Musiałem obrać wszystkie zimowe jabłka, żeby nie padły łupem złodziei – żali się Józef Piwowarski (na zdjęciu z wnuczką Natalką)
Musiałem obrać wszystkie zimowe jabłka, żeby nie padły łupem złodziei – żali się Józef Piwowarski (na zdjęciu z wnuczką Natalką)


– Przyszło do mnie dwóch mężczyzn, pytając, czy mogą pozbierać jabłka, które leżą pod drzewami. Zgodziłem się, bo wyjątkowo obrodziły. Chłopy wzięli się do roboty. I dobrze, bo jest porządek i nie było os – mówi Józef Wyleżoł z Czerwionki-Leszczyn. Większość złomiarzy porzuciła swój fach z chwilą otwarcia w Czuchowie punktu skupu jabłek na przetwory. – Za kilo płacą 40 groszy. Robota lżejsza i lepiej płatna niż zbieranie złomu. Za 50 kg żelastwa, które trzeba ukraść, a i tak nie ma pewności, czy je przyjmą, dostaje się 10 zł, a za 50 kg jabłek 20 zł – opowiada Zbyszek, złomiarz z czteroletnim stażem.
Jak dodaje, na początku dziennie można było zarobić i 240 zł, teraz ze 100. Każdy medal ma jednak dwie strony. – O mało mnie zawał nie trzasnął, jak poszedłem na działkę. Ktoś ukradł mi wszystkie jabłka – denerwuje się jeden z mieszkańców. Rozgoryczony jest Artur Ratka, bo na sześciu jabłoniach, które rosną na jego działce, nie ma już śladu po jabłkach. Józef Piwowarski ma przy domu trzy drzewa. Tydzień temu około godz. 21 usłyszał jakieś odgłosy na podwórku. Okazało się, że jeden złodziej stoi pod jabłonką, a dwóch na płocie. – Rwali, gdy wybiegłem, ale zaczęli czekać na ulicy – opowiada pan Józef.
Jak dodaje, zawziął się w obronie zimówek, więc ubrał się i zaczął okrążać posesję. – Choć jabłka powinny jeszcze trochę powisieć, to raniutko wziąłem drabinę i obraliśmy je wszystkie. Dojrzewają w budynku gospodarczym – wyjaśnia pan Józef. – Jak się zaczął ten popyt, mąż dwa razy w tygodniu sprawdza, czy jabłka jeszcze wiszą. Na razie nic nie zginęło, ale też działka jest ogrodzona betonowym płotem, a sąsiad przegania intruzów – mówi pani Beata. W ubiegły czwartek rano trzech mężczyzn i kobieta okrążało jeden z ogródków przy ul. Kopalnianej, wieszając się na płocie i trzęsąc gałęziami.
Jednak dostawcy, którzy tego dnia zjawili się w skupie, odchodzili z kwitkiem. – Już nie przyjmują – żałował mężczyzna wiozący na rowerze worek jabłek. – Uruchomienie skupu to dobry pomysł. Dotąd jabłka się wyrzucało, a tak nie poszły na zmarnowanie. Poza tym złomiarze dali spokój kratkom ściekowym czy rynnom, tylko pod koniec trochę przedobrzyli z goleniem drzew – stwierdza Antoni Potępa z Leszczyn. Najgorzej jest w Żorach, gdzie znikały wszystkie owoce, więc ludzie zaczęli ostrzegać się nawet na forum internetowym. Biznes jednak się kończy, więc złomiarze wkrótce wrócą do starych zajęć. Żelastwo, choć za grosze, punkty skupy przyjmują przez cały rok.

4

Komentarze

  • 01 sierpnia 2008 10:02karac za paserstwo niech kazdy pracuje bo pracy jest dosyc ale po co trzeba by bylo odprowadzac podatki no i chodzic na czas do pracy a tak to tu cos ukradnie tam podwedzi i piwo juz jest
  • 01 sierpnia 2008 09:58zgadzam sie z ostatnia wypowiedza paserstwo karane ma byc a nie zapłaci odpracowac
  • Radek Karać paserów... 22 października 2007 06:34A dlaczego nie mówić wprost. Punkty skupu to nic innego jak paserstwo w granicach prawa. Dlaczego nie zrobią nalotów i nie ukażą paserów. Powinno być koniec tzw. NISKIEJ szkodliwości. Niech w ramach odpowiedzialności odrabiają przy sprzątaniu parków, lasów itd.
  • mama biznesmeni 18 października 2007 14:00Oto polska przedsiębiorczość,kto tak szybko potrafi się przebranżowić ?

Dodaj komentarz