Irena Kurpierz wśród papieskich pamiątek w sklepie numizmatycznym
Irena Kurpierz wśród papieskich pamiątek w sklepie numizmatycznym

Irena Kurpierz z Rybnika filatelistyką zajmuje się od 1981 roku. Wtedy to za sprawą męża i teścia dowiedziała się, na czym tak naprawdę polega zaawansowana filatelistyka, wykraczająca poza popularne zbieranie różnych walorów. Właśnie wtedy pojawiły się pierwsze znaczki z wizerunkiem Jana Pawła III wydane z okazji jego pielgrzymek, a rybniczanka zdecydowała, że nastawi się na papieskie okazy.
Na rynku była już wtedy polska seria wyemitowana z okazji jego pierwszej wizyty w ojczyźnie w 1979 roku, ale też zaczęły tu też docierać znaczki z innych krajów, które odwiedzał nasz Ojciec Święty. – Były piękne, kolorowe, no i bliskie sercu. Właśnie dlatego zainteresowałam się tym tematem i zaczęłam kupować znaczki z wizerunkiem papieża. Nawiązałam kontakty z innymi filatelistami m.in. z Krakowa i z Poznania, którzy zajmowali się też handlem i sprowadzali ciekawe serie z zagranicy. Jeśli tylko miałam jakieś oszczędności, przeznaczałam je na znaczki. Byłam jednak nauczycielką, więc takie zakupy stanowiły dla mnie spory wydatek, bo przecież zarabiałam skromnie. Gdybym mogła coś kupić z pierwszej ręki, byłoby taniej, ale wtedy nie było takich możliwości – ubolewa Irena Kurpierz.

Seria z Filipin
Z czasem zgromadziła całkiem spory zbiór papieskich znaczków. Trzymała je nie w klaserach, ale na specjalnych kartach, pozwalających na prezentowanie przy różnych okazjach, głównie w czasie wystaw filatelistycznych. Tych kart jest grubo ponad 100. Są tam nie tylko znaczki, ale również koperty z pamiątkowymi kasownikami. Pani Irena nadała tej kolekcji wymowny tytuł „Z Janem Pawłem II przez świat”. – Starałam się zdobyć choćby po jednym znaczku bądź kopercie z jakimś okolicznościowym datownikiem z każdego kraju, który odwiedził nasz Ojciec Święty. O zdobyciu wszystkich nie było mowy – podkreśla. Najbardziej ceni sobie pierwszą taką serię z Filipin. To znaczki na kopertach z datownikami z pierwszego dnia ich obiegu, co dla filatelisty ma wartość szczególną. Są bardzo kolorowe, ale pani Irena ceni je głównie za to, że to od nich rozpoczęła się jej papieska kolekcja.
Prezentowała ją już m.in. w 2000 roku we Wrocławiu na wystawie towarzyszącej odbywającemu się tam Kongresowi Eucharystycznemu, ale także kilkakrotnie na filatelistycznych ekspozycjach w Warszawie, w Kielcach, Katowicach i oczywiście w Rybniku. Przyznaje jednak, że po odejściu Jana Pawła II z tego świata znaczki z jego wizerunkiem przestały się ukazywać, nie licząc oczywiście pośmiertnych edycji. Z tego powodu uzupełnia więc swój zbiór jedynie o jakieś okolicznościowe datowniki związane z osobą. Czasem jednak trafia też jeszcze na starsze walory związane z pielgrzymkami naszego papieża, które są tym cenniejsze, bo dziś mają już znacznie większą wartość nie tylko materialną, ale i sentymentalną. Problem w tym, że z tego też powodu mają swoją cenę.

Rola koniunktury
– Gdy jednak człowiek już ma taki zbiór i nagle pojawia się coś, co byłoby jego uzupełnieniem, to trudno się oprzeć pokusie. A znaczki te są czasem bardzo drogie dlatego, że handlarze wyczuli koniunkturę i podbijają ceny, zwiększając swoje zyski – mówi filatelistka. Polskie znaczki ukazywały się po każdej papieskiej wizycie w ojczyźnie. Jeden znaczek i jeden bloczek wydano również po śmierci Jana Pawła II w 2005 roku. Są skromne i bardzo wymowne. Nie ma na nich żadnych elementów żałobnych i jedynie po dwóch datach w nawiasach można się zorientować, że to znaczki wydane już po śmierci naszego papieża. Pani Irenie najbardziej podobają się jednak dwa bloczki wydane z okazji 25-lecia jego pontyfikatu. Poszczególne ich części odpowiadają czterem duszpasterskim wizytom Jana Pawła II w ojczyźnie.
Bloczek tworzą też tzw. przywieszki oraz części, na których umieszczono informacje o jego kolejnych pielgrzymkach do kraju. W swoich zbiorach pani Irena ma również inny jubileuszowy arkusz złożony z 25 znaczków, z których każdy obrazuje jakieś szczególne wydarzenia z kolejnego roku pontyfikatu Polaka. Takie same arkusze z tymi samymi rysunkami znaczków wydały razem poczty polska i watykańska. Rybniczanka bardzo często przegląda zbiór swoich papieskich znaczków. Nie ukrywa, że sprawia jej to dużo przyjemności, poza tym każdą kolekcję znaczków, niezależnie już od ich treści, dobrze jest czasem przewietrzyć. Na duże wystawy filatelistyczne poza naszym regionem praktycznie już nie jeździ. Inna sprawa, że organizuje się ich już dużo mniej, a i udział w nich jest stosunkowo drogi.

