Lokale socjalne w Rybniku powstały w familokach przy ul. Ogrodowskiego
Lokale socjalne w Rybniku powstały w familokach przy ul. Ogrodowskiego

Zapadł również wyrok eksmisyjny, ale szybko okazało się, że na razie pozostanie on tylko na papierze.
Mając ów wyrok, kobieta zwróciła się do Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. W odpowiedzi dowiedziała się, że na lokal socjalny w Rybniku trzeba czekać sześć lat. Poszła więc do wydziału sądu okręgowego, w którym orzeczono rozwód i eksmisję. W sekretariacie powiedziano jej, że powinna złożyć kolejny pozew o eksmisję. – Gdzie tu sens, gdzie logika? Po co mi drugi wyrok eksmisyjny, skoro nie można wykonać pierwszego? – pyta pani Jadwiga. Jak dodaje, były mąż po wypiciu staje się nieobliczalny, a ona nie życzy najgorszemu wrogowi tego, co przeszła razem z dziećmi. Przy nich jeszcze jakoś się hamował, więc po pracy często spacerowała nawet kilka godzin po mieście, czekając, aż któreś wróci ze szkoły. Tak było niezależnie od tego, czy panował upał, czy mróz.

Policja bezradna
– Interwencje policji dały tylko tyle, że funkcjonariusze, którzy do nas przyjeżdżali, kłaniają mi się na ulicy. Co się pojawili, to pytali, co ten lump znowu narobił. Dzielnicowy bezradnie rozkłada ręce. W ubiegłym roku wybrałam się do magistratu na rozmowę z jednym z wiceprezydentów. Prosiłam o pomoc. Tylko się zdenerwowałam, bo usłyszałam, by w razie potrzeby dorosły syn przemówił mężowi do rozsądku – skarży się pani Jadwiga. W listopadzie ubiegłego roku mąż opuścił więzienie. Nastąpiło to wcześniej, niż się spodziewała. Za dobre sprawowanie zawieszono mu jedną trzecią kary. Wrócił do domu jakby nigdy nic. Jak opowiada pani Jadwiga, korzystał z wszystkiego, ale na nic nie łożył, nie wspominając już o zaległościach w płaceniu alimentów. Na początku było jednak spokojnie.
W styczniu znalazł pracę, po pierwszej wypłacie pojawili się starzy koledzy, znów zaczął pić i urządzać awantury, a ona musiała wzywać policję. W końcu jego kurator widząc, co się dzieje, wystąpił o odwieszenie kary i mężczyzna wrócił za kratki. Pani Jadwiga poszła do magistratu i próbowała wymeldować męża. Dowiedziała się, że mimo rozwodu i wyroku eksmisyjnego nie można tego zrobić zaocznie. I wciąż tkwi w tym samym punkcie, żyjąc w strachu. Mieszka teraz z 15-letnią córką i synem, który studiuje w Rybniku. Gdy po aresztowaniu ojca skończyły się awantury, córka zaczęła się lepiej uczyć. Ale ten spokój szybko może się skończyć, a pani Jadwiga nie jest nawet w stanie dowiedzieć, kiedy były mąż może wyjść na wolność. Są bowiem po rozwodzie, więc ona jest już dla niego osobą postronną.

Regułki i przepisy
Wszędzie recytują jej regułkę o ochronie danych osobowych. Wszystko, co udało jej się zwojować, to niewielkie obniżenie czynszu, która wynika z nienaliczania niektórych opłat za zameldowanego, ale przebywającego w więzieniu eksmęża. – Miał wyrok za znęcanie się nad rodziną. Nie mogę zrozumieć, dlaczego nie mogę się go pozbyć. Trudno mi uwierzyć, żeby w całym mieście nie było lokum dla jednego chłopa. Wygląda na to, że przestępca jest bardziej szanowany niż uczciwi obywatele. Mój były mąż nigdy nie pracował dłużej jak cztery miesiące. Przez całe życie hulał i balował. Teraz wygląda na to, że ja, zarabiając 700 zł miesięcznie, powinnam mu jeszcze wynająć mieszkanie – żali się pani Jadwiga.



Od powstania samorządów miasto nie wznosi budynków mieszkalnych. Co najwyżej urządza lokale socjalne w swoich obiektach. Ostatnio w familokach przy ul. Ogrodowskiego powstało ok. 60 takich mieszkań.



