Czy molestował?


Zygmuntowi C. postawiono zarzut molestowania seksualnego dwóch chłopców i pobicia czteroletniej dziewczynki w Domu Dziecka w Gorzyczkach. Zdarzenia te miały mieć miejsce na przestrzeni lat 1998-2001. Jeden z wychowanków, w obecności biegłego psychologa, opowiedział, jak wychowawca dwukrotnie dotykał jego narządów płciowych. Podobne zeznanie złożył inny chłopiec. W lutym 2001 roku w domu dziecka doszło do kolejnego drastycznego incydentu. Tym razem Zygmunt C. próbował zmusić do jedzenia czteroletnią dziewczynkę. Według świadków szarpał ją, uderzył w twarz, a następnie zamknął w pokoju i nie pozwolił podać jedzenia. W tym czasie toczyło się już przeciwko niemu postępowanie prokuratorskie, a on sam pracował w innej placówce oświatowej, w domu dziecka, będąc już tylko na cząstkowym etacie. Po pobiciu dziewczynki postawiono mu nowy zarzut. Tym razem o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad wychowanką. Doniesienia przeciwko Zygmuntowi C. do prokuratury złożył dyrektor gorzyckiego domu dziecka.– Bez względu na to, czy zapadł wyrok, czy nie, jest skandaliczne, żeby człowiek podejrzany o tak poważne przestępstwa pracował z młodzieżą – mówi pragnąca zachować anonimowość kobieta związana ze sprawą Zygmunta C. – Przecież te sprawy od dość dawna są znane. Nie mówię, żeby go skazywać, bo to może zrobić wyłącznie sąd powszechny. Ale na wszelki wypadek nie powinien być dopuszczony do pracy z dziećmi i młodzieżą.W nowej pracy Zygmunt C. pełni funkcję dyrektora placówki wychowawczej. Przez przełożonych i otoczenie postrzegany jest jako dobry fachowiec i zaradny menedżer. Są nawet w tym kręgu osoby, dla których Zygmunt C. jest wzorem pedagoga.– Znam go od wielu lat i nie mogę w to wszystko uwierzyć – mówi współpracujący z nim kiedyś pedagog. – To jest wstrząsające, więc najlepiej niech ostatecznie wypowie się na ten temat sąd. Tu z jednej strony bardzo łatwo można kogoś skrzywdzić, a nawet zniszczyć na całe życie, ale jednocześnie jak oka w głowie trzeba strzec dobra dziecka. Dlatego nie będę niczego więcej komentować.Do wodzisławskiego sądu rejonowego sprawa trafiła w maju ubiegłego roku. Oskarżony nie przyznaje się do winy i korzysta z prawa odmowy składania wyjaśnień. Jeśli sąd udowodni mu popełnienie zarzucanych przez prokuratora czynów, grozi mu kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Proces od początku jest niejawny. Prawdopodobnie w piątek, 24 maja, zapadnie w tej bulwersującej sprawie wyrok.

Komentarze

Dodaj komentarz