Katarzyna i Eugeniusz Lazarowie, a w tle ich ostatni nabytek: pięknie zdobiony dębowy kredens z początku XX wieku
Katarzyna i Eugeniusz Lazarowie, a w tle ich ostatni nabytek: pięknie zdobiony dębowy kredens z początku XX wieku

Eugeniusz Lazar z Żor pojechał kiedyś na targ staroci w Bytomiu i chciał kupić wszystko. Do domu wrócił z jedną brązową figurką konia. Nie potrafił oprzeć się robocie prawdziwego, jak sądził, prawdziwego mistrza. Wkrótce okazało się, że tego rodzaju podróbek powstało mnóstwo.
– Zapłaciłem frycowe. Figurka była warta 200 zł, a handlarzowi dałem 500 – opowiada pan Eugeniusz. Bytomski targ staroci należy do największych w Polsce, działa od 30 lat. Oprócz niewątpliwych rarytasów spotyka się tam wiele falsyfikatów. Trzeba znać się na rzeczy, by nie stracić dużo pieniędzy i przywieźć do domu same podróbki. – Po pierwszej wpadce sięgnąłem do literatury i internetu. Zdobywałem wiedzę i doświadczenie. Kolekcjonuję stare brązy ze względu na piękny, szlachetny wygląd i znaczenie historyczne. Każdy z tych eksponatów był świadkiem niezwykłych wydarzeń. Niektóre zdobiły pałace i domy bogatych mieszczan. W czasie światowych wojen tułały się po Europie. Aż w końcu trafiły do mnie – podkreśla pan Eugeniusz.

Słabość do metali
Jest rdzennym Ślązakiem. Ze strony mamy wywodzi się z Kleszczowa. Dziadkowie ze strony ojca mieszkali w okolicach Pszczyny. Na co dzień działa w branży hutniczej. Wychodzi więc na to, iż ma słabość do metali. Chętnie opowiada o swojej pasji. Poniekąd do zbierania brązów zachęcił go przyjaciel Stanisław Barosz. Zrozumiał, że pierwsze kroki są trudne i nie da się uniknąć błędów. Im są bardziej dotkliwe, tym potem większa rozwaga w nabywaniu eksponatów. – Najcenniejsze trzymam w domu. Mniej wartościowe w biurze.
Upodobałem sobie style art déco, modny w latach 1920-1940 i secesję. Starsze brązy są znacznie droższe. Poza tym spotyka się je na Górnym Śląsku rzadko. To ciekawe, bo przedwojenne górnośląskie miasta należały do najbogatszych w Europie. Spustoszenia poczyniła druