Kultura działkowców?

Piękne rabaty, odnowione altanki, zieleń, kwiaty, kwitnące drzewka owocowe – tak wygląda większość ogródków POD Rozkwit w Wodzisławiu. Właściciele o nie dbają, bo też odpoczywają tu od miejskiego zgiełku i codziennych obowiązków. Spędzają czas na łonie natury, plewiąc, i sprzątając. Szkoda tylko, że śmieci wyrzucają za ogrodzenie, do pobliskiego lasu. Czy taka jest kultura działkowca?
– Ręce opadają. Ci ludzie wyrzucają do lasu wszystko, co posprzątają ze swoich altanek, a więc stare kanapy, wiaderka, narzędzia do pracy, ubrania. Jak im nie wstyd – oburza się Tadeusz Czarnuch, leśniczy w Jankowicach. W zeszłym roku razem z wodzisławską młodzieżą posprzątał pobliskie lasy. Wywieziono 130 worków 120-litrowych worków pełnych śmieci. Wydawało się, że będzie dobrze, ale działkowcy wcale nie zaniechali swoich praktyk. – Kiedyś się wkurzę i sam przesypię im te śmieci do ogródków działkowych, bo już chyba nie ma innego sposobu – mówi oburzony leśnik.
Dodaje, że las jest dla wszystkich. – To piękne tereny, staramy się tu nie wycinać żadnych drzew, chyba że jakieś się złamią czy są bardzo chore. Chcemy objąć je patronatem Natura 2000, w planach jest też wytyczenie ścieżek rowerowych. Wszystko dla mieszkańców, więc czemu działkowcy tego nie szanują? Czyżby kultura tych ludzi kończyła się wraz ogrodzeniem ich działki? – pyta leśniczy. Nie boi się obwiniać właścicieli ogródków, bo uważa, że nikt inny nie przyjeżdżałby tu specjalnie, aby wyrzucić stare wiaderko czy ubranie. – Tu nie ma typowych worków ze śmieciami, jakie można spotkać w rowach przy drodze – stwierdza Tadeusz Czarnuch.
Leśniczy przyłapał jedną osobę na gorącym uczynku. – Była wielce zaskoczona i oburzona, że zwróciłem jej uwagę. Niewiele to zmieniło, nie jestem w stanie ciagle tu stać i pilnować, żeby ktoś nie wrzucał świństw do lasu – mówi. Dzikie wysypiska powstają tam, gdzie są bramki wyjściowe z ogródków. Leśniczy o pomoc w wykryciu sprawców poprosił wodzisławską straż miejską. Mundurowi przeszukali śmieci i znaleźli dowody, które mogą świadczyć o tym, że odpady pochodzą od jednego z działkowiczów. Teraz trwa postępowanie. – Jeśli ta osoba przyzna się do winy, zostanie ukarana mandatem, jeśli nie, sprawa trafi do sądu, a wówczas grozi jej grzywna do 5 tys. zł – wyjaśnia Barbara Chrobok, rzeczniczka magistratu.
Przyznaje, że problem dzikich wysypisk w pobliżu Rozkwitu nie jest jedynym tego typu w mieście. – Straż miejska kontroluje, czy obok ogródków są kontenery na śmieci, czy są regularnie opróżniane, ale co z tego? Dziesięć osób podejdzie do kosza, a jedna przerzuci odpady przez płot – dodaje rzeczniczka. Leśniczy przyznaje, że takie kłopoty w zasadzie udało się wyeliminować w Rybniku. – Mam nadzieję, że i tu niektórzy zastanowią się nad tym, co robią. Przecież las jest dla mieszkańców, by mieli gdzie miło spędzić czas z rodziną. Chyba nikt nie lubi wypoczywać na wysypisku – dodaje. Próbowaliśmy dowiedzieć się, co w tej sprawie ma do powiedzenia Władysław Rosołowski, szef POD Rozkwit, ale nie udało się nam z nim skontaktować.

Komentarze

Dodaj komentarz