Mieszkańcy MDPS-u w Rybniku mają m.in. zajęcia z muzykoterapii
Mieszkańcy MDPS-u w Rybniku mają m.in. zajęcia z muzykoterapii


Moment przestoju był w 2004 roku wraz z wejściem w życie nowej ustawy o pomocy społecznej. Zmiany dotyczyły m.in. sposobu finansowania pobytu w placówkach opiekuńczych. W starym modelu dana osoba pokrywała 70 procent kosztów ze swojej emerytury czy renty, resztę dokładała gmina. Teraz wydaje tyle samo, co poprzednio, ale w razie potrzeb dopłaca rodzina. Dopiero na samym końcu, jeśli jej na to nie stać, dokłada się gmina. Ludzie zaczęli kalkulować i wyszło im, że życie w ośrodku będzie droższe niż z bliskimi, więc rezygnowali z tej pierwszej możliwości. Teraz jednak znów tworzą się kolejki. – Społeczeństwo starzeje się nam bardzo szybko. Poza tym sporo starszych osób pozostaje bez opieki, bo ich dzieci wyjeżdżają do pracy za granicę. Nie ma się kto nimi zająć – mówi Danuta Wimmer, dyrektor Miejskiego Domu Pomocy Społecznej w Rybniku.
W placówce przebywają zwykle osoby przewlekle chore. Bardzo często są samotne, bez dzieci, małżonka. Cierpią na choroby Parkinsona, Alzheimera, demencję, przewlekłe schorzenia układu oddechowego. Wymagają całodobowej opieki, a rodzina, nawet z pomocą pielęgniarki środowiskowej, nie zawsze może im ją zapewnić. „Nowiny” zajęły się powodami umieszczania ludzi starszych w placówkach opiekuńczych, ponieważ doszły nas słuchy, że niekiedy dzieje się tak wbrew woli zainteresowanych, a niekiedy te osoby nie mają innego wyjścia, bo rodzina po prostu traktuje je źle. Czasami dochodzi też do sytuacji, że jeśli zachorują i trafią do szpitala, to po wyleczeniu bliscy nie chcą ich odebrać.
– Myśmy nie zaobserwowali zjawiska umieszczania tu ludzi wbrew ich woli. Każdy nasz mieszkaniec jest tu dobrowolnie. Na pewno niektórzy tęsknią. Domu rodzinnego nie zastąpi przecież żaden inny. Sporadycznie zdarzają się osoby, które po jakimś czasie dochodziły do wniosku, że to jednak nie jest to, czego oczekiwały, i wracały do domu – wyjaśnia Danuta Wimmer. Jak mówi, mija sporo czasu od momentu podjęcia decyzji o zamieszkaniu w MDPS-ie do chwili wprowadzenia się. To nie jest tak, że nagle rodzina dojdzie do wniosku, że nie chce już zajmować się schorowaną mamą czy tatą, więc przywozi ją do placówki i ma święty spokój. Już załatwienie samej procedury dokumentacyjnej trwa dość długo.
– Przeprowadzamy wywiady w rodzinie, oczekujący przechodzi przez komisję. Potem jest okres oczekiwania na miejsce, a to trwa od około trzech miesięcy nawet do roku – mówi pani dyrektor. W tym czasie zarówno potencjalny pensjonariusz, jak i jego bliscy mają możliwość przemyślenia decyzji. Zawsze mogą ją zmienić. Pani dyrektor dodaje, że zdarzały się już sytuacje, kiedy zwalniało się miejsce dla konkretnej osoby, a ona prosiła jeszcze o pół roku do namysłu, ponieważ nie była gotowa. – Respektujemy tę wolę i jeśli tylko za pół roku mamy wolne miejsce, to ponawiamy zaproszenie – mówi Danuta Wimmer.

Komentarze

Dodaj komentarz