Księdzu Andrzejowi Wieczorkowi we wczesnej młodości marzyło się wojsko. Pan Bóg przeznaczył mu jednak inną służbę. On nie żałuje tego wyboru. Od czterech lat jest proboszczem parafii pw. śś. Cyryla i Metodego w Knurowie, a duszpasterską posługę zaczynał w Jastrzębiu jeszcze w czasach PRL-u i nigdy ich nie zapomni.
Diecezjalny Instytut Akcji Katolickiej Archidiecezji Katowickiej z okazji 20-lecia jego posługi kapłańskiej przyznał mu Medal za Dzieło Ewangelizacji. I pomyśleć, że mało brakowało, a Andrzej Wieczorek zostałby zawodowym żołnierzem. – Jednak w tamtych czasach warunkiem było wstąpienie do partii. Stanąłem więc przed dylematem: zdradzić wiarę dla spełnienia marzeń. Postanowiłem szukać innej drogi w życiu – mówi ks. Wieczorek. Ostatecznie wstąpił do seminarium. Decyzji, którą podjął ponad 20 lat temu, nigdy nie żałował. – Mój wybór był słuszny, zgodny z powołaniem – stwierdza.
Cztery parafie
Pełnił duszpasterską posługę w czterech parafiach i zapewnia, że w tej służbie Bogu i ludziom nie ma miejsca na monotonię. Z radością opowiada o cudach codziennego dnia, które dzieją się w konfesjonale, bo ludzie przychodzą tu czasem po 25, a nawet 40 latach. Każdą ze swoich parafii wspomina serdecznie, bo z każdą był związany. Pierwsze było Jastrzębie, gdzie trafił w 1987 roku. Tu zetknął się z górnikami walczącymi o prawo do wolności, podziemną opozycją, tu spotkał Jacka Kuronia i wielu innych wspaniałych ludzi. Doskonale pamięta moment strajku, wielogodzinną spowiedź górników.
Do dziś wspomina wyprawę do nieistniejącej już kopalni Moszczenica, gdzie wybrał się z księdzem prałatem Bernardem Czerneckim, legendarnym kapelanem Solidarności. – Zjechaliśmy na dół do górników, którzy siedzieli po ciemku, bez wody, choć chciano ich stamtąd wykurzyć. Jak wspaniale prałat z nimi rozmawiał, przekonywał i przekazywał swoją mądrość. Oczywiście, że się bałem. Ale co miałem do stracenia? Co mogła mi zrobić milicja? Spałować? Siniaki się zagoją. Górnicy mieli dużo więcej do stracenia – wspomina proboszcz Wieczorek. Nie tylko pomagał górnikom, ale również razem z nimi uciekał przed milicją. Dzisiaj o jednym z takich zdarzeń mówi swobodnie, choć wtedy wcale nie było mu do śmiechu.
Ucieczka w sutannach
– Byliśmy w kopalni, kiedy zaczęła nas gonić milicja. Sytuację do ucieczki mieliśmy mało komfortową, bo byliśmy w sutannach i sandałach. Mimo to pobiłem rekord sprinterski. Górnik, który zdyszany przybiegł za mną, stwierdził: ale ksiądz ma pędy – wspomina. Kolejną parafią był Wirek. Tu też spotykał się z górnikami. Wprawdzie już bez strachu, bo była już wolna Polska, ale za to zaczęło się zwalnianie ludzi z pracy. Potem był Bieruń, Kobiór i ks. prob. Józef Piesiur, u którego uczył się dbałości o budynek kościoła. Wszystkich swoich proboszczów wspomina jako wspaniałych nauczycieli. O obecnej parafii mówi, że również jest wyjątkowa, pełna ludzi bardzo zaangażowanych i zdolnych. Szeroko otworzył przed nimi drzwi kościoła.
– Kościół jest pełen życia. Proszę przyjść i zobaczyć. Przychodzą tu górnicy w drodze na szychtę i w drodze do domu. Nie wolno zamknąć go na klucz – stwierdza. A co mówi o świętach Bożego Narodzenia? Że są najbardziej przyjemne, rodzinne, kojarzą się z radością. – Dzisiaj świat odrzuca śmierć i cierpienie. A przecież z cierpienia kobiety rodzi się Bóg, czyli nowe życie i rodzina – tłumaczy kapłan, dodając, że święta zbliżają nas do siebie. To czas na dobre słowo. – Przed świętami jest taka tendencja, żeby się nawracać. Ja myślę, że zawsze jest czas na nawracanie się, i to dla każdego – mówi. Szczególnie w pamięć zapadły mu dwa święta, które przeżył już w czasach kapłańskich.
Święta kapłana
Pierwsze spędzał na probostwie, w towarzystwie sześciu księży. Drugie w Wirku, gdzie było miło i rodzinnie, bo też czasy były już spokojniejsze. Jak dodaje, adwent to okres przygotowania na spotkanie z Chrystusem. Trzeba więc koniecznie zwracać uwagę na to, żeby nie przeakcentować stołu, zapominając o człowieku. – Bo jeżeli tak się stanie, to będziemy mieli pięknie nakryty stół, 12 potraw, sianko pod obrusem, pusty talerz na stole i wolne miejsce dla gościa, który jednak niestety pozostanie za zamkniętymi drzwiami – zaznacza proboszcz knurowskiej parafii.
Knurowska parafia znana jest z wielu ciekawych i pożytecznych akcji, jak np. festyn Kreple od Farorza czy tradycyjny bieg im. ks. Jerzego Popiełuszki do jego grobu w Warszawie. – To bynajmniej nie moja zasługa, ale efekt wspaniałej współpracy z wikarymi oraz ludźmi świeckimi, którzy są tu bardzo zaangażowani – mówi skromnie ksiądz proboszcz Andrzej Wieczorek. (MS)
Komentarze