Monety też
– Kiedyś kolekcjonerów zapraszano i jeszcze przyznawano nagrody, dziś niestety samemu trzeba zapłacić za wynajem gablot, w których wystawia się swój zbiór – wyjaśnia pani Irena. Od ponad roku pracuje na pół etatu w jedynym w mieście sklepie filatelistycznym, który mieści się przy ul. Raciborskiej. Jako wytrawny filatelista zna się na swojej pracy, a i klienci bardzo sobie cenią tę jej fachowość. W sklepie można kupić również walory numizmatyczne, czyli różnego rodzaju pamiątkowe medale i monety, które nie wchodziły do normalnego płatniczego obiegu. Wybijano je bowiem z myślą o kolekcjonerach. Na wielu oczywiście są wizerunki Ojca Świętego, bo też tematyka związana z osobą Jana Pawła II wciąż jest bardzo popularna. Jak mówi pani Irena, papieskie monety kupują najczęściej Polacy, przyjeżdżający tu na święta bądź wakacje, którzy mieszkają na stałe w Niemczech bądź w innych zakątkach świata. – Zaglądają tu, by kupić sobie jakąś pamiątkę. Należy jednak dodać, że monety lub znaczki z wizerunkiem papieża kupują też Polacy, którzy jadą gdzieś za granicę w odwiedziny – wyjaśnia pani Irena. Taki prezent, jak wszyscy doskonale wiemy, jest wszędzie mile widziany. Monet z wizerunkiem jest kilka. Najstarsza edycja pochodzi z roku 1982, najnowszą, pośmiertną, typowo kolekcjonerską, wybito w 2005 roku. Jest kilka wykonanych ze srebra dobrej próby i dwie o nominałach tysiąca oraz dziesięciu tysięcy złotych, które w latach 80. m.in. górnicy otrzymywali w ramach wypłaty. Dziś można je kupić odpowiednio w cenie 30 i 60 zł. Bardziej efektowne są jednak monety bite w ostatnich latach, bo kruszec jest lepszy, a i technika wykonania zacznie bardzo precyzyjna. Takie rzeczy wiedzą jednak tylko fachowcy.

Gra emocji
Jak dodaje pani Irena, filatelistyka wydaje się być hobby, które raczej nie wywołuje wielkich emocji, ale ona to właśnie dzięki niej przeżyła swoją wspaniałą podniebną przygodę. Dziesięciokrotnie, wraz z kolegami z rybnickiego oddziału Polskiego Związku Filatelistów, z pomocą Poczty Polskiej, organizowała tzw. papieską pocztę samolotową. Pasjonaci wydawali specjalne koperty i karty, zabiegali o specjalną naklejkę poczty samolotowej i starali się o okolicznościowe datowniki Poczty Polskiej. Wszystko to łącznie z przesyłkami od kolekcjonerów z całej Polski trafiało na pocztę. Tu każdy worek stemplowano, następnie ładowano na pokład niewielkiego na ogół samolotu i wysyłano do Katowic, Krakowa czy Wadowic. W 1995 roku Irena Kurpierz sama poleciała z dwoma workami przesyłek z Katowic do Częstochowy.
Pamięta wszystkie szczegóły tej podróży, a także to, że maszyna była mała, dwuosobowa. Jak doszło do tej wyprawy? – Nigdy wcześniej nie latałam samolotem. Kiedyś zażartowałam, że chciałabym polecieć. Prezes naszego oddziału Alojzy Waler potraktował to bardzo poważnie, w efekcie specjalnie upoważnienie załatwiono właśnie na moje nazwisko. Wtedy nie miałam już wyjścia, musiałam lecieć. Bardzo mi się podobało, a za rok poleciał prezes. Sama go do tego namówiłam – podsumowuje z uśmiechem pani Irena.

Komentarze

Dodaj komentarz