Prawie wszyscy moi parafianie mieszkają w blokach. Kolędę przyjmuje blisko 80 proc. z nich – mówi ks. Marek Szkudło
Prawie wszyscy moi parafianie mieszkają w blokach. Kolędę przyjmuje blisko 80 proc. z nich – mówi ks. Marek Szkudło

– Kiedy objąłem tę parafię, należało do niej około 30 tysięcy osób. Kilka lat temu powstały kościoły pw. św. Alberta przy ul. Wielkopolskiej i pw. Matki Boskiej Częstochowskiej przy ul. Szkolnej, więc liczba wiernych spadła o ponad połowę – wspomina ksiądz prałat Szkudło. Jak podkreśla, każda parafia jest cząstką Kościoła powszechnego, a zadaniem kolędy, jak określa się duszpasterskie wizyty księży w domach czy mieszkaniach, jest budowanie więzi i poczucia wspólnoty bądź ich wzmacnianie. – Kościół istnieje dzięki eucharystii. Tam, gdzie jej nie ma, gdzie nie ma liturgii, Kościół nie istnieje, bo to ona jest źródłem życia i podstawą działalności duchowej wspólnoty – wyjaśnia gospodarz Kościoła na Górce, bo właśnie tak nazywają tę świątynię wszyscy jastrzębianie.
Jak w rodzinie
Podkreśla, że jest tu podobna sytuacja jak w rodzinie. W okresie świąt Bożego Narodzenia wszyscy odwiedzamy swoich bliskich, by podtrzymać łączące nas więzy. Podobnie jest w Kościele, gdyż odwiedziny duszpasterskie mają cementować tę wspólnotę. Przecież wszystkich chrześcijan łączą Jezus Chrystus, wiara, nadzieja i miłość, a ksiądz i wierni są jak pasterz i owce. Jeśli kapłan odwiedza domy, wchodzi też w problemy parafian. – Kiedy mówię do ludzi z kościelnej ambony, nikt mi nic nie odpowie. Dialog można prowadzić w trakcie katechezy w salce z dziećmi. Kolęda jest jednak wejściem w życie ludzi, w ich radości i smutki. Nie jest to wcale łatwe zadanie. Czasami trzeba się naprawdę sporo natrudzić, by rozpoznać rzeczywiste problemy tych ludzi – wyjaśnia ks. proboszcz. Jak dodaje, chodzenie po kolędzie nawiązuje do działalności Jezusa, który przyszedł na świat po to, by służyć ludziom i oddać życie za ich zbawienie. Dlatego ksiądz też musi służyć. Nie może zostawiać ludzi z ich problemami, a jeśli wie, że tu istnieje taki czy inny kłopot, musi znaleźć sposób na jego rozwiązanie, na zaradzenie mu. – Nie można iść dalej. Kolęda to nie jest nic łatwego – mówi ks. Marek Szkudło. W tym roku mija 30 lat, jak zaczął chodzić po kolędzie. Zaczynał jako kleryk w jedynej wówczas w Jastrzębiu parafii pw. św. Katarzyny. Zwykle w okresie świąt Bożego Narodzenia posyłano tu diakonów, którzy chodzili po kolędzie, by pomóc księżom w obejściu wszystkich parafian. Wówczas było ich ok. 70 tysięcy. – Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia o tym, że mogę tu kiedyś być proboszczem – mówi ks. Marek.
Kolebka Solidarności
Kilka lat później trafił do nowo wybudowanego Kościoła na Górce, który stał się symbolem jastrzębskich przemian i kolebką śląskiej Solidarności. Ludzie przyjechali tu z różnych stron Polski, ściągnięci możliwością podjęcia pracy w kopalniach i dostania mieszkania bez kłopotu. Wielu mówiło jednak, że jeżeli mieliby gdzie mieszkać w swoich rodzinnych stronach, nigdy by ich nie opuścili. W końcu osiedli w Jastrzębiu. Potrzebny był im kościół. Ta budowa ich zjednoczyła. Przychodzili tu po ciężkiej pracy w kopalni, spędzali całe noce przy betonowaniu. – Ja tego nie pamiętam, ale znam to z przekazu księdza prałata Bernarda Czerneckiego, mojego poprzednika. Z