Na początku mieliśmy kompost raz w roku, teraz dwa razy – mówi dyrektor Sławomir Zdrojewski. W tle: pryzma naturalnego nawozu
Na początku mieliśmy kompost raz w roku, teraz dwa razy – mówi dyrektor Sławomir Zdrojewski. W tle: pryzma naturalnego nawozu


Czy były kary za spalanie odpadów zielonych? Sławomir Zdrojewski, dyrektor ZTK, odpowiada, że nie, ale było straszenie sankcjami. Poza tym problem narastał, a dotyczył zarówno ZTK, jak spółdzielni mieszkaniowych, firm, przeróżnych instytucji i właścicieli obejść prywatnych, bo wszędzie są przecież liście, trawa i gałęzie po cięciach pielęgnacyjnych czy też związanych z inwestycjami. Zakłady jako autor gminnego programu musiały jakoś go rozwiązać, a zaczęły od wygospodarowania miejsca na założenie kompostowni. Ostatecznie wydzielono hektar z 50-hektarowej bazy komunalnej firmy i zakupiono maszynę do rozdrabiania gałęzi, a pierwsze odpady na teren nowego przybytku trafiły jeszcze w 1997 roku. Od tej pory powstaje tu kompost produkowany metodą tzw. pryzm otwartych, czyli doskonały nawóz naturalny, który służy do użyźniania gleby i na gruntach miejskich, i prywatnych.
Wszystko rośnie
– Gdyby nie on, to byśmy biednie wyglądali, bo trzeba by przecież kupować ziemię orną zwaną humusem i nawozy sztuczne – stwierdza dyrektor Zdrojewski. Krystyna Batko uzupełnia, że wystarczy zmieszać kompost z jakimkolwiek podłożem i można sadzić czy siać. – Nie trzeba więcej jak 10-centymetrowej warstwy tego nawozu, a wszystko rośnie jak na drożdżach – dodaje. W zeszłym roku do kompostowni trafiło 5530 m sześc. odpadów zielonych. Powstało z nich 1022 m sześc. kompostu. W tym roku było to odpowiednio 2690 i 711 m sześc. – Są to jednak dane do końca czerwca, tymczasem żniwa, jeśli chodzi o odpady zielone, są jesienią, więc na pewno wyniki będą znacznie lepsze niż w ubiegłym roku – tłumaczy pani kierownik. ZTK zostawiają większość produktu na potrzeby gminy, część sprzedają spółdzielniom, firmom czy osobom prywatnym w cenie 35 zł od metra sześc.
To drogo czy tanio? – Tanio. Metr sześc. humusu kosztuje przecież ponad 20 zł, a to przecież zwykła ziemia orna, nieraz zmieszana z kamieniami i żwirem, tymczasem tu mamy nawóz – odpowiada dyrektor Zdrojewski. Pytanie zatem, czy kompostownia to dobry interes. W zakładach odpowiadają, że na tym się nie zarobi, ale są inne korzyści, których niekiedy nie da się przeliczyć na złotówki. Pierwsza to własny nawóz, druga to znaczne ograniczenie emisji dymów i pyłów do atmosfery, bo to, co uległoby spaleniu, wraca do ziemi, a trzecia to zmniejszenie ilości stosowanych nawozów sztucznych. – Ten nasz kompost zastępuje nawet do 2,5 tony środków chemicznych rocznie, które musielibyśmy kupować do nawożenia gleby. Mówimy oczywiście tylko o zielonych terenach miejskich, a to przecież nie wszystko, bo zainteresowanie nabyciem kompostu jest naprawdę spore – mówi dyrektor.
Ile to kosztuje
Prawda jest jednak taka, że wielu osób nie interesuje możliwość kupna nawozu, tylko pozbycia się odpadów zielonych. Kiedy „Nowiny” napisały o planach resortu środowiska związanych z podniesieniem opłaty za składowanie śmieci, co wymusi ograniczenie ilości tego, co trafia na wysypiska, w redakcji rozdzwoniły się telefony z pytaniami, gdzie i na jakich zasadach można oddawać suchą trawę, liście czy gałęzie. ZTK przyjmują je od wszystkich. Spółdzielnie mieszkaniowe i firmy płacą dziewięć zł za m sześc. liści i traw oraz 18 zł za m sześc. gałęzi. Cena tych ostatnich jest wyższa dlatego, że trzeba je rozdrobnić, a to kosztuje. Żadna taryfa nie dotyczy osób prywatnych, które oddają do metra sześc. odpadów z podwórka. Jeśli przywożą je w godzinach urzędowania zakładów (między 7 a 15), ładunek trafia do kompostowni. W pozostałych porach do dyspozycji jest kontener obok bramy.
– Portier, który dyżuruje przez całą dobę, zapisuje jedynie adres, bo jest nam to potrzebne do ewidencji. Nazwiska tu nie padają. Jeśli natomiast właściciele domów jednorodzinnych przywiozą więcej niż m sześc. zielonych śmieci, to płacą już wedle cennika – zastrzega dyrektor. Jak dodaje, są osoby, które dzwonią z prośbą o zabranie trawy czy liści, bo nie mają możliwości ich dostarczenia. W takich przypadkach trzeba uiścić 1,50 zł za worek o pojemności do 80 litrów. To opłata za transport. Ekipy ZTK nie odbierają zielonych odpadów przy okazji opróżniania kontenerów ze śmieciami, bo spowodowałoby to zamieszanie. Odrębnymi prawami rządzi się akcja Liście, która odbywa się każdej jesieni. Wtedy komunalka odbiera worki wedle harmonogramu. Kto się spóźni lub zagapi, musi sam dostarczyć je do firmy lub poprosić o ich zabranie.


Komunalna kompostownia w Żorach wciąż ma hektar powierzchni, aczkolwiek teraz jest tu więcej urządzeń niż na początku. Niezależnie od tego zakłady przymierzają się do jej rozbudowy i doposażenia w nowy sprzęt, bo stary już się wysłużył. Do wymiany są np. rębak i rozdrabniarka. – Przedsięwzięcie będzie kosztowało 300 tys. zł, z czego 200 tys. pójdzie na modernizację, a 100 tys. na doposażenie. Wszystko ma być gotowe do 2010 roku – wyjaśnia Krystyna Batko. (eg-p)

Komentarze

Dodaj komentarz