Marek Szołtysek w swoim oliwnym minigaju
Marek Szołtysek w swoim oliwnym minigaju

Marek Szołtysek z Rybnika jest znany ze swych książek o historii Śląska i Ślązakach, a ostatnio również z programów o tej samej tematyce, które można oglądać w telewizyjnej trójce. Mało kto jednak słyszał o jego zainteresowaniach botanicznych, i to takich, które ze Śląskiem niewiele mają wspólnego. Od kilku lat z powodzeniem, choć na niewielką skalę, uprawia drzewka oliwne.
Są takie same jak te, które rosły w Ogrodzie Oliwnym, zwanym Getsemani lub Ogrójcem, a znanym z biblijnego opisu Męki Pańskiej. Rzecz jasna drzewka, których sadzonki przywiózł sobie z Włoch, mają ledwie kilka lat i daleko im do okazałych, wiekowych okazów, jakie można oglądać w starych oliwnych gajach rosnących w krajach śródziemnomorskich. Ale nic straconego, Marek Szołtysek planuje w przyszłości przywieźć do Rybnika drzewo oliwne mające minimum 200 lat. Oliwka to drzewo symboliczne, jej gałązka jest przecież oznaką pokoju, ale też życia, ponieważ pnie nie obumierają i wciąż wypuszczają nowe pędy. Nam jednak wciąż chyba bardziej kojarzy się z biblijnymi opowieściami i Wielkanocą. Co skłoniło pana Marka do zajęcia się taką uprawą?
– Kultura i kuchnia śródziemnomorska zawsze mnie interesowały, zawsze też podobały mi się drzewa oliwkowe, które są z natury długowieczne, a im starsze, tym przybierają ciekawsze, bardzo charakterystyczne kształty. Historia tej mojej małej uprawy zaczęła się w 2002 roku, kiedy to wybrałem się z rodziną na Wielkanoc do Włoch. Nigdy bym nie pomyślał, że sadzonkę takiej oliwki można zwyczajnie kupić – przyznaje pan Marek. Jak dodaje, święta spędził z bliskimi w Rzymie, ale Niedzielę Palmową w Padwie. Tam, wchodząc do kościoła, zauważył, że wierni niosą palmy zrobione z gałązek oliwek. Wiosną bowiem oliwki się przycina, więc ludzie przy okazji zbierają gałązki na palmę. Pan Marek pomyślał wtedy sobie, że co kraj, to obyczaj. Wtedy zobaczył, że obok kościoła było stoisko włoskiego Czerwonego Krzyża, na którym sprzedawano sadzonki oliwek.

Za 10 euro
– Wszystko odbywało się w ramach akcji pomocy krajom, w których toczą się wojny, a sadzonka kosztowała 10 euro. Pomyślałem sobie, że pewnie przepłacam, ale kupiłem jedną, postanawiając potraktować ją jako pamiątkę – opowiada rybniczanin. Potem wrzucił sadzonkę i kompletnie o niej zapomniał. Tymczasem członkowie rodziny Szołtysków pojechali z Padwy do Rzymu i spędzili tam 10 dni. Gdy zatem wrócili do kraju, sadzonka wcale nie wyglądała na okaz zdrowia, ale po przesadzeniu jednak puściła młode pędy. – Uczyłem się hodowli na własnych błędach. Próbowałem znaleźć coś w internecie, ale po wpisaniu w wyszukiwarce hasła „oliwka” wyskakiwały dziesiątki nazw pizzerii bądź hurtowni olejów – wspomina pan Marek. Dziś ma już sześć takich drzewek oliwkowych. Jak opowiada, po przywiezieniu ich do Polski wszystkie, jak jeden mąż chorują i zrzucają liście, ale potem stają na .nogi, a raczej na korzenie.
– To nie jest wymagające drzewo. Nie musi mieć zbyt bogatej gleby, nie trzeba go też regularnie podlewać, bo ono wręcz nie lubi wilgoci. Oliwki źle znoszą sezon grzewczy, widocznie powietrze w takich ogrzewanych pomieszczeniach jest dla nich zbyt suche – stwierdza dziś fachowo pan Marek. Jak dodaje, pierwszych owoców doczekał się już w pierwszym roku hodowli, były jednak małe i kwaśne. – Nie chcę się mądrzyć, ale z tego, co mi wiadomo, wynika, że nie jada się oliwek prosto z drzewa, bo są gorzkie. Tę gorycz wytrąca się z nich dopiero przez kiszenie albo smażenie. Ja jednak pierwsze oliwki ususzyłem i zostawiłem na ozdobę – wspomina Marek Szołtysek. Jak wyjaśnia, drzewa oliwkowe nie mają dużych liści, bo traciłyby zbyt wiele wody, dlatego też trudno znaleźć pod nimi prawdziwy cień. Jest to raczej cień ażurowy, gdyż promienie słoneczne przebijają się między liśćmi.

Symbol chrześcijaństwa
Marek Szołtysek uważa, że w przypadku Europy Zachodniej uprawianie drzewka oliwnego w przydomowych ogródkach staje się powoli modą, która przywędruje zapewne i do nas. Już wkrótce drzewka zapewne pojawią się w supermarketach oferujących wyposażenie ogrodów. Pan Marek czeka jednak na wprowadzenie w życie zapisów traktatu z Shengen, a wtedy zamierza wypożyczyć przyczepę i pojechać do Włoch po naprawdę wiekowe drzewo oliwkowe. Nie wyklucza, że zbuduje dla jego potrzeb osobną szklarnię, o której myśli już od dłuższego czasu. Obecnie jego drzewka rosną w niewielkim przeszklonym pomieszczeniu przyklejonym do ściany domu. Jak podkreśla gospodarz, te drzewka to jeden z symboli naszej chrześcijańskiej kultury. A własna uprawa pomaga mu w rozpoznawaniu oliwnych gałązek na starych rycinach, obrazach czy płaskorzeźbach.

1

Komentarze

  • plitarte@libero.it drzewo oliwne 10 października 2009 15:30prosze okontakt z panem M .szoltysek

Dodaj komentarz