Maria Meyer zaśpiewała w żorskim klubie Spinoza. Zdjęcie: Piotr Sikora
Maria Meyer zaśpiewała w żorskim klubie Spinoza. Zdjęcie: Piotr Sikora


Artystka wystąpiła z recitalem „Monsieur Brel, vous permettez?”, który zorganizowało miejscowe muzeum. Meyer wykonała wiele najgłośniejszych pieśni Jacques’a Brela i Josephine Baker. Spektakl był kameralny. Zgromadził miłośników piosenki francuskiej i znakomitej aktorki chorzowskiego teatru. Koncert prowadził Arek Ślesiński.
W trakcie recitalu zaprezentowano projekt „Laboratorium – Belgia frankofońska”, realizowany m.in. przez żorskie muzeum, a także drugi tom zeszytów edukacyjnych. Nie zabrakło dodatkowych atrakcji, czyli poczęstunku wyśmienitymi czekoladkami Leonidas oraz piwem Palm. Gośćmi honorowymi byli Daniel Menschaert, delegat rządów Wspólnoty Francuskiej Belgii i Regionu Walonii przy Ambasadzie Belgii i Jacek Arasim, wiceprezydent Żor.
 
Rozmowa z MARIĄ MEYER, gwiazdą chorzowskiego Teatru Rozrywki
– Dlaczego wybrała pani twórczość Brela i postanowiła poświecić jej cały spektakl?
– Kiedy przyszło mi do głowy śpiewanie utworów Brela, tak się złożyło w moim życiu, że te piosenki były bardzo zbieżne z moimi własnymi myślami. Wtedy uświadomiłam sobie, że jeżeli taki facet jak Jacques Brel napisał coś tak mądrego i to jest akurat po mojej myśli, to mogłabym zaprezentować go szerszej publiczności.
Nie wiem, czy – gdybym dzisiaj przystępowała do tego projektu – wybrałabym te same piosenki, ponieważ nasze życie i nasz sposób myślenia po prostu zmienia się. Nadal jednak lubię jego twórczość i choć trudno zaliczyć go do artystów z list przebojów, to z pewnością jest w Polsce mnóstwo wielbicieli tego artysty.
– Dlaczego więc Brel po polsku, a nie po francusku?
– Dlatego, że jestem polską artystką, a jeżeli ktoś ma ochotę na oryginał, to może sobie po prostu posłuchać Jacques’a Brela. Poza tym, dlaczego miałabym kopiować coś, co jest – według mnie – absolutnie doskonałe. Ja Brela śpiewam po swojemu, nie naśladuję go, nie udaję, a tłumaczenia robione są specjalnie dla mnie. Wydaje mi się, że zdecydowanie łatwiej jest trafić do ludzi z polskim tekstem i może właśnie tak zachęcić ich do sięgnięcia po oryginał.
– A czy traktowała pani prezentację francuskojęzycznej twórczości po polsku jako dodatkowe wyzwanie?
– Nie, ja w ogóle pracuję w języku polskim. Co więcej, sami Francuzi nie widzieli problemu, abym śpiewała Brela po polsku, ponieważ język francuski nie był im potrzebny do zrozumienia mojej interpretacji. Wszystko, co chciałam im przekazać, doskonale wyczuli i myślę sobie, że to jest moja największa nagroda.
To fragment wywiadu, jaki z artystką przeprowadziła Edyta Karnas, uczennica klasy maturalnej I Liceum Ogólnokształcącego im. Karola Miarki w Żorach.

Komentarze

Dodaj komentarz