Pazerna księgowa


- Nie dziwiła was budowa dwóch domów i luksusowe samochody w rodzinie Moniki T. – pytała prowadząca sprawę sędzia Ewa Tatarczyk jedną z kobiet, występujących w roli świadka. – Nie – padła odpowiedź.- Czy wasz bank zawsze wypłaca pieniądze wyłącznie osobie, która złożyła podpis na blankiecie „KW” – indagowała urzędniczkę banku obsługującego godowski Urząd Gminy. – Tak – odpowiedziała kobieta.Śledztwo wykazało, że nie zawsze. Monika T. przez wiele lat sprytnie zacierała ślady swoich machinacji finansowych. Jej metoda skubania gminnej kasy była na tyle skuteczna, że złodziejstwa nie wykryły nawet kolejne kontrole inspektorów regionalnej izby obrachunkowej. Pazerność urzędniczki osiągnęła taki poziom, że nie gardziła nawet niewielkimi kwotami, wyszarpywanymi za drobne roboty, wykonywane przez rzemieślników na rzecz urzędu gminy. Po prostu fałszowała podpis właściciela firmy i pobierała z ulokowanego piętro niżej banku należne wykonawcy pieniądze. Jeden z nich zeznał, że tylko do tysiąca złotych płacono za wykonaną pracę gotówką.Wyciągała też pieniądze z pracowniczej kasy zapomogowo-pożyczkowej, fałszując podpis któregoś z urzędników magistratu. Jak wykazało śledztwo, najwięcej udało się jej nakraść ze zręcznie gromadzonych nadwyżek pieniędzy, wpłacanych na ZUS pracowników urzędu. Mechanizm polegał na tym, że specjalnie zawyżała konieczną do wpłacenia kwotę, by potem, manipulując dokumentami finansowymi, pobrać resztę, ale tym razem już do swojej kieszeni. Uprawianie tego procederu udało się jej udowodnić tylko za lata 1996 – 2000.Wpadła w trakcie wewnętrznej kontroli. Nikt nie przypuszczał, że mogła nakraść aż tyle. Dopiero oficerowie wydziału przestępstw gospodarczych komendy powiatowej policji wyciągnęli na światło dzienne prawdziwy rozmiar przestępczej działalności pazernej księgowej.Gdy sprawa wyszła na jaw, uciekła na L4. Z domu zadzwoniła do jednej z koleżanek z pracy i powiedziała: „Żegnaj”. Ta, tknięta złym przeczuciem, natychmiast udała się do niej. Monika T. po „tabletkowej” próbie samobójstwa, leżała nieprzytomna na tapczanie. Kilka dni później została aresztowana. Grozi jej do 10 lat pozbawienia wolności. Na poczet sądowych roszczeń zabezpieczono majątek wartości 55 tys. zł.Proces księgowej rozpoczął się 13 maja br. przed wodzisławskim sądem rejonowym. Na razie przesłuchano dziewięcioro świadków. Prócz Moniki T., na ławie oskarżonych zasiada również kilka innych osób związanych z urzędem i samorządem gminnym Godowa. Prokurator zarzuca im niedopełnienie obowiązków służbowych, za co grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności.- Znam ją od wielu lat – mówi księgowa jednego z urzędów gminy w powiecie wodzisławskim. – Zawsze była dla mnie wzorem solidnego i kompetentnego urzędnika. Skromna, spokojna, na wskroś znająca swoje rzemiosło zawodowe. Czasem, gdy miałam jakieś wątpliwości związane z pracą w księgowości, dzwoniłam do niej. Wiadomość o jej przestępczej działalności zaszokowała mnie. Cóż, czasem jest tak, że okazja czyni złodzieja. Tylko nie potrafię zrozumieć, jak to mogło trwać tyle lat. Podobno od 1978 roku. Wprost niewiarygodne!.Na sali rozpraw Monika T. siedzi ze wzrokiem wbitym w podłogę. Najmniejszym odruchem nie reaguje na zeznania świadków, w większości koleżanek z pracy. Gdy w korytarzu sądowym dziennikarze zadają jej pytania, milczy. Patrzy tylko błagalnym wzrokiem.

Komentarze

Dodaj komentarz