Rodzina Mateuszka wciąż wierzy, że syn i brat żyje
Rodzina Mateuszka wciąż wierzy, że syn i brat żyje

W zeszłą środę w wodzisławskim ośrodku zamiejscowym Sądu Okręgowego w Gliwicach zaczął się proces 22-letniego Łukasza N. i 25-letniego Tomasza Z., oskarżonych o zabójstwo ośmioletniego Mateusza D. z Rybnika. Proces toczy się z tzw. wyłączeniem jawności. – Stało się tak na wniosek obrońcy oraz oskarżycieli, ważny interes pokrzywdzonego, ale i dobre obyczaje – powiedział sędzia Tomasz Pawlik, rzecznik gliwickiej Temidy.
Podczas pierwszej wokandy sąd wysłuchał świadków i oskarżonych, ale rzecznik nie zdradza szczegółów. Mówi tylko, że kolejne dwie rozprawy wyznaczono na 16 i 23 maja. Sprawa jest wciąż bardzo tajemnicza. Oskarżeni przyznali się do zbrodni, ale potem odwołali zeznania, ponadto nie znaleziono ciała. Przypomnijmy, iż 6 lutego zeszłego roku chłopczyk zaginął niedaleko swojego bloku w Piaskach. Po południu wybrał się na pobliską górkę, by pozjeżdżać na tzw. jabłuszku, ale nikt go tam nie widział. Kiedy matka wróciła z zakupów, a ojciec z pracy, dziecka nie było. Rodzice zawiadomili policję. Wieczorem ruszyła akcja poszukiwawcza, ale na dworze szalała śnieżyca. W takich warunkach policjanci, strażacy oraz mieszkańcy nie byli w stanie znaleźć żadnych śladów chłopczyka.
Poszukiwania wznawiano kilka razy. Dziecka szukały wytresowane psy sprowadzone z Rzeszowa, a nad okolicą krążył helikopter. Rodzina Mateuszka zaangażowała nawet Krzysztofa Rutkowskiego. Wszystkie próby zakończyły się niczym. Tymczasem do aresztu trafili Tomasz Z. i Łukasz N., opóźnieni umysłowo mieszkańcy Piasków, którym policja zarzucała napastowanie dzieci. Jeden miał obnażać się przed nimi, drugi przez trzy lata gwałcić małoletniego członka swojej rodziny. Poza tym w 2005 roku obaj mieli molestować 15-latka o nieustalonym nazwisku, zaś na początku ubiegłego roku dopuścić się innych czynności seksualnych właśnie wobec Mateusza D., który wkrótce zaginął.
Śledczy skojarzyli fakty i przycisnęli aresztowanych, którzy w końcu przyznali się do zgwałcenia i zamordowania dziecka. Ciało mieli ukryć w lesie pod stosem gałęzi, zresztą wskazali kilka miejsc, gdzie miały się znajdować. Jednak nigdzie nie znaleziono nawet śladów obecności chłopczyka. Potem obaj mężczyźni odwołali zeznania, ale prokuratura oskarżyła ich o to, że działając z zamiarem ewentualnego pozbawienia życia, wspólnie i w porozumieniu, użyli podstępu wobec Mateusza D. Mieli obiecać dziecku, że zaprowadzą je na górkę, gdzie można zjeżdżać na sankach. Następnie siłą zrobili, co chcieli, a potem wykręcili mu ręce i zaczęli bić pięściami po twarzy i głowie, w obawie, że chłopiec opowie wszystko rodzicom. Dziecko miało zginąć na skutek brutalnego pobicia.
Bliscy oskarżonych oraz niektórzy mieszkańcy nie wierzą w winę podejrzanych. Twierdzą, że żaden nie byłby zdolny do tak okrutnej zbrodni. Z kolei rodzice chłopca wciąż wierzą, że ich syn żyje. Przecież nie tak dawno światowe media informowały o dziewczynie, którą szalony adorator więził przez tyle lat, że zdążyła dorosnąć, nim uciekła. Sędzia Pawlik przyznaje, że nieczęsto zdarzają się procesy o zabójstwo, gdy nie ma ciała. – Ale jest to do rozstrzygnięcia. O wszystkim zdecyduje sąd – dodaje. Prokuratura zaznacza, że dysponuje mocnymi dowodami. Niemniej proces będzie miał charakter poszlakowy.

Komentarze

Dodaj komentarz