Jeśli gmina nie ma lokali, to...
Wyrok niewiele zmieni

Proszę o pomoc w tej sprawie i doprowadzenie do efektywnej eksmisji byłego męża z mojego mieszkania. On nadużywa alkoholu i codziennie wulgarnie wyzywa domowników. Nie da się tak dłużej żyć – napisała pani Jadwiga do prokuratury, gdy mąż przebywał na warunkowym zwolnieniu. Prokurator rejonowy wystosował wtedy pismo do prezydenta miasta z pytaniem, czy osoby, wobec których zasądzono eksmisję z powodu znęcania się nad rodziną, mogą szybciej otrzymać pomieszczenie tymczasowe. W odpowiedzi napisano, że miasto nie dysponuje takimi lokalami.
Była tam jednak uwaga, iż w pierwszej kolejności przy przydzielaniu mieszkań socjalnych załatwia się wyroki eksmisyjne ciążące na osobach stanowiących zagrożenie dla życia i mienia. W lipcu prezydent poinformował też prokuraturę, iż na realizację czeka ok. 400 wyroków eksmisyjnych z prawem do lokalu socjalnego i ok. 20 wyroków bez takiego prawa, kiedy do wykonania eksmisji potrzebne jest jedynie pomieszczenie zastępcze. – Wiele instytucji próbuje położyć kres przemocy w rodzinie, ale nie przynosi to efektu, jeśli gmina nie ma pomieszczeń tymczasowych – mówi prokurator Aleksander Żukowski. Ustawa o ochronie praw lokatorów i mieszkaniowym zasobie gminy z 2001 roku stanowi, że tworzenie warunków do zaspokajania potrzeb mieszkaniowych wspólnoty samorządowej należy do zadań własnych gminy. Rybnik urządza co roku w swoich zasobach lokale socjalne, ale to kropla w morzu potrzeb. Jeszcze gorzej jest w gminach wiejskich, które na ogół w ogóle nie mają lokali komunalnych. Prokurator Żukowski przyznaje, że z góry uprzedza mieszkanki takich miejscowości, że wyrok eksmisyjny niewiele zmieni, bo gmina nie zapewni lokalu, którego nie ma. Dokąd więc eksmitować niesfornego zięcia, który znęca się nad żoną i uprzykrza życie teściom, będącym właścicielami domu? Prokuratura też podejmuje działania, mające położyć kres takiej gehennie, jeśli na oprawcach ciążą prawomocne wyroki.
– Niezależnie od skierowania do sądu aktu oskarżenia, prokuratura może wysłać oskarżonego albo na leczenie odwykowe, albo na badania stwierdzające, czy jako osoba nadużywająca alkoholu może jeszcze prowadzić samochód. Bywa też, że występuje o zasądzenie od niego lub jego rodziców alimentów lub o zawieszenie, ograniczenie lub pozbawienie władzy rodzicielskiej. Ale to tylko półśrodki. Tym, co wydaje się być najważniejsze, jest uwolnienie kobiety i dzieci od męża i ojca, który wciąż może stanowić dla nich spore zagrożenie. Stąd nasze powództwa w sprawie eksmisji – mówi Aleksander Żukowski. (WaT)



Obowiązuje zasada dobrowolności
Ofiara musi chcieć

Prokuratura może złożyć taki pozew tylko wtedy, gdy osoba dotknięta przemocą chce, by eksmitowano jej męża czy konkubenta. Nie można eksmitować właściciela bądź współwłaściciela domu czy mieszkania. Pozwy dotyczą więc głównie mieszkań komunalnych i spółdzielczych lokatorskich, ale też prywatnych budynków i mieszkań spółdzielczych własnościowych, w których oprawca jest jedynie lokatorem.
Jak tłumaczy prokurator Aleksander Żukowski, przepisy stanowią, że eksmitowanemu trzeba zapewnić lokum. Komornik czeka więc z wykonaniem wyroku, aż gmina wskaże pomieszczenie tymczasowe bądź zainteresowany sam znajdzie sobie dach nad głową. Tymczasowe pomieszczenie trudno nazwać mieszkaniem. Lokal socjalny dla jednej osoby musi mieć przynajmniej 10 m kw. powierzchni, a pomieszczenie tymczasowe to przynajmniej pięć m kw. na osobę i położenie w tej samej miejscowości z dostępem do wody bieżącej i toalety, ale urządzenia sanitarne mogą się znajdować już poza budynkiem. Wymagane są też oświetlenie naturalne i elektryczne oraz możliwość ogrzewania. Jak wyjaśnia prokuratura, do eksmisji dochodzi na ogół w ostateczności. Mężczyźni zwykle bronią się przed nią bardziej niż przed wyrokiem skazującym w sprawie karnej.
– Często najpierw przyznają się do znęcania i dobrowolnie poddają karze, ale potem w procesie cywilnym wszystko przedstawiają zupełnie inaczej i nie chcą przyznać się do winy. Dla wielu mężczyzn pozbawienie ich mieszkania to podcięcie życiowych korzeni. To na ogół dotkliwsza kara od samego wyroku, zwłaszcza że w wielu takich sprawach sądy orzekają kary w zawieszeniu, a kiepska na ogół sytuacja materialna oskarżonego nie pozwala na wymierzenie mu wysokiej grzywny. Taki wyrok nie jest więc aż tak dotkliwy i pozwala się czuć wręcz bezkarnym. Co innego wyrok eksmisyjny, który może postawić na głowie życie takiego człowieka – mówi prokurator Aleksander Żukowski. (WaT)



