Nieraz choroba zaatakuje na ulicy czy w sklepie. Wtedy pacjent musi czekać na przyjazd karetki, choć o jego życiu decydują minuty. – Dlatego chcielibyśmy umieścić defibrylatory w newralgicznych punktach, gdzie codziennie przychodzi mnóstwo ludzi. Na początek zaproponowaliśmy 21 takich miejsc. To dwa supermarkety i jeden hipermaket, budynki magistratu na rynku i przy alei Wojska Polskiego, dworzec autobusowy, klub Rebus, trzy radiowozy policji, siedziba miejskiego ośrodka sportu i rekreacji, komenda straży pożarnej oraz centralne punkty poszczególnych dzielnic – wylicza Wojciech Kałuża, szef klubu radnych Platformy Obywatelskiej, którzy wymyślili całe to przedsięwzięcie.
Samorządowcy PO przygotowali projekt stosownej uchwały, która trafi na forum rady prawdopodobnie jeszcze w grudniu. Szanse na realizację pomysłu są duże, gdyż rajcy PO należą do większości rządzącej Żorami. Prezydent miałby do końca trzeciego kwartału przyszłego roku przedłożyć radzie sprawozdanie z wdrożenia programu. – Upowszechnienie defibrylatorów jest nowatorską ideą. W Polsce mamy już przykłady jej realizacji. Aż 19 tego typu urządzeń zainstalowało miasto Trzebinia, 35 zakupił w tym roku warszawski magistrat, a we wrześniu krakowscy rajcy podjęli stosowną uchwałę w tej sprawie – informuje radny Kałuża.
Nagłe zatrzymanie krążenia jest jedną z najczęstszych przyczyn zgonów. Szacuje się, że w Polsce z tego powodu umiera 70 tys. osób rocznie. Światowe autorytety medyczne wskazały, że automatyczne defibrylatory powinny znajdować się we wszystkich publicznych miejscach. Tam, gdzie je wprowadzono, śmiertelność spadła z 95 do 30 procent, bo, jak tłumaczą kardiolodzy, zatrzymanie krążenia nie oznacza zatrzymania pracy serca. Zaczyna ono jedynie funkcjonować nieprawidłowo i chaotycznie z powodu rozkojarzenia impulsów elektrycznych, które kontrolują jego skurcze, przez co nie może skutecznie pompować krwi. Z tego stanu może wyprowadzić defibrylator. (IrS)
Komentarze