Już nie żył


Do tragedii doszło 16 bm. rano w chodniku na głębokości 300 m w kopalni Marcel. Przy konserwacji kombajnu pracowało tam dwóch górników. Gdy ze stropu posypały się pierwsze odłamki skał, jeden z nich zdążył uskoczyć, drugiemu nie udało się. Wyrobisko zasypane zostało na długości około 20 m.Po powiadomieniu kierownictwa kopalni natychmiast zarządzono akcję ratowniczą. Pod ziemię zjechało 40 ratowników z Marcela i Okręgowej Stacji Ratowniczej w Wodzisławiu Śląskim. Zapadła decyzja o biciu chodników ratunkowych z obu stron zawaliska. Mogło to zwiększyć szansę szybszego dotarcia do zasypanego. Ze stropu do chodnika zawaliło się około trzech tysięcy ton skały.Wysiłek ratowników drążących chodniki ucieczkowe utrudniały napotykane stalowe elementy obudowy zawalonego wyrobiska oraz maszyny górnicze. Cały czas ze stropu sypała się skała, co zagrażało powtórnym zawałem. Choć od rozpoczęcia akcji ratownicy stale nadawali sygnały dźwiękowe w stronę zasypanego kolegi, nie usłyszeli odpowiedzi. Mimo tego ani na moment nie przerwali pracy. W sobotę wieczorem zastęp ratowniczy przebił się do zasypanego. Mężczyzna nie żył. Prawdopodobnie zginął w chwili katastrofy, zmiażdżony walącymi się ze stropu skałami. Miał 33 lata, a w kopalni pracował od 12. Pozostawił żonę i dziewięcioletnią córkę.To już 18. śmiertelny wypadek w górnictwie węgla kamiennego w tym roku.

Komentarze

Dodaj komentarz