Sąd nie krył zatrwożenia brakiem skruchy obu oskarżonych
Sąd nie krył zatrwożenia brakiem skruchy obu oskarżonych


Władysław L. i Korneliusz N. nie przyznali się do winy. Sędzia Jacek Szczepara podkreślał w uzasadnieniu wyroku, że ich postawa jest zatrważająca, bo obwiniają mieszkańców osiedla, rodziców, dziecko, ale nie siebie, nie wykazują skruchy. Nie omieszkał podkreślić solidarności w spółdzielni, bo pracownicy bronili oskarżonych jak lwy. Jeden z tych świadków posunął się nawet do złożenia fałszywych zeznań, o czym sędzia powiadomił prokuratora. Wrócił też do wątku kontroli placu, która wedle oskarżonych została przeprowadzona, choć członkowie komisji stwierdzili, że nawet nie przeszli przez plac.
Spacer zamiast kontroli
Jeden zeznał nawet, że kontrolę zaliczono dlatego, że on na chwilę odłączył się od reszty, podbiegł do zjeżdżalni i rzucił na nią okiem. – Zatrważający jest sposób myślenia obu oskarżonych, choć obaj mają wyższe wykształcenie budowlane. Jak mogli twierdzić, że zjeżdżalnia była w należytym stanie, skoro w ciągu 15 lat pomalowano ją i wymieniono ślizg tylko raz? – mówił sędzia. Zwrócił uwagę na słowa prezesa spółdzielni, który stwierdził, że... nic takiego się nie stało, a wypadki się zdarzają! Przypomniał, że kiedy biegli przynieśli na jedną z rozpraw części zjeżdżalni, te rozsypały się na oczach sądu.
Eksperci stwierdzili zresztą, że podziemne części urządzenia były tak przerdzewiałe, że w ogóle nie trzymały się podłoża. Zjeżdżalnia stała tylko z powodu swojego ciężaru. Władysław L. i Korneliusz N. prócz wyroków w zawieszeniu mają zakaz zajmowania funkcji kierowniczych i stanowisk związanych z nadzorem technicznym, robotami budowlanymi i urządzeniami budowlanymi na 10 lat. Obaj dostali ponadto kary grzywny (Władysław L. 15 tys. zł, a Korneliusz N. 10 tys. zł), muszą też opłacić pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych, czyli rodziców dziecka.
Dać im szansę
Władysław L. i Korneliusz N. bez emocji wysłuchali wyroku, a potem szybko opuścili budynek sądu, unikając dziennikarzy. Obaj wciąż pracują w Karliku. I pewnie nikt ich nie zwolni, bo, jak stwierdza prezes Stanisław Faruga, należy im dać szansę. Nie wiadomo, czy złożą apelację. Na pewno odwoływali nie będą się rodzice chłopca Ewelina i Piotr Musiołowie. – Nas wyrok satysfakcjonuje. Bardzo ważny jest 10-letni zakaz zajmowania stanowisk, który oznacza dla oskarżonych śmierć zawodową – stwierdził mecenas Leszek Żołna, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych. – Za wcześnie mówić o składaniu bądź nieskładaniu odwołania od wyroku. Przeanalizujemy sprawę i podejmiemy decyzję – powiedział z kolei prokurator.

1

Komentarze

  • Robert Polskie prawo jest zenujace 02 sierpnia 2007 11:51Przeciez ci ludzi sa winni smierci malego czlowieczka wiec co to ma byc za wyrok kara w zawieszeniu no zenada po prostu powinni dostac po 10 lat odsiadki od razu bez gadania to moze nauczylo by to czegos im podobnych bo takich w tym polskim cyrku mamy mnostwo.

Dodaj komentarz