perspektywy lat widzę to, że ludzie pochodzący z różnych zakątków kraju wrośli już w tę rzeczywistość – wspomina ks. Szkudło. Pamięta, że gdy przed 30 laty wszedł do bloku przy ul. Śląskiej, wszystkie drzwi były otwarte. Na spotkanie z księdzem wychodziły całe rodziny. Gdy 18 lat później trafił do tego samego bloku, wchodził do każdego mieszkania, ale drzwi były pozamykane. Nikt nie witał go na korytarzu. – Pytałem: dlaczego tak się pozamykaliście na siebie? Ludzie potwierdzali, że nie ma wśród nich takich więzi. Być może spowodowała to trudna historia, stan wojenny. Stracili do siebie zaufanie. Są zamknięci. Trzeba, by się otworzyli. To zadanie dla księdza. Trzeba im uświadomić, że tworzymy wspólnotę nie tylko przed ołtarzem w kościele, ale też na co dzień. Powinniśmy być wyczuleni na problemy innych ludzi, pomagać sobie nawzajem. Mimo to uważam, że są tu bardziej scaleni niż kiedyś – mówi prałat Szkudło.
Po Wszystkich Świętych
W związku z ogromną liczbą wiernych kolędowanie w parafii pw. Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła rozpoczyna się już w pierwszy weekend po Wszystkich Świętych. Od dwóch lat księża ruszają z duszpasterskimi wizytami tuż po 11 Listopada. To dość wcześnie, ale inaczej nie byliby w stanie odwiedzić wszystkich wiernych. Chcą zdążyć przed 30 stycznia. – W styczniu chodzimy już codziennie. To bardzo męczące, bo do godz. 15 księża są w szkołach, a już od 16 ruszają po kolędzie. W naszej parafii jest zaledwie kilka domów jednorodzinnych, które stoją przy ul. Młyńskiej. Tam kolędę przyjmuje prawie 100 procent mieszkańców. Jeśli chodzi o bloki, to sytuacja nie zmienia się od wielu lat. Co roku księży przyjmuje około 79 procent lokatorów – mówi proboszcz. Ksiądz Szkudło wyjaśnia, że napisy, jakie ministranci zostawiają po wizycie na drzwiach każdego domu (chodzi o litery C+M+B), można rozwinąć na dwa sposoby. Wedle popularniejszego są to pierwsze litery tradycyjnych imion Trzech Króli, którzy w Betlejem oddali pokłon nowo narodzonemu Chrystusowi, a więc Kacpra, Melchiora i Baltazara. Wedle drugiego tłumaczenia jest to skrót od łacińskiego: Christus Mansionem Benedicat, czyli Chrystus błogosławi to mieszkanie. – Obie interpretacje są prawidłowe i nie stoją ze sobą w sprzeczności. Kacper, Melchior i Baltazar idą przecież z nami oddać pokłon Chrystusowi. A w drugim znaczeniu to prośba o błogosławieństwo dla całej rodziny – tłumaczy kapłan.
Dla kapłanów i parafii
Tradycją odwiedzin duszpasterskich jest przekazywanie księżom pieniężnych datków w kopertach. To dobrowolny gest gospodarzy. Na co idzie ta ofiara? – Niewątpliwie są to pieniądze dla parafii, aczkolwiek część z nich stanowi trzynastą pensję dla księży. Jednak w momencie, kiedy były duże potrzeby na budowę np. kościoła lub remonty, kapłani rezygnowali z tych pieniędzy, oddając wszystko na cele parafialne – wyjaśnia ksiądz proboszcz Szkudło.
2

Komentarze

  • Fan WYGRANA 06 sierpnia 2010 09:41Obok Agnieszki Łeppek z Czerwionki-Leszczyn to jest moja konkursowa dziewczyna numer 2 (pretendentka do tytułu). Tak zjawiskowa sylwetka i spojrzenie które sprawia że nie chce oderwać wzroku od monitora zdarza się tylko raz. Super dziewczyna. Pozdrawiam
  • jan wyjasnienie 06 stycznia 2007 21:37Czy naprawde przyswieca temu tak zbozny czyn czy chodzi raczej o kase? Jan Gisonski

Dodaj komentarz