Śmierć na chodniku


Żorska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci 72-letniego Eugeniusza O. Mężczyzna w piątek, 30 listopada, zmarł na ulicy. W osiedlowym sklepie kupił bułki. Dochodziła godz. 6.40, kiedy według relacji świadków wyszedł ze sklepu. Chwilę później złapał się za serce i upadł. Do leżącego na chodniku mężczyzny jedna z pracownic sklepu wezwała pogotowie. Dyspozytorka zaczęła wypytywać ją, czy nie czuć od niego alkoholu. Zakładając, że może być pijany, zamiast wysłania karetki powiadomiła policję. Chociaż po przyjeździe na miejsce policjanci natychmiast wezwali ambulans, na ratunek było już za późno. Lekarz, który zjawił się o godz. 7.07, a więc po 30 minutach, mógł stwierdzić już tylko zgon. Ludzie są oburzeni, bo wszystko to działo się zaledwie kilkaset metrów od siedziby pogotowia. – To, że ktoś zasłabł obok sklepu nocnego, nie oznacza, że jest pijany. A poza tym jak można przez telefon stwierdzić stan trzeźwości? Czyli jak się zasłabnie koło sklepu monopolowego, to trzeba się przeczołgać jak najdalej, żeby nie wzięto cię za pijaka? – komentują oburzeni mieszkańcy osiedla.

Komentarze

Dodaj komentarz