Sąsiedzi są poruszeni wypadkiem maleńkiego Maksymiliana
Sąsiedzi są poruszeni wypadkiem maleńkiego Maksymiliana

Niespełna 16-miesięczny Maksymilian wypadł z okna na pierwszym piętrze i spadł na betonowe schody. Dziecko trafiło do szpitala w Rybniku, a potem do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach. Lekarze określają jego stan jako ciężki. Do wypadku doszło w poniedziałek po godz. 12 w jednym z budynków przy ul. Przemysłowej w dzielnicy Paruszowiec. Niewielki komunalny budynek z cegły sąsiaduje z familokami, pamiętającymi najlepsze czasy byłej huty Silesia. Na parterze mieści się sklep spożywczy, do mieszkania na piętrze, a właściwie na wysokim poddaszu, wchodzi się od podwórka. W niedzielę były tu chrzciny, bo kilka tygodni wcześniej matka chłopczyka urodziła dziewczynkę. W poniedziałkowy ranek była u niej położna, potem kobieta wybrała się na zakupy. A że męża nie było w domu, zostawiła dzieci pod opieką swej matki 51-letniej Agaty Ż. Chłopczyk wypadł przez niskie okno znajdujące się na korytarzu. Dorosłej osobie parapet sięga tu nieco powyżej kolan. – O przebiegu zdarzenia wiemy na razie niewiele. Babcia została co prawda zatrzymana, ale prosto z komendy trafiła do szpitala. We wtorek po południu lekarze nie zgadzali się jeszcze na jej przesłuchanie – mówi Bernadeta Breisa, szefowa rybnickiej prokuratury.
Policjanci szybko zorientowali się, że babcia nie była trzeźwa. Za pierwszym razem alkomat pokazał 1,32 promila, za drugim już więcej, co wskazywało, że ostatnią porcję alkoholu wypiła niedawno. Kobieta nie cieszy się tu zresztą najlepszą opinią. Wiadomo też, że w budynku zdarzały się awantury i interwencje stróżów prawa. – To taka dzielnica. Większość pije, ale mimo wszystko jest raczej spokojnie – kwituje sucho właściciel sklepu. Do rybnickiego szpitala maluch trafił z zaburzeniami świadomości. Gdy stwierdzono poważny uraz czaszkowo-mózgowy, lekarze zdecydowali o przetransportowaniu go do Katowic. Wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej i podłączony do respiratora, przebywa na oddziale intensywnej terapii pod opieką neurochirurgów. W ciągu najbliższych dni rozstrzygnie się kwestia dalszego leczenia, okaże się też, czy będzie konieczna operacja. Sąsiedzi i mieszkańcy Paruszowca są bardzo przejęci wypadkiem małego Maksymiliana. – To bardzo ruchliwy, rezolutny i zawsze uśmiechnięty szkrab. Widywaliśmy go tu, jak spacerował z babcią. Czasem siedział w wózku, ale chyba częściej prowadziła go za rączkę – wspomina mężczyzna w średnim wieku. – Dzieci są ruchliwe, taki wypadek może przydarzyć się każdemu, nawet trzeźwemu – zauważa właściciel sklepu. Matka chłopca wyjaśniła, że do tej pory nie zostawiała dzieci pod opieką babci. Zazwyczaj prosiła o pomoc znajomą z sąsiedztwa. Niestety feralnego dnia ta kobieta była zajęta czymś innym.
– Sprawdzimy, kto i w jakim stopniu naraził to dziecko na niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężki uszczerbek na zdrowiu. Najpierw musimy przesłuchać babcię i ocenić zakres jej odpowiedzialności – mówi prokurator Breisa.

Komentarze

Dodaj komentarz