Ośrodek to nie dom, ale daje poczucie wspólnoty i bezpieczeństwa
Ośrodek to nie dom, ale daje poczucie wspólnoty i bezpieczeństwa

Tegoroczne święta wielkanocne w Domu Pomocy Społecznej „Dar Serca” przy ul. Kaszubskiej w Jastrzębiu nie będą różniły się od pozostałych. Jak co roku będą wspólne śniadanie, obiad i rozmowy ze współlokatorami. Atmosfera rodzinna. Wszak wszyscy się znają. Tylko czasem niektórych pensjonariuszy dopadnie nostalgia i tęsknota za prawdziwą rodziną.
W ośrodku mieszka obecnie 42 pensjonariuszy. Tylko nielicznych rodziny zabiorą na święta do siebie. Niewielu chce z nami rozmawiać, ale niektórzy dają się namówić. Pani Marta trafiła tutaj przed pięciu laty. Doskonale pamięta okoliczności, w jakich to nastąpiło. Długo czekała na przyjęcie domu opieki społecznej. Kiedy dostała zawiadomienie o wolnym miejscu, musiała podjąć decyzję, która nie była łatwa. Nie spała i rozmyślała o opuszczeniu domu, rozstaniu z ukochanym psem, który miał 18 lat i był jej najlepszym przyjacielem. O wszystkim przesądziły jej wiek i stan zdrowia. Przygotowała trochę najpotrzebniejszych rzeczy, dokumenty, torbę z ciuszkami i zaczęła czekać na wnuka, swojego ulubieńca, który przyjechał autem, by zawieźć ją do placówki.

Gonitwa myśli
– Po krótkiej wymianie zdań samochód ruszył i zapanowała grobowa cisza. W mojej głowie myśli kotłowały się chaotycznie. O czym myślał Jędruś, nie wiem, bo milczał aż do chwili, kiedy dojechaliśmy na miejsce – wspomina pani Marta. Jej wnuczek wniósł bagaże do olbrzymiego budynku, który zrobił na nich obojgu bardzo dobre wrażenie. – Wszędzie czysto, kolorowe korytarze, kwiaty i odpowiednio dobrane do koloru ścian firanki. Udaliśmy się do biura socjalnego, gdzie spotkaliśmy panią dyrektor, która przywitała nas miłym uśmiechem i po krótkiej rozmowie zaprowadziła do pokoju na pierwszym piętrze – wspomina pani Marta. Zastała tam współlokatorkę, z którą miała zamieszkać i dzielić dolę i niedolę podeszłego wieku.
Pokój był jasny, czysty, z łazienką i balkonem. Współlokatorka uśmiechnięta, przywitała ją serdecznie. Następnie zjawiła się pani, która zajmuje się sprawami socjalnymi. Pokazała jadalnię, kaplicę, salę rehabilitacyjną, pracownię terapii zajęciowej, gabinet zabiegowy, bibliotekę. – Byłam coraz bardziej zadowolona, a wnuk zaskoczony, że tzw. dom starców okazał się miły i przytulny. Śniadanie w pięknej jadalni, podane przez uprzejme panie, bardzo mi smakowało. Potem wybrałam się na spacer, chcąc zobaczyć ogród. Zaczęłam nabierać przekonania, że skończyłam ze smutną samotnością w starym opuszczonym budynku, gdzie dwukrotnie zostałam okradziona. Wnuk odjechał zadowolony, że wszystko jest w porządku, a nawet lepiej, niż sobie to wyobrażał – wspomina pani Marta.

Chce się żyć
Wkrótce okazało się, że w ośrodku mieszka jej koleżanka ze szkoły. – To już zupełnie rozładowało mój niepokój. Koleżanka przekonała mnie, że dom spełnia wszystkie warunki, jakie są potrzebne ludziom trzeciego wieku – mówi pani Marta. W pierwsze święta wielkanocne pogoda była piękna, a słońce, zieleń i kwiaty oglądane z balkonu pokoju sprawiły, że poczuła się szczęśliwa, że jest wśród życzliwych ludzi, że może liczyć na opiekę lekarską i pielęgniarską. W dodatku szybko przekonała się, że ludzie przebywający w ośrodku starają się wspólnie przeżywać święta i prowadzą bardzo towarzyski tryb życia. Dopiero tu zobaczyła, jak szeroki wachlarz możliwości kryje się w murach tego domu.
– Przeboje muzyczne z lat mojej młodości sprawiają, że chce się żyć. Są ciekawe wycieczki, spotkania z interesującymi ludźmi, imprezy okolicznościowe. Tu nie ma czasu na rozmyślania, smutek i nudę. Owszem, zdarzają się chwile refleksji i zadumy. Wiem jednak, że mój nowy dom zapewnia mi bezpieczeństwo i opiekę, o którą w starszym wieku tak bardzo trudno – mówi 81-letnia pensjonariuszka. – Staramy się stworzyć naszym pensjonariuszom jak najlepsze warunki. Święta są takim okresem, w którym szczególnie zależy nam na podtrzymaniu rodzinnej atmosfery. Kucharki przygotowują wówczas specjalne potrawy, dbamy też o wystrój, w którego przygotowanie pensjonariusze bardzo chętnie się angażują – mówi Ewa Demetraki-Paleolog, dyrektor DPS.

Komentarze

Dodaj komentarz