Tadeusz Mazur nie rozumie, jak urzędnicy mogli wydać pozwolenie na budowę domu, który nie pasuje do całego osiedla
Tadeusz Mazur nie rozumie, jak urzędnicy mogli wydać pozwolenie na budowę domu, który nie pasuje do całego osiedla


– Wszystkie domy na osiedlu są lustrzanym odbiciem, a ten wcale tu nie pasuje – mówi Tadeusz Mazur.
Właścicielka nowego domu twierdzi, że skoro otrzymała legalne pozwolenie na budowę, to ją rozpoczęła.
– Przez rok staraliśmy się o pozwolenie. Na miejscu byli urbaniści i inni fachowcy od budownictwa. Wydano nam warunki zabudowy i pozwolenie na budowę, to zaczęliśmy stawiać swój domek – mówi Aleksandra Piontek.
Państwo Mazurowie wybudowali swój dom piętnaście lat temu. Ich szeregowiec miał być przedostatnim w szeregu. W związku z tym jego zewnętrza ściana, w założeniu mająca być ścianą dylatacyjną, jest grubości zaledwie 19 centymetrów. Przez kilkanaście lat czekali, aż wybuduje się kolejny szeregowiec i osłoni ich ścianę. Kiedy wiosną ubiegłego roku ruszyła budowa sąsiedniego domu, Mazurowie odetchnęli z ulgą. Wkrótce jednak okazało się, że dom nie będzie piętrowy, tylko parterowy. Próbowali się dowiedzieć, kto wydał pozwolenie na taki architektoniczny lapsus.
– Rozumiem moich sąsiadów, dostali pozwolenie, to się budują. Ale dlaczego urzędnicy wydali taką decyzję, tego kompletnie nie rozumiem. Kto nam teraz dobuduje ścianę? – pyta Tadeusz Mazur.
W żorskim magistracie twierdzą, że pozwolenie na budowę zostało wydane zgodnie z prawem. Urzędnicy uważają też, że świeżo wybudowany dom nawiązuje do całości architektury osiedla.
– W warunkach zabudowy określono maksymalną wysokość, szerokość oraz to, że dom musi pasować do całości osiedla – mówi Tomasz Górecki, rzecznik prasowy urzędu miasta. Dodaje, że w przepisach nie ma słowa o tym, że nie można wybudować mniejszego domu.
Innego zdania jest Jolanta Daniel, która projektowała osiedle. W piśmie przygotowanym po interwencji Mazurów oświadczyła: „Pomijając względy praktyczne, jak dymiący komin na wysokości okien sąsiadów i zimna ściana ostatniego z szeregowców, to pozwolenie na wybudowanie takiego domu jest zepsuciem całej koncepcji osiedla. Później mówią, że mamy kiepskich architektów”.
Rozpoczęła się prawna kołomyja, która na chwilę obecną zakończyła się w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie. Wydał on kuriozalny wyrok unieważniający decyzję Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego stwierdzającą, że pozwolenie na budowę domku państwa Piontków zostało wydane niezgodnie z projektem budowy osiedla. Teraz to Mazurowie muszą odwoływać się od tej decyzji.
– To wszystko kosztuje – mówi pani Halina.
Póki co muszą nadal znosić konsekwencje utraty ciepła przez zbyt cienką ścianę i fakt, że kominy sąsiedniego domu wychodzą niemal naprzeciw okien ich sypialni.

Komentarze

Dodaj komentarz