RYBNIK
Nie tędy droga

Zdarza się, że osoby z wyrokami eksmisyjnymi przeprowadzają się np. do rodziców, znajomych czy konkubiny. Bywają i tacy, którzy nawet unoszą się honorem, ale to wyjątki. Znacznie częściej kobieta sama musi wszcząć postępowanie egzekucyjne, składając stosowny wniosek z odpisem wyroku u komornika. Ale i on nic nie wskóra, jeśli nie znajdzie się lokal zastępczy. Czasem procesy cywilne toczą się wtedy, gdy bohater przebywa w więzieniu. Jego przesłuchanie w ramach tzw. pomocy prawnej odbywa się w zakładzie karnym, a on jest stroną. Niekiedy eksmisja dokonuje się pod nieobecność odsiadującego wyrok skazańca. Komornik nie musi wtedy czekać na pomieszczenie tymczasowe. Zabiera tylko z mieszkania rzeczy osobiste takiej osoby i składa u administratora budynku. W ten sposób można by eksmitować męża rybniczanki, ale jakoś nie może to dojść do skutku. Możliwe jest również wskazanie przez pokrzywdzoną kobietę lokalu tymczasowego, np. pokoju w hotelu. Taką eksmisję wykonano swego czasu w Żorach. Warunek jest tylko jeden: eksmitowany musi mieć pracę, bo bezrobotnego nie weźmie sobie na głowę żaden hotel. Aleksander Żukowski jest przekonany, że po korespondencji z prezydentem w końcu znajdzie się lokal, do którego będzie można wyprowadzić byłego męża pani Jadwigi. Trudno to jednak uznać za sposób na rozwiązywanie takich problemów. (WaT)



W ZGM-ie ostrzegają
Lepiej nie będzie

Jak mówi Aleksander Żukowski, prokuratura rocznie składa od 10 do 15 pozwów o eksmisję. Od 2004 roku nazbierało się ich kilkadziesiąt. Były i procesy, które prokuratura przegrała. Pewne jest jedno: nie należy spodziewać się przełomu na tym polu. Co ciekawe, w Rybniku nie ma żadnego pomieszczenia zastępczego, choć ich urządzenie ze względu na minimalne wymogi byłoby bardzo tanie. Kiepsko jest zresztą nawet z lokalami socjalnymi. W Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej mówią krótko, że jest źle i lepiej nie będzie.
W tym roku dzięki lokalom gminnym wykonano w Rybniku 84 wyroki eksmisyjne, ale w kolejce czekają jeszcze 303. Sytuację komplikuje to, że spółdzielnie, które np. nie mogą eksmitować dłużników z powodu braku miejsca, mogą żądać od miasta odszkodowania. Jedna ze spółdzielni uzyskała już nawet w sądzie pierwszej instancji wyrok, nakazujący gminie wypłatę ponad 500 tys. zł z tego tytułu. Miasto będzie się odwoływało, ale jeśli przegra, będzie musiało wydać te pieniądze. To siódma część kwoty, jaką co roku przeznacza na dotację dla ZGM-u. Jeśli tak się stanie, trudno spodziewać się, że znajdą się pieniądze na kolejne inwestycje mieszkaniowe. (WaT)

Komentarze

Dodaj komentarz