Rybnicka prokuratura przyjęła więc, że była to zwykła samowola budowlana. Na miejscu nie było też dziennika budowy, w którym Piotr Mikołajec, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, chciał od razu wpisać decyzję o wstrzymaniu robót. Dziennik dostarczono mu jeszcze tego samego dnia. – Sposób prowadzenia tych robót urągał nie tylko zasadom sztuki budowlanej, ale i zdrowemu rozsądkowi – komentuje inspektor Mikołajec, który wszczął dwa urzędowe postępowania: jedno w sprawie katastrofy budowlanej, drugie co do zgodności robót z przepisami. Z kolei, jak informuje rybnicka prokuratura, właściciel firmy nie był w stanie przedstawić umowy na wykonanie prac, których, co ciekawe, nie zlecili mu właściciele posesji, ale przyjaciel rodziny.
– To szara strefa usług budowlanych. Spektrum stwierdzonych nieprawidłowości jest bardzo szerokie – mówi Bernadeta Breisa, szefowa Prokuratury Rejonowej w Rybniku. Ofiara to Jan B., emeryt górniczy, którego 16 lipca przyjęto na pół etatu w charakterze brukarza w jednej z rybnickich firm budowlanych. Dwa dni później mężczyzna zginął w wykopie. Wezwani na miejsce strażacy wydobyli ciało spod zwałów muru. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu były rozległe obrażenia wewnętrzne. Następnego dnia inwestorzy zmienili zdanie, ale ich zeznania są sprzeczne. Gdy jeden twierdził, że miał tam powstać zbiornik wody opadowej, drugi mówił o poszukiwaniu rury kanalizacyjnej, którą miano tam wyprowadzić w czasie wylewania fundamentów budynku.
Po co rzeczywiście wykopano dół, próbuje ustalić nadzór budowlany. Jeśli chodziło o wyprowadzenie kanalizacji, to inwestorzy nie potrzebowali osobnego pozwolenia. Gdyby jednak chcieli budować zbiornik wód opadowych, powinni mieć taki dokument. W przypadku budowy przydomowej oczyszczalni konieczne było natomiast zgłoszenie prowadzenia robót.
Komentarze