Na spotkanie z zabrzańskim kardiochirurgiem zapraszają Longin Chrustowski i Barbara Chudek
Na spotkanie z zabrzańskim kardiochirurgiem zapraszają Longin Chrustowski i Barbara Chudek


– Chcemy oswoić ludzi z tematem. Każdego może spotkać konieczność poddania się transplantacji. Pamiętajmy, że ów dar serca równa się darowi życia. Tymczasem w mijającym roku przeprowadzono o połowę mniej przeszczepów niż w latach poprzednich. Sytuacja stała się doprawdy dramatyczna. Brakuje dawców, a lekarze rzadziej decydują się na tego rodzaju operację. Dlatego dr Saucha przybliży słuchaczom ideę, praktykę i efekty transplantologii. Sam jestem tego żywym dowodem. Noszę bowiem w sobie serce innego człowieka – mówi 63-letni Longin Chrustowski, żorzanin, członek Stowarzyszenia Transplantacji Serca w Zabrzu. Spotkanie z kardiochirurgiem organizuje wespół z Barbarą Chudek, szefową klubu Rebus.
Pan Longin otrzymał nowe serce dwa i pół roku temu. Wcześniej przeszedł cztery zawały. Pierwszy miał miejsce w 1986 roku. Trafił do ówczesnego szpitala górniczego w Jastrzębiu Zdroju. Po opuszczeniu placówki i rehabilitacji wrócił do aktywnego życia. Działał społecznie w radzie dzielnicy i spółdzielni mieszkaniowej. Z zawodu jest technikiem górnikiem. Pracował w kopalni Pniówek. W 1996 roku nastąpił drugi zawał. – O mało nie straciłem wtedy życia. Zasłabłem w domu. Żona wezwała pogotowie ratunkowe. Na miejsce przyjechała karetka z felczerką, która stwierdziła mój zgon. Żona nie przyjęła tego do wiadomości, sama kontynuowała reanimację. Nagle w stetoskopie pojawił się szmer. Żona poprosiła personel karetki o zabranie mnie do szpitala. Trafiłem do kliniki kardiologicznej w Katowicach. Lekarze stwierdzili, że o ile przetrzymam dwie pierwsze doby, będę żył. Przeleżałem pod respiratorem cztery dni – opowiada Chrustowski. Trzeci zawał przeszedł w 1999 roku. Serce było już tak zniszczone, że trafił na stół operacyjny. Niestety, rekonstrukcja lewej komory zakończyła się niepowodzeniem. Chrustowskiemu mógł już pomóc tylko przeszczep.
27 grudnia 2004 roku odebrał telefon z informacją, że za chwilę przyjedzie po niego karetka. – Do kliniki w Zabrzu jechaliśmy zaledwie 28 minut. Nie bałem się operacji. Wręcz przeciwnie, cieszyłem się, że wreszcie otrzymam zdrowe serce. Tymczasem badanie wykazało, że mam zbyt rozrzedzoną krew, co groziło krwotokiem. To był skutek zażywania pewnych leków. Nie było operacji, po pięciu dniach wróciłem do domu – relacjonuje pan Longin.
Transplantacja nie doszła do skutku również za drugim razem. W przypadku Chrustowskiego sprawdziło się porzekadło, iż do trzech razy sztuka. W marcu 2005 roku leżał w szpitalu i tam dopadł go kolejny zawał serca. Karetka zawiozła ciężko chorego żorzanina do Zabrza. Tym razem obyło się bez komplikacji. Od przeszczepu serca pan Longin żyje normalnie. Naturalnie, nie przemęcza się, stosuje dietę i nie pali papierosów. Wcześniej kopcił przez 41 lat. Policzył, że wypalił prawie 300 tys. papierosów. Od 14 lat nie wziął do ust alkoholu.
– Znam dużo osób chorujących na serce. Pomagam im na miarę swoich możliwości. Przede wszystkim służę radą. Mówię, że należy ściśle stosować się do zaleceń lekarza. Nie wolno zapominać o lekarstwach i brać je zgodnie z dobowym terminarzem. Trzeba też odstawić wszystkie używki – podkreśla Chrustowski.

1

Komentarze

  • SENIOR PRZESZCZEP 19 listopada 2007 19:57 ZYCZE PANU LONGINOWI BY ZYL JESZCZE DLUGO I BY KAZDY OCZEKUJACY DOCZEKAL TAKIEGO DARU...

Dodaj komentarz