Trudno zatem wyobrazić sobie utratę takiej pamiątki, choć takie sytuacje się zdarzają. Tak stało się w przypadku Jolant Skwaruń z Rybnika.
Nasza Czytelniczka pracuje w firmie ochroniarskiej kontrolującej ruch samochodów na terenie kopalni Chwałowice. W sierpniu była z synem na dwutygodniowych wczasach w Turcji. Do dziś nie może się ich nachwalić. Jak większość wczasowiczów miała ze sobą mały, zgrabny aparat cyfrowy. Zrobiła nim blisko 350 przeróżnych zdjęć, które miały być wspaniałą pamiątką z niezapomnianego urlopu. 30 września robiła zakupy w rybnickim Tesco. Przy okazji chciała zgrać zdjęcia z aparatu na płytę CD i zrobić sobie odbitki, bo w punkcie obsługi klienta znajduje się samoobsługowe urządzenie do sczytywania zawartości kart pamięci z aparatów fotograficznych. Takich kart jest kilka rodzajów, urządzenie to ma więc kilka tzw. kieszeni, w które trzeba włożyć kartę odpowiedniego formatu.
Pierwszy błąd
– Poprosiłam o pomoc pracownicę serwisu gwarancyjnego. Ta próbowała włożyć kartę do kilku kolejnych kieszeni. W końcu, gdy próbowała wetknąć ją do zbyt małego otworu, karta się zgięła i zniszczyła. Potem zawołała koleżankę z innego stanowiska. Ta spojrzała na kartę i od razu wetknęła ją do właściwej kieszeni – opowiada Jolanta Skwaruń. Niestety, na monitorze pojawił się napis: błąd karty! Zdjęcia przepadły, choć niewykluczone, że mogłaby je odzyskać jakaś specjalistyczna firma. Pani Jolanta od razu złożyła reklamację. W swoim oświadczeniu napisała, że domaga się 1000 zł tytułem odszkodowania za straty moralne. – Nie mam z Turcji ani jednego zdjęcia, a nieprędko tam znów pojadę. Te zdjęcia były dla mnie naprawdę bezcenne – tłumaczy wysokość swych roszczeń.
Na miejscu w Tesco oddano jej sfatygowaną kartę i, po zasięgnięciu opinii u dyrekcji sklepu, dodano taką samą fabrycznie nową kartę w ramach, jak można się domyślić, rekompensaty. Takie rozwiązanie wcale jej nie zadowalało, więc czekała jeszcze z nadzieją na odpowiedź kierownictwa firmy. Ta napisana językiem bardzo dyplomatycznym rychło nadeszła, ale niczego nie zmieniła. Przedstawiciel Tesco poinformował ją, że przede wszystkim w czasie pamiętnej wizyty w supermarkecie poprosiła ona o pomoc pracownicę serwisu gwarancyjnego, która w zakresie swoich obowiązków nie ma czynności związanych z obsługą urządzenia do sczytywania zdjęć z kart pamięci. Z tym zdaniem firmy powinni radzić sobie sami klienci.
Roszczenia bezzasadne
„Na pani życzenie dyrektor sklepu w drodze jednorazowej decyzji wymienił pani uszkodzoną kartę na nową o wartości 69 zł. Wymiana karty nie oznacza przyjęcia przez Tesco odpowiedzialności za zniszczenie karty, została jedynie podyktowana dbałością o naszych klientów. Dlatego też domaganie się od spółki Tesco kwoty 1000 zł uważamy za bezzasadne i odmawiamy dobrowolnej wypłaty” – czytamy w piśmie. – Wygląda na to, że spotkało mnie wielkie szczęście, że dyrektor wyjątkowo raczył podarować mi kartę pamięci, tyle tylko, że ja tam poszłam nie po nową kartę, ale żeby wywołać zdjęcia – mówi Jolanta Skwaruń. Kilka dni później wybrała się do adwokata, a potem złożyła w sądzie pozew przeciwko Tesco.
– Z naszych ustaleń wynika, że klientka nalegała i tylko dlatego nasza pracownica zdecydowała jej się pomóc, choć nie ma takiego obowiązku. Nie mamy nawet pewności, czy karta już wcześniej nie była uszkodzona. To sprawa nietypowa i traktujemy ją jako wypadek losowy. Zdajemy się na bezstronny sąd, który zapewne znajdzie najlepsze rozwiązanie – powiedział Przemysław Skory, rzecznik prasowy sieci Tesco.
Kazimiera Lalik, doświadczony rzecznik praw konsumentów, urzędująca obecnie w jastrzębskim magistracie, przyznaje, że podobne sprawy trudno rozstrzygać, bo trudno wyliczyć obiektywnie wartość zdjęć. – Najczęściej druga strona nie rozumie kogoś, kto stracił niepowtarzalne fotografie. Najlepiej, gdyby znaleziono rozwiązanie satysfakcjonujące klientkę. Jeśli tak się nie stanie, tylko sąd będzie umiał wymiarkować jej stratę – powiedziała pani rzecznik. (WaT)
Komentarze