Jastrzębska Izba Regionalna to kilka ciasnych pomieszczeń w piwnicach budynku komunalnego przy ulicy 1 Maja 15. Część cennych pamiątek z konieczności leży więc w mieszkaniu pasjonata, większość znajduje się w izbie, ale w pudłach, bo brakuje miejsca, a na ścianach jest wilgoć i czuć stęchlizną. Pan Antoni z trudem porusza się wśród eksponatów, bo jest uzależniony od wózka inwalidzkiego i pomocy żony. Mimo to minimuzeum można zwiedzać przez całą dobę. Wcześniej trzeba tylko umówić się telefonicznie (nr 032 476 33 88) z gospodarzami na spotkanie. W zeszłym roku placówkę odwiedziło ponad 12,5 tys. osób. Przyjechało 801 wycieczek z całego kraju oraz Wielkiej Brytanii, Ukrainy, Czech, Rosji, Norwegii, Bułgarii, Austrii, Litwy, Australii, Holandii, Niemiec Słowacji i Łotwy. To wynik naprawdę znakomity.
Pierwsza w kraju
Mnóstwo eksponatów ofiarowali jastrzębianie. W opisywaniu przedmiotów pomaga miejscowy historyk Jarosław Mrożkiewicz. Rodzina Szulików przekazała fisharmonię. Krystyna Witczakowa ofiarowała torebkę z krokodylej skóry, narty męża Józefa i portret słynnego teścia lekarza Mikołaja, dzięki któremu Jastrzębie stało się znanym uzdrowiskiem. Izba górnicza podarowała historyczne medale z kopalni węgla kamiennego w Karwinie i Moszczenicy. Odrębną ekspozycję stanowią pamiątki po Janie Pawle II. Jest ich w sumie ponad 4 tysiące... Swego czasu papieska kolekcja pana Antoniego została uhonorowana pierwszym miejscem w kraju. Nic dziwnego, że aż tylu ludzi chce oglądać zbiory zgromadzone przez pana Antoniego i jego żonę, a zapaleniec zabiega o nowe lokum dla swojego niezwykłego muzeum.
Kilka lat temu widział w szafie komisji zakładowej Solidarności kopalni Jas-Mos (zakład powstał na początku lat 90. z połączenia Jastrzębia i nieistniejącej już Moszczenicy) sztandary związkowe z historycznego 1980 roku. – Leżały w nieładzie. Chciałem je zabrać do izby regionalnej, ale nie zgodził się ówczesny przewodniczący. Szkoda, bo należałyby do najważniejszych świadectw dotyczących historii miasta – twierdzi pan Antoni. Jan Sosnowski, obecny szef Solidarności Jas-Mosu, zapewnia, iż w szafach nie ma żadnych chorągwi. Wszystkie związkowe sztandary przechowywane są w specjalnych gablotach. Zainteresowane osoby mogą je oglądać od poniedziałku do piątku w godz. od 9 do 13. Organizacja używa m.in. sztandaru z 1992 roku, który prawdopodobnie poświęcił ks. Bernard Czernecki, legendarny kapelan pierwszej Solidarności.
Zabrał z piwnicy
Jan Sosnowski dodaje jednak, iż historyczną chorągiew Międzyzakładowego Komitetu Robotniczego Solidarność zabrał dwa lata temu Leopold Sobczyński, poprzedni szef organizacji związkowej, gdy odchodził z funkcji. Ten z kolei mówi, że odzyskał chorągiew, która leżała w piwnicy jastrzębskiego magistratu. – Kiedyś rozmawialiśmy w gronie działaczy pierwszej Solidarności, że przekażemy sztandar na Jasną Górę. Na pewno nie zostanie zniszczony. Najpierw chciałbym go odnowić za własne pieniądze. Bardzo sobie cenię to, co robi pan Przybyła, niemniej uważam, że miejsce sztandaru jest gdzie indziej – powiedział nam Leopold Sobczyński, były przewodniczący Miejskiej Komisji Koordynacyjnej Solidarność, potem szef Delegatury Zarządu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność, a w latach 1992-2003 kierownik biura terenowego związku w Jastrzębiu Zdroju.
Póki co, lokalne władze nie przeznaczą innego budynku na siedzibę izby regionalnej, bo Antoni Przybyła jest osobą fizyczną, tymczasem magistrat prowadzi placówki publiczne. Niemniej Olga Majkowska, rzeczniczka urzędu miasta, podkreśla, że pasjonat mógłby prezentować poszczególne kolekcje w galerii historii MOK-u przy ulicy Miodowej. Ponadto gmina wspiera muzealnika stypendiami i honoruje nagrodami. Wszystko to jest piękne, ale jak chory na Parkinsona człowiek ma przytaszczyć tysiące eksponatów na drugi koniec miasta?
Komentarze