20022009
20022009


Wyciek zauważył Ryszard Motyka, właściciel pola, przez które biegną rury na oczyszczalnię. Pisaliśmy niedawno o kłopotach, jakie ten kolektor sprawia właścicielowi, firmie „Best-Eko” oraz rolnikowi, na którego zasiewy co raz wyciekają ścieki. Firma płaci odszkodowania, rolnik liczy straty, konflikty się mnożą. Kolektor jest stary i skorodowany. Wybudowany niegdyś przez kopalnię, z pominięciem podstawowych zasad dla tego typu inwestycji i w niefortunnym miejscu mści się teraz, zatyka i wybija na powierzchnię swoją cuchnącą zawartość.– Zadzwoniliśmy zaraz jak zobaczyliśmy stojącą na polu wodę. Ale nie mogliśmy trafić na nikogo, bo to były wolne majówki. Dlatego trzeba było czekać do 6 maja. Zaraz rano zawiadomiłem kogo trzeba –mówi R.Motyka.Woda najpierw zalała pszenicę, potem zaczęła ściekać do Papieroka. Ok. 11.30 przyjechał samochód „Wuko” i przepchano studzienkę powyżej stawu, na ulicy. Woda zaczęła opadać. Potem przybyli zaalarmowani prezydent miasta, naczelnik Wydziału Komunalnego, pracownicy z Wydziału Ochrony Środowiska i prezes „Best-Eko”. Spisano protokół, dokonano oględzin miejsca, co prawda już 4 dni po wycieku. Jeszcze tego samego dnia miasto powiadomiło o zanieczyszczeniu Państwową Inspekcję Ochrony Środowiska.3 i 5 maja na zbiorniku odbywały się imprezy majowe, konkretnie zaś zawody wędkarskie. Ich uczestnicy poczuli fetor, potem zauważyli także mętną, białawą strużkę wlewającą się do stawu. Nie można było przejść do budki dla zawodników. Dlatego wśród pierwszych zgłaszających rano awarię były koła wędkarskie Borynia i Boguszowice, współgospodarze stawu. Obawiali się powtórzenia się sytuacji z roku ubiegłego, kiedy do stawu też spłynęły ścieki z kolektora.–Nie było śniętych ryb, ale te, które złowili wędkarze, były owrzodzone –mówi Jan Woźniok, prezes koła wędkarskiego nr 83 w Boguszowicach.– Zrozumieliśmy, że chorują. Osobiście zawiozłem do specjalistycznego laboratorium w Katowicach do badania ichtiopatologicznego 10 sztuk – 5 karpi, 2 płocie i 3 karasie.Badania wykazały ostre zapalenie skóry ryb. Trzeba było do stawu wrzucić wapno palone oraz paszę dla ryb z oksytetracykliną. Zbiornik był zamknięty przez 6 tygodni. Wędkarze wydali na tę akcje 1200 zł. Prosili o zwrot katowicki oddział Polskiego Związku Wędkarskiego, ich organ zwierzchni, ale tam akurat było cienko z finansami i w sumie wyłożyli z własnej kieszeni. „Gdyby za te pieniądze zorganizować zawody dla dzieci, to byłaby impreza że szok, z nagrodami, słodyczami i pucharami. A tak to poszło na leczenie ryb” – mówią z żalem wędkarze. Czy tym razem choroba ryb znów się powtórzy?Prezydent Waldemar Socha po wizji lokalnej oświadczył, że sytuacja dojrzała do rozwiązań radykalnych. Trzeba wybudować nowy kolektor.– Szkoda, że o sprawie dowiedzieliśmy się tak późno, cztery dni po wycieku – mówi Bożena Puskarczyk, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa UM .– 2 maja urząd był przecież czynny, niedaleko wycieku jest oczyszczalnia, gdzie dyżur jest pełniony 24 godziny, jest miejski telefon interwencyjny .Można było zareagować wcześniej i nie dopuścić do zanieczyszczenia zbiornika.Wina wydaje się bezsporna, ponosi ją właściciel kolektora - firma „Best-Eko”. Czy zdecyduje się na wybudowanie nowego kolektora, czy ma na to środki finansowe, którędy ewentualnie pobiegną rury, bo dotychczasowy ich przebieg jest niezwykle konfliktogenny?Prezes Bernard Jaskulski był na miejscu w poniedziałek:– Nie wiem dlaczego sygnał o awarii dotarł do nas tak późno. Oczyszczalnię widać z daleka, można było szybko zareagować. My oczywiście pokryjemy straty rolnika i ewentualnie wędkarzy. Ale na pewno nie planujemy radykalnych posunięć. Po pierwsze nowy kolektor to środki finansowe rzędu 1-2 mln zł. A po drugie autostrada, która tędy pobiegnie wyklucza jakiekolwiek kosztowne inwestycje. Przecież byłyby na 2-3 lata.Na placu boju zatem znów zostaje rolnik, Ryszard Motyka, z zalaną pszenicą, której zbiory przynoszą mu laury na rolniczych konkursach...

Komentarze

Dodaj komentarz