Tadeusz Dybała od lat choruje na serce. Mimo to działa społecznie i wraz z żoną opiekuje się trzema osobami niepełnosprawnymi, które mieszkają wraz z nimi. Co jakiś czas składa w OPS-ie wniosek o przyznanie dodatku mieszkaniowego. 15 czerwca udał się do sekcji dodatków, by dowiedzieć się o losy ostatniego wniosku, i został, jak mówi, nie tyle obrażony, co upokorzony. – Aleksandra P. i Iwona K., które tak mnie potraktowały, w ogóle nie powinny pracować w instytucji mającej pomagać ludziom – mówi oburzony. Jak dodaje, było to jego kolejne podejście w tej sprawie, która zaczęła się od tego, że nie ma warunków do pracy, więc sąsiadka udostępniła mu swój pokój. Żeby wszystko było zgodne z prawem, zameldował się u niej tymczasowo, stały meldunek nadal mając u siebie.
– I choć 15 stycznia dostałem na to potwierdzenie z urzędu, nagle okazało się, że korzystam z pokoju nielegalnie. Dowiedziałem się też, że płacę zań 140 zł, choć nie płaciłem ani grosza. Odmówiono mi więc dodatku do chwili wymeldowania. Nie mogłem tego pojąć, więc zadawałem pytania i pewnie tak zalazłem za skórę urzędniczkom, że te obrzuciły mnie epitetami. Postanowiły pokazać mi miejsce w szeregu z powodu mojej dociekliwości – przypuszcza Dybała. Feralnego dnia zadał kilka pytań, a w końcu dowiedział się, w jakim poszanowaniu te panie mają petentów. – Jeszcze dobrze nie zamknąłem za sobą drzwi, a usłyszałem: „On jest głupi, (...) on jest poj...y, chory na mózg, a nie na serce”. Słowa te padły z ust kobiet, w dodatku wszystko było słychać na korytarzu – stwierdza Dybała.
Nie zamierza puścić tego płazem. Ma dowód rzeczowy, bo nagrał rozmowę. – Kilka razy dostałem nauczkę, więc czasami noszę przy sobie dyktafon – wyjaśnia. Zaraz poszedł do dyrektora ze skargą na urzędniczki. – On też stwierdził, że takich słów nie wypada używać mężczyźnie, a cóż dopiero kobiecie. Dodał, że jest poruszony tą sytuacją – mówi Tadeusz Dybała. Jak tłumaczy, dodatek przyznano mu dopiero wtedy, gdy wymeldował się od sąsiadki. – Dali mi ponad 400 zł chyba tylko po to, żebym zamknął dziób – mówi bez ogródek. Jego wniosek w sprawie obelg jest już w sądzie. Rybniczanin żąda publicznych przeprosin i nałożenia na kobiety pięciu tys. zł nawiązki na rzecz domu dziecka. A co na to szefostwo OPS-u? – Jeśli pracownice zachowały się tak, jak przedstawił pan Dybała, podejmiemy odpowiednie kroki. Obecnie wyjaśniamy sprawę – mówi dyrektor Jerzy Kajzerek.
Komentarze