Jakub Dranc przyjechał do Żor z Gniezna
Jakub Dranc przyjechał do Żor z Gniezna

Rycerską Wolną Kompanię Niezdobytego Grodu tworzy 10 osób. 39-letni Jakub Dranc, lider grupy, podkreśla, że nazwa ściśle wiąże się z historią Żor. Otóż miasta nie potrafiły zająć żadne wojska. Pod murami zostali m.in. Tatarzy i Husyci, którzy bez skutku oblegali warowny gród.
Jakub jest żorzaninem z wyboru i sentymentu do niezwykłych dziejów śląskiego miasta. Pochodzi z Gniezna, pierwszej stolicy Polski. W dzieciństwie pochłaniał książki Tolkiena. Natomiast przygodę z rycerstwem zaczął osiem lat temu. O swoim hobby opowiada z niesamowitą pasją. Zresztą ma coś w sobie z rycerza. Kulturalny, starannie dobiera słowa i o każdym człowieku wypowiada się z niebywałym szacunkiem. Pracuje w jastrzębskiej kopalni Zofiówka jako górnik.

Rycerze od Dranca
– Wstąpiłem do Chorągwi Ziemi Górnośląskiej, która składała się z trzech drużyn działających w Gliwicach, Katowicach i Łaziskach. Należałem do tej trzeciej. Odtwarzaliśmy rycerską kulturę XV wieku. Tam nauczyłem się fechtunku mieczem. Wtedy również sięgnąłem po specjalistyczną literaturę. Rozczytywałem się w Biblii Maciejowskiego i Kodeksie Manesse’a, fundamentalnych dziełach współczesnych rycerzy – opowiada. Pod wpływem literatury Dranc zainteresował się XIII wiekiem. Twierdzi, że był to niezmiernie ciekawy i niedoceniany okres w historii kraju. Pamiętne rozbicie dzielnicowe. Tymczasem Śląsk poprzez wpływy niemieckie był najlepiej uzbrojoną częścią Polski. Dzielnica ta była potęgą militarną i gospodarczą.
Dranc od pełnopłytowej zbroi, jaka obowiązywała w XV wieku, woli znacznie lżejszy rynsztunek XIII-wiecznych rycerzy. Jego głównym elementem była kolczuga, zwana inaczej pancerzem kolczym. Oryginalne wytwarzano z kilkunastu tysięcy żelaznych kółek o średnicy 5-15 mm, które nitowano lub łączono na gorąco. W Wolnej Kompanii Niezdobytego Grodu większość uzbrojenia wykonują sami rycerze. Takie podejście jeszcze mocniej wiąże ze średniowieczem.

Dzieło łucznika
Oprócz kolczug robią łuki, które w średniowieczu należały do podstawowego wyposażenia zbrojnych. – Najlepsze jest jesionowe drewno z odpowiednimi słojami. Wpierw musi poleżeć trzy lata. Kiedy nabędzie sprężystości, można z niego zbudować łuk. Praca przy jednym trwa miesiąc – tłumaczy Jakub. Ponadto współcześni żorscy rycerze posługują się toporami, jednoręcznymi mieczami i włóczniami. Ćwiczą na śródleśnych polanach wokół miasta. W czerwcu zaprezentują swój kunszt na dorocznym Jarmarku Władysławowskim. Przypomnijmy, że impreza upamiętnia Władysława, księcia opolsko-raciborskiego, który w 1272 roku nadał Żorom prawa miejskie.

Pas honoru
Nasz ekspert od XIII wieku podkreśla, że każdy zbrojny miał dwa stroje, nazwijmy je cywilnym i wojskowym. Cywilny składa się z bielizny, stroju spodniego, czyli cote, oraz nogawic wiązanych do gaci. Na to wszystko wkładano długi za kolana surcote z bufiastymi rękawami, który zwykle zdobiono haftami i krajkami. Na lato był surcote z lnu, na zimę z wełny. Rycerz dysponował ponadto płaszczem zwanym spółkołą. Obie poły odzienia łączono zapinkami lub sznurowano. Na nogi zakładano półwysokie buty ze świńskiej skóry. Głowę nakrywano zazwyczaj lnianym czepkiem, kapturem lub opończą.
Bardzo ważny był pas. Akcesorium to musiało mieć odpowiednio długi zwis z przodu, wiązanie, klamrę i okucie z brązu lub mosiądzu. Często było zdobione biżuterią. Do pasa mocowano sakiewkę i sztylet. Na tak kosztowną rzecz w średniowieczu mogli sobie pozwolić tylko rycerze. Pasowi przypisywano szczególne znaczenie. Największą hańbą było chodzenie bez niego. Dlatego przed egzekucją rycerza odbierano mu ów istotny element stroju. – Podstawowym zadaniem ubioru wojskowego była skuteczna ochrona przed ciosami wroga. Na ciało zakładano przyszywanicę, czyli jednoczęściowy kabot. Szyto go z lnu i wypychano np. owczym runem. Miał kilka warstw. Współcześni rycerze dają do środka ścinki materiału lub watoliny. Na przyszywanicę wkładano kolczugę – relacjonuje Jakub. Swoją zrobił z 6-milimetrowych kółek ze stalowego drutu. Kolczugę pokrywano płatami zwierzęcej skóry. Rycerz bronił się także od ciosów za pomocą drewnianej tarczy. Obszyta trzema warstwami płótna, skutecznie chroniła przed uderzeniami miecza i topora. W żorskiej kompanii większość rycerzy to łucznicy. Potrafią się jednak posługiwać bronią sieczną, a nawet buzdyganami, maczugami pochodzenia wschodniego, które przywieźli do Europy krzyżowcy. Jakub odtwarza postać rycerza górnośląskiego, który przyłączył się do ostatniej krucjaty, zorganizowanej przez Ludwika IX Świętego, króla Francji. Krzyżowcy wyruszyli do Ziemi Świętej w 1270 roku. Jednak nigdy tam nie dotarli, bowiem w Tunisie zdziesiątkowała ich dżuma.

1

Komentarze

  • Gall Baśnie 11 listopada 2009 04:33Jak można się rozczytywać w Biblii Maciejowskiego lub Codex'ie Manesse jeśli są to źródła Iluminatorskie, więc co najwyżej chyba można się w nich rozpatrywać. Najlepsze łuki wykonywano z drewna cisowego które musiało "odpoczywać" kilkadziesiąt lat, jesion to tani współczesny odpowiednik. A co do wypychania przeszywanic watoliną to aż smutno się to czyta i jedynie świadczy to o niskim poziomi rekonstrukcyjnym Wolnej Kompanii NIezdobytego Grodu.

Dodaj komentarz