch oferentów – tłumaczy. Jak dodaje, ta informacja była upubliczniona, choć w ogłoszeniu znalazło się niefortunne sformułowanie: ograniczony.
Pod budownictwo
– Nie odnosiło się to jednak do trybu przetargu. Miało na celu zaznaczenie, iż działki mogą być przeznaczone tylko pod budownictwo zorganizowane – wyjaśnia rzecznik. Urząd nie zgadza się również z zarzutem dotyczącym ceny wywoławczej działek. Określili ją pracownicy urzędu w oparciu o wycenę nieruchomości, z której wydzielono działki do sprzedaży. – Wartość działek, które powstały w wyniku podziału, wyliczono na podstawie operatu z działki pierwotnej i powiększono o wartość wynikającą z jej ulepszenia. We wszystkich przetargach uzyskano cenę wyższą niż wywoławcza – mówi prezydent.

1

Komentarze

  • 05 lutego 2007 10:56nie ma już biegłych z listy wojewody - NIK trzeba byłoby przewietrzyć////????

Dodaj komentarz