Lokatorska kula u nogi

Według obowiązujących przepisów najemcy, którzy nie mogą sami regulować opłat czynszowych, a których nie ma gdzie eksmitować, znajdują się pod ochroną urzędu miasta. Zobowiązania niewypłacalnych przejmuje gmina i musi je spłacić. Długi są różnej wielkości: od kilku tysięcy do nawet kilkunastu. W Rybniku z miejskiej kasy już dziś trzeba wysupłać aż 18 mln zł. Jednak na tym nie koniec, bo długi wciąż rosną i to bardzo szybko. Każdego miesiąca kwota urasta o następne pół miliona złotych. – Staramy się negocjować późniejsze terminy spłaty z właścicielami zadłużonych mieszkań, czyli ze spółdzielnią mieszkaniową oraz prywatnymi właścicielami kamienic – mówi prezydent Adam Fudali.
Na wielomilionowy dług uskładali się lokatorzy aż siedmiu tysięcy mieszkań na terenie Rybnika. Czy faktycznie wszystkich dłużników nie stać na płacenie, czy niektórzy nie płacą, bo po prostu hołdują idei pasożytnictwa? Jak wyjaśniają w Zakładzie Gospodarki Komunalnej, niektórzy nawet nie odbierają już upomnień w sprawie zapłaty czynszu. Ani tych dostarczanych im osobiście przez pracowników, ani tych wysyłanych pocztą.
Według wielu ekspertów nowe przepisy są nie tylko bardzo nieżyciowe, ale również niewychowawcze. Jak stwierdza psycholog dr Magdalena Bannert, w żaden sposób nie mobilizują lokatorów do działania, nawet do podjęcia prób spłaty swojego zadłużenia. Działa to destrukcyjnie na innych, którzy obserwując tego rodzaju sytuacje, również mogą zaprzestać regulowania swoich należności. Poseł Grzegorz Tobiszewski przyznaje, że nowe przepisy zaważyły na dodatkowym finansowym obciążeniu budżetów miast i gmin. – Na dzień dzisiejszy nie ma rozwiązań, które jednoznacznie mogłyby rozwiązać ten problem – mówi Tobiszewski. Dodaje, iż sprawa tych nieżyciowych przepisów jest dyskutowana wśród parlamentarzystów.
Tymczasem coraz bardziej zadłużony Rybnik z miejskiego budżetu utrzymuje niewypłacalnych lokatorów, czyli płacą za nich wszyscy rybniczanie.

Komentarze

Dodaj komentarz