To właśnie tam fotoradar rejestrował wyczyny szoferów bez wyobraźni. Urządzenie stało na prostym odcinku drogi, gdzie w zeszłym roku zginął człowiek, 200 metrów od skrzyżowania z ulicą Mikołowską. Kierowcy pędzą tutaj z niebotyczną prędkością, choć w tym miejscu przepisy dopuszczają co najwyżej 70 km na godz. Fotoradar monitorował samochody jadące od strony Katowic w kierunku Skoczowa. W poprzedni piątek rekordzistką była pewna pani, która miała na liczniku aż o 53 km na godz. więcej, niż zezwalają przepisy. Mało tego, z taką właśnie prędkością skręciła w ulicę Mikołowską. Droga była śliska, więc ryzykowała życiem. Zapłaci za to mandat w wysokości 400 zł. Tak powiedział nam młodszy aspirant Grzegorz Kocjan z sekcji ruchu drogowego KMP w Żorach, który tego dnia obsługiwał urządzenie na zmianę z kolegą. Urządzenie było niewidoczne dla kierowców, bo ukryte za prywatnym autem funkcjonariusza, które nie rzucało się w oczy. Fotoradar automatycznie wykonuje zdjęcia aut, które jadą z nadmierną prędkością. Na ekranie doskonale widać numery rejestracyjne, a nawet twarze szoferów. Aspirant Kocjan przekazywał za pomocą radiotelefonu informacje stojącym kilometr dalej policjantom z komendy wojewódzkiej, którzy zatrzymywali nierozważnych kierowców i tam wypisywali mandaty. Chodzi o to, by szofer hamował w bezpieczniejszym miejscu, gdzie samochód musi jechać wolniej, nie ryzykując wypadku. Fotoradar wykonuje zdjęcia autom poruszającym się z określoną prędkością, którą ustawia funkcjonariusz. Zwykle tolerancja wynosi do 20 km na godz. Oznacza to, że kto miał na liczniku 90 km, jeszcze unikał kary. Oto przykład pechowca. Kierujący volkswagenem mężczyzna miał na liczniku 91 km na godz., więc zainkasował mandat w wysokości 100 zł. Taryfikator kar wygląda następująco: przekroczenie prędkości od 20 do 30 km na godz. – 100 zł, od 31 do 40 km – od 200 do 300 zł, od 41 do 50 – od 300 do 400 zł, 51 km i więcej – od 400 do 500 zł. Nieraz policjantom mnóstwo czasu zajmuje ustalenie nazwiska szofera, bo nie każdy kierujący jest właścicielem auta. Niektóre pojazdy są użytkowane na zasadzie leasingu, więc nie należą do użytkownika. Aby ustalić, kto siedział za kierownicą, policjanci muszą pytać pisemnie właścicieli firm nieraz z Gdańska czy Warszawy. Czas ucieka. Po upływie 30 dni od zarejestrowania przez fotoradar samochodu policja nie może wystawić mandatu. Wtedy sprawa trafia do sądu grodzkiego. Przedstawicielom wymiaru sprawiedliwości przybywa pracy, a kierowcy przeżywają dodatkowy stres.
Komentarze