Franciszka Fojcik z najbliższą rodziną
Franciszka Fojcik z najbliższą rodziną

Franciszka Fojcik z pewnością jest najstarszą mieszkanką miasta i jedną z najbardziej wiekowych osób w naszym regionie. Urodziła się jeszcze w czasach cesarza Wilhelma II w wiosce Kochanowice niedaleko Lublińca. Przyszła na świat dokładnie 28 marca 1905 roku.
– Przeżyłam wojny światowe i powstania. W pobliskich Herbach byli już Moskale, nie Rosjanie, jak „godają” teraz, a właśnie Moskale. W 1914 roku miałam dziewięć lat. O godz. 10 przyszłam do niemieckiej szkoły, a nauczyciel powiedział, że nie będzie lekcji, bo wybuchła wojna. W 1921 roku od granicy polskiej ruszyli na Lubliniec powstańcy śląscy. Prawdziwy huragan. Najgorsza była jednak druga wojna światowa – przekonuje nadzwyczaj dziarska i obdarzona fenomenalną pamięcią starsza pani. Mimo swoich 102 lat nie myli dat i faktów. Rodzina twierdzi, że babcia zawdzięcza sędziwy wiek poczuciu humoru i ciekawości świata. Wciąż pamięta mnóstwo piosenek w języku polskim i niemieckim, które śpiewano w latach jej młodości. Nadal dobrze brzmiącym głosem intonuje „My som chłopcy z Górnego Ślonska”, a zaraz potem „Jak jo chodził do szkoły, uczyły mie rechtory”. Pani Franciszka jest prawdziwą Europejką. Nosi w sobie bowiem dziedzictwo kultur polskiej, niemieckiej i tradycyjnej śląskiej – jak wielu mieszkańców tej ziemi. Oba języki i gwarę zna wybornie. Przodkowie żorzanki pochodzili z Siemianowic Śląskich, ojciec pracował w miejscowej hucie żelaza Laura. Inge Kapetz-Skrobol, siostrzenica jubilatki, zaznacza, że ciocia rozczytywała się w romansach drukowanych po polsku i niemiecku.
Pani Franciszka była najmłodszą z czworga rodzeństwa. Oprócz sióstr Marii i Filomeny miała brata Johanna, który jako żołnierz pruski zginął w bitwie z wojskami brytyjskimi pod Arras (pierwsza wojna światowa).
W 1930 roku pani Franciszka wyszła za żorzanina Wilhelma Fojcika. Małżonkowie nie mieli dzieci. Za to postawili dom przy ulicy Dworcowej, w którym do dziś mieszka jubilatka. Podczas drugiej wojny światowej mąż pani Franciszki został wcielony do Wehrmachtu. Na froncie wschodnim trafił do niewoli sowieckiej. W lutym 1946 roku wrócił ledwie żywy z obozu jenieckiego. Zmarł w 1975 roku. Pani Franciszka nigdy już nie wyszła za mąż. Od lat nie odmawia sobie porannej kawy. Przepada też za kołoczem z serem i posypką. W telewizji najchętniej ogląda teleturniej „Jeden z dziesięciu”, nieraz też włącza odbiornik na „Wiadomości”, ale informacje ze świata polityki psują tylko starszej pani humor.
Z okazji urodzin jubilatkę odwiedziły także dorosłe dzieci pani Inge: Ewa Reibel i Marek Skrobol. Oboje przyjechali z Niemiec, gdzie mieszkają na stałe. Nie zapominają o swoich śląskich korzeniach, wiedzą, że tu jest ich pierwsza ojczyzna. Odwiedzili ją także z kwiatami przedstawiciele żorskiego magistratu i rady dzielnicy.

Komentarze

Dodaj komentarz