Związkowcy pożyczali w SKOK-u Centrum pieniądze na działalność boryńskiej Kontry, a następnie przekazywali je Józefowi M. Raty miał spłacać związek. Ale w pewnym momencie okazało się, że nie reguluje zadłużenia. Brzemię to spadło na barki 28 pożyczkobiorców. Ludzie czują się oszukani. Sęk w tym, że przez związkową kasę nie przeszła ani złotówka, więc trudno będzie udowodnić, że są to zobowiązania Kontry. Jest tylko dokumentacja w SKOK-u, potwierdzająca, że górnicy brali pożyczki. Proceder miał trwać trzy lata. Jak powiedział nam jeden z działaczy, pragnący zachować anonimowość, Józef M. tłumaczył, że Kontra jest w trudnej sytuacji, więc trzeba jej pomóc. Ludzie brali przeważnie po 10 tys. zł pożyczki. Kiedy jednak Józefowi M. zabrakło chętnych do sięgnięcia po kolejną pożyczkę, przestał uiszczać raty.
– Od tamtej pory dług spłacają naiwni górnicy. Sam wziąłem kilka pożyczek. Moje zobowiązania wobec SKOK-u wynoszą obecnie ok. 7 tys. zł – mówi członek Kontry. Jak dodaje, niektórzy górnicy mają do spłacenia po 20, a nawet 40 tys. zł wraz z odsetkami. – Popełniłem straszny błąd, ufając przewodniczącemu. Największy żal mam jednak do siebie, że dałem się wrobić. Pożyczyłem dla związku w sumie 25 tys. zł. Józef M. zapewniał, że spłaci wszystko co do grosza. Skończyło się na tym, że sam musiałem oddać 23 tys. zł. To były moje pieniądze odłożone w ciągu 25 lat pracy w kopalni. Chciałem je przeznaczyć na kupno samochodu, a część przekazać dzieciom – opowiada inny z górników. Sprawa wyszła na jaw z końcem zeszłego roku. Na początku stycznia władze krajowe Kontry zawiesiły zarząd i komisję rewizyjną boryńskiej organizacji.
Do Prokuratury Rejonowej w Jastrzębiu skierowano trzy zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Dwa złożył Kazimierz Wilk, pełnomocnik prezydium komisji krajowej i nowy przewodniczący Kontry przy kopalni Borynia. Jego zdaniem winne są zarząd i komisja rewizyjna, bo za decyzje finansowe odpowiadają wszyscy włodarze związku. – Obwinianie tylko byłego przewodniczącego to robienie z niego kozła ofiarnego – zaznacza nowy szef. Jak dodaje, czeka na wyniki śledztwa. Jacek Rzeszowski, szef jastrzębskiej prokuratury, odmawia na razie informowania o szczegółach sprawy. Już jednak teraz możemy powiedzieć, że należy ona do najbardziej bulwersujących zdarzeń, które w ciągu ostatnich kilku lat miały miejsce w regionie.
Komentarze