Zdaniem Czytelnika nosicielką bakterii, które wywołują chorobę, może być również mama dziecka. Badania potwierdziły bowiem obecność zarazka u pięciorga członków rodziny zmarłej dziewczynki. Nie wiadomo jednak, czy jest w tym gronie rodzicielka dziecka, poza tym nikt z bliskich nie zachorował. Niemniej autor pisma martwi się, że kobieta może zarazić innych pracowników lub przypadkowe osoby, które korzystają z hali. Dyrektor Arkadiusz Stanula kategorycznie zaprzecza temu, jakoby pozbył się pracownicy w obawie o swoje zdrowie, stwierdzając, że to jest nikczemne pomówienie. Wręcz przeciwnie, po śmierci dziewczynki przytulił matkę do ramienia, składając jej kondolencje. Nie bał się, choć sam ma kilkunastomiesięczne dziecko.
– Decyzja o przeniesieniu była podyktowana wyłącznie dobrem naszej pracownicy. Jest bowiem młodą kobietą, którą strasznie doświadczył los. W siedzibie dyrekcji pracowała tylko po południu, a kończyła o godz. 22, gdy w budynku nie było już nikogo. Obawialiśmy się, że praca w samotności może źle podziałać na psychikę matki, która straciła jedyne dziecko. Wspólnie więc uznaliśmy, że powinna przebywać między ludźmi. W hali sportowej jest gwarno aż do późnego wieczora – przekonuje szef MOSiR-u. Jak dodaje, przed podjęciem decyzji skonsultował się z lekarzem. Medyk miał potwierdzić to, co dyrektor wyczytał w literaturze fachowej oraz internecie, a więc że nosicielem groźnych drobnoustrojów jest 25 procent ludzi.
– Zakażenie następuje wyłącznie poprzez bardzo bliski kontakt. Ponadto organizm musi być skrajnie osłabiony, by nastąpiło zakażenie. Znacznie bliższy kontakt z innymi mamy w autobusie czy też windzie. Dlatego jestem spokojny o bezpieczeństwo pracowników oraz osób korzystających z hali sportowej – argumentuje.
Komentarze