Koncert trwałby jeszcze pewnie z godzinę, ale muzycy Carrantuohill siłą oderwali Jurka Owsiaka od mikrofonu i znieśli ze sceny
Koncert trwałby jeszcze pewnie z godzinę, ale muzycy Carrantuohill siłą oderwali Jurka Owsiaka od mikrofonu i znieśli ze sceny

Blisko cztery godziny trwał urodzinowy koncert rybnicko-żorskiej grupy folkowej Carrantuohill, która z publicznością, w gronie zaprzyjaźnionych gwiazd estrady i nie tylko, świętowała w sobotę swoje 20-lecie. W dużej sali Teatru Ziemi Rybnickiej muzyka grupy i zaproszonych gości brzmiała wspaniale, szkoda tylko, że przed koncertem nie zdemontowano wszystkich krzeseł. Gdyby były miejsca wyłącznie stojące, założę się, że zabawa rozkręciłaby się na dobre, a tak, choć nogi rwały się do tańca, słuchacze spędzili te blisko cztery godziny wbici w fotele.
Z zaproszonych i awizowanych gwiazd zabrakło jedynie Urszuli Dudziak, która się rozchorowała, ale rozmawiała z Carrantuohillami i publicznością przez telefon.
Koncert miał charakter przekrojowy, zespół przypomniał swoje starsze klasyczne kompozycje, jak „Wyścig skrzypka z diabłem” i przebojowe piosenki z najbardziej wokalnej swojej płyty „Inis”. Te zaśpiewali Robert Kasprzycki i Paweł Kukiz. Ten ostatni pojawił się na scenie z reklamówką, z której wyciągnął w prezencie butelkę „wypędzonego” przez siebie trunku. W ramach rewanżu otrzymał od Carrantuohilli butelkę czerwonego wytrawnego wina, sprowadzonego z Francji specjalnie na jubileusz zespołu i opatrzonego okolicznościową etykietą.
Na rockową nutę zagrał ze śląskimi Irlandczykami gitarzysta Marek Raduli, zaś na jazzową basista Krzysztof Ścierański.
– Wysłali na placówkę do Irlandii takiego wariata jak ja i patrzcie, co się porobiło: Irlandia została celtyckim tygrysem, powstał zespół Carrantuohill, a ja wykradłem Irlandczykom receptę na mieszanie mleka z wódką – mówił przyjaciel zespołu Ernest Bryll – poeta i tłumacz, były ambasador RP w Irlandii. Środowisko literackie reprezentował też Jerzy Illg z wydawnictwa Znak, który opowiedział kilka anegdot dotyczących m.in. spotkań zespołu z noblistami – Wisławą Szymborską, Czesławem Miłoszem i Irlandczykiem Seamusem Heaneyem. Anna Dymna z kolei przy akompaniamencie zespołu czytała irlandzką poezję.
Koniec koncertu byłby pewnie nieco niemrawy, gdyby nie Jerzy Owsiak, który rozruszał i zespół, i publiczność. To za jego sprawą zaśpiewała ona jubilatom „Sto lat”, na które bez wątpienia zasłużyli. Zapewne na trzech bisach by się nie skończyło, ale zmęczeni już muzycy Carrantuohill wynieśli w końcu wodzireja Owsiaka, wbrew jego woli, ze sceny.
– Takich zaprzyjaźnionych kapel mam wiele. Z „Carrantulami” byłem razem w Irlandii i na Przystanku Woodstock. Rozumiemy się już bez słów. Na jednym z Przystanków miałem wrażenie, że przed małą, folkową sceną, gdzie grali właśnie oni, jest większy żar niż przed dużą sceną rockową. Pomyślałem: kurna, oni zabijają naszą scenę... To daje wyobrażenie, jak świetnie grają. Są najlepsi nie tylko w muzyce folkowej, ale też w dokładaniu do muzyki irlandzkiej polskich dźwięków. Mam z tego i ja satysfakcję, bo sam przekonywałem ich, by do swojej muzyki dołączyli perkusję, dołączyli trochę popu i innych gatunków muzycznych, a oni zrobili to naprawdę po mistrzowsku – mówił już po koncercie Jerzy Owsiak.

Komentarze

Dodaj komentarz