– Była tu zła widoczność, a wiele drzew rosło w skrajni jezdni, stwarzając spore zagrożenie dla tirów i ciężarówek z plandekami. Niewiele widzieli też wyjeżdżający z posesji. Projekt zaopiniowała pozytywnie komisja bezpieczeństwa ruchu drogowego przy Ministerstwie Transportu i dzięki temu połowa kosztów inwestycji zostanie sfinansowana w ramach programu Gambit – mówi naczelnik Kopka. Od ronda na krętym odcinku długości ok. 700 m pod topór pójdzie 117 drzew, a wielu mieszkańców, którzy zresztą mają pretensje, że nikt nie poinformował ich nawet o wycince, pyta, czy konieczne są aż tak drastyczne kroki. – Serce się kraje. Pamiętam, jak w 1936 roku sadzili tu te drzewa. Jesienią i wiosną trzeba było grabić liście, ale jest nam żal. Córka to miała wczoraj łzy w oczach – mówi Salomea Bochenek.
Jej syn zasiada w radzie dzielnicy, ale też nie miał pojęcia, że sprawy przybiorą taki obrót. – Nie wiedziałem, że wytną wszystko w pień. Po jednej stronie drzewa rosną metr od krawężnika, więc jest miejsce na barierkę. Interweniowałem w tej sprawie w urzędzie, ale nie ma odzewu. Projekt, który widziałem w magistracie, przewiduje wprawdzie posadzenie ok. 100 drzew, ale minie 20 lat, zanim one jako tako urosną – mówi Jan Bochenek. – Nie będzie roboty z grabieniem liści, a w czasie burz i wichur strachu, że któreś drzewo się złamie. Będzie jaśniej i bezpieczniej – uważa z kolei jedna z kobiet. Argument poprawy bezpieczeństwa nie wszystkich jednak przekonuje. Starszy aspirant Piotr Piórkowski z rybnickiej policji przyznaje zresztą, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy nie wydarzył się tam żaden poważny wypadek.
Niebezpiecznie robi się wtedy, gdy szoferzy przekraczają prędkość. – Niektórzy pędzą nawet 100 km na godzinę i jeszcze wyprzedzają na trzeciego – mówi Arkadiusz Paszak z domu nr 21, który zjawił się w naszej redakcji, by zapytać, jak zapobiec wycince. Obawia się, że gdy poprawi się widoczność, kierowcy będą jeździli jeszcze szybciej. – Jadą na tyle, na ile widzą, nie zwracając często uwagi na znaki drogowe – przyznaje aspirant Piórkowski. – Czemu nikt nie powie, ilu pieszym te drzewa uratowały życie? Chroniły nas przed hałasem i spalinami. Teraz nas zignorowano, ale przypomną sobie, jak będą zbliżały się wybory. Tylko że wtedy nie będzie już tej pięknej zadrzewionej alei – ubolewa Arkadiusz Paszak. Prace mają potrwać do końca wakacji. Będą kosztowały blisko 390 tys. zł.
Komentarze