Większość drzew nie wytrzymała trudów przesadzenia
Większość drzew nie wytrzymała trudów przesadzenia


– Dlatego dogadał się z jednym wysoko postawionym lekarzem, który ma dużo gruntu na peryferiach Jastrzębia. Roboty ruszyły pełną parą. Najpierw wykopano te dęby, olchy, buki czy brzozy, a następnie posadzono je kilkaset metrów za oczyszczalnią ścieków Dolna. Obecnie o dawnym lasku w centrum Jastrzębia przypomina ledwie kilka świerków i brzóz, które wegetują tuż za urzędem telekomunikacyjnym. Nie ma też kompleksu handlowo-usługowego. Zamiast niego na placu rosną chaszcze i leżą kupy gruzu. Niestety, w ciągu trzech minionych lat obumarła większość przesadzonych drzew. Przypuszczam, że do ich uschnięcia przyczyniła się folia, którą szczelnie owinięto pnie. Do dziś nie ściągnięto tych opasek z tworzywa sztucznego – oburza się jastrzębianin.
Kupa kamieni
Tegorocznego przedwiośnia doczekało tylko kilka brzóz. Gros z nich straszy dziwacznie powyginanymi gałęziami i równo przyciętymi wierzchołkami. Nieopodal są stanowiska różnych ptaków, dlatego często pojawiają się tu ornitolodzy, którzy fotografują rzadkie gatunki, a przy okazji uwieczniają obumarłe drzewa. Nie jest to przyjemny widok. Tymczasem okoliczni mieszkańcy mówią, że plac był enklawą zieleni. Pan Józef z bloku przy ulicy Harcerskiej opowiada, jak to pod brzózkami i osikami znajdował okazałe koźlarze. Rosły tam również inne gatunki grzybów jadalnych. Między drzewami chętnie spacerowali dorośli, a dzieci bawiły się w lasku od rana do wieczora. Pan Józef mówi, że rozbolało go serce, kiedy pracownicy firmy i przedsiębiorcy zaczęli wykopywać te dorodne drzewa.
– Potem ładowali je na samochodowe platformy i gdzieś wywozili. Wszystko dokładnie widziałem, bo mieszkam na ósmym piętrze. A tu została kupa kamieni. Żeby jeszcze zbudowali to obiecane centrum handlowo-usługowe –ubolewa pan Józef. Ale są też świadkowie, którzy nie żałują lasku. – Panie, toż to były samosiejki, a nie drzewa. Dobrze, że ten biznesmen kupił teren i zbuduje nam tu coś pożytecznego – mówi 50-letni mężczyzna, pragnący zachować anonimowość. Stanisław Bielaszka, właściciel Przedsiębiorstwa Transportowo-Handlowo-Usługowego, bo to o niego chodzi, przedstawia swoją wersję wydarzeń, stwierdzając stanowczo, że wszystkie prace wykonano zgodnie z prawem i według zaleceń dendrologa.
Prezydent zezwolił
Kilka lat temu kupił plac w centrum pod budowę pawilonu handlowo-usługowego. – Prezydent wydał zezwolenie na wycinkę większości drzew i przesadzenie tych, które miały 20-25 lat. Wedle przepisów za wszystkie wycięte drzewa wpłaciłem do miejskiej kasy kilkaset tys. zł – relacjonuje biznesmen. Inaczej miało być w przypadku drzew, które trafiły do gruntu pana doktora. Jeden z punktów umowy stanowi bowiem, że jeśli w okresie trzech lat przesadzone dęby, buki czy brzozy przyjmą się w nowym miejscu, Stanisław Bielaszka nie uiści za nie ani grosza. Jednak każde uschnięte drzewo będzie go kosztowało naliczoną przed trzema laty sumę z odsetkami. Przedsiębiorca zdaje sobie sprawę, iż większość drzew nie przetrwało. Jak jednak zaznacza, w pierwszym roku przyjęły się wszystkie.
Niestety, później z powodu ciężkiej zimy nie przeżyła połowa, a w ostatnim roku obumarły kolejne. – Sądzę, że będą musiał zapłacić jeszcze ok. 200 tys. zł. Komisyjne sprawdzenie stanu drzew nastąpi już niebawem, bo za kilka tygodni – wylicza biznesmen. Jak tłumaczy, wspomniana folia wcale nie niszczy drzew, ale jeszcze chroni je przed negatywnymi skutkami oddziaływania szkodników zwierzęcych. W opasce jest pełno drobnych otworów, zapewniających drzewom swobodne oddychanie. Biznesmen przekonuje, iż nie zrezygnował z budowy obiektu handlowo-usługowego. Póki co, gromadzi pieniądze, które pozwolą zrealizować inwestycję. Katarzyna Wołczańska, p.o. rzecznika magistratu, potwierdza, że Stanisław Bielaszka działał zgodnie z zapisami ustawy o ochronie przyrody.
Będzie kara?
Jak dodaje, urząd miasta zezwolił mu na wycięcie 87 drzew za stosowną opłatą. Ponadto włodarze magistratu zgodzili się na przesadzenie 17 drzew. Naliczono też odpowiednią sumę i zgodnie z prawem odroczono wpłatę pieniędzy na trzy lata. Ponieważ właśnie upływa ten termin, jeszcze w marcu odbędą się oględziny przesadzonych drzew. – Jeśli okaże się, że zachowały żywotność, umorzymy opłatę. W przeciwnym razie przedsiębiorca będzie musiał uiścić stosowną kwotę na konto gminnego funduszu ochrony środowiska i gospodarki wodnej – kwituje pani rzecznik.

Komentarze

Dodaj komentarz