Urszula Kurlenko-Kolasińska nie chce komentować sprawy. Dr Jan Pruszowski zamierza odwołać się do sądu pracy
Urszula Kurlenko-Kolasińska nie chce komentować sprawy. Dr Jan Pruszowski zamierza odwołać się do sądu pracy


Kiedy dwa tygodnie temu rozstrzygnięto konkurs na stanowisko dyrektora ośrodka, wydawało się, że jego zwycięzca Norbert Prudel niebawem zasiądzie w gabinecie na pierwszym piętrze. Tymczasem wciąż nie ma pisma z urzędu marszałkowskiego o jego nominacji, nie ma też decyzji o zwolnieniu z obowiązków szefowej Urszuli Kurlenko-Kolasińskiej, która rządzi w stylu wręcz cesarskim. W ubiegłym tygodniu wręczyła dwutygodniowe wypowiedzenia szefowi oddziału okulistyki dr. Adamowi Sarzyńskiemu i ordynatorowi oddziału gastrologiczno-wewnętrznego dr. Janowi Pruszowskiemu. – Pani dyrektor powiedziała mi, że nie musi uzasadniać swojej decyzji – mówi dr Proszowski. Twierdzi, że został zwolniony po serii niewygodnych pytań zadanych w związku z nieprawidłowościami w pracowni endoskopowej.
– Jako ordynator odpowiadałem za to, co się tam dzieje – mówi dr Pruszowski. Jak dodaje, pisemnie zwracał uwagę dyrekcji na praktyki dr. Henryka Morawca, który zawarł ze szpitalem umowę na wykonywanie endoskopii w ramach indywidualnej praktyki lekarskiej. Dwa razy zadzwonił, że się nie pojawi. – W pracowni nie może dochodzić do takich sytuacji. To dezorganizuje jej funkcjonowanie i naraża pacjentów na wiele niedogodności – mówi były ordynator. Pani dyrektor nie odpisała na żadne z tych pism. Kiedy doszło do otwartego konfliktu pomiędzy dr. Morawcem i zastępczynią ordynatora oddziału gastrologiczno-wewnętrznego Katarzyną Mrzygłód-Huras, dr Pruszowski stawił się za swoją współpracownicą.
– W końcu pani dyrektor wezwała mnie do swojego gabinetu i wręczyła mi wymówienie – relacjonuje dr Pruszowski. Z dr. Adamem Sarzyńskim nie udało nam się skontaktować. W szpitalu panuje jednak przekonanie, że dyrektorka wyrzuciła go z zemsty, bo zatrudniona jest w oddziale okulistycznym. Od lat była w konflikcie z ordynatorem. Oskarżała go o mobbing. Sprawa trafiła nawet do sądu, ale lekarce nie udało się dowieść, że szef ją prześladował. – Takie postępowanie jest niezgodne z kodeksem etyki lekarskiej. Nie ma wątpliwości, że pani dyrektor ostatnim rzutem na taśmę załatwia swoje prywatne porachunki – mówi neurolog Dariusz Konieczny, szef jastrzębskiego oddziału Izby Lekarskiej.
Dyrektorka nie chciała komentować całej sprawy. Odesłała dziennikarzy do rzecznika prasowego Alicji Brodzkiej. – Pani dyrektor upoważniła mnie jedynie do przekazania informacji, że w naszym zakładzie pracy obowiązuje pełna dyskrecja. Nie będziemy publicznie ujawniali powodów zwolnienia ordynatorów – powiedziała nam pani rzecznik. Obaj ordynatorzy zamierzają bronić się przed sądem pracy.

2

Komentarze

  • angus co dalej? 04 sierpnia 2007 17:37Jak się sprawy mają , czy ordynator okulistyki powrócił a może to pani dyrektor wyleciała?
  • Adaśko a co z specjalizacją na tzw 2 03 sierpnia 2007 22:40komisja oblała panią doktór a ta w obrazie straszy/ jak zwykle/ sądem -ponoć powodem złego przygotowania były trudności z brakiem czasui obowiązkami wobec szpitala! A 4 miesięczne L-4 pani doktor były potrzebne z pewnością na relax! Ma pani "hopla" na punkcie sądów powinna pani być prokuratorem a nie lekarzem / z bożej łaski/

Dodaj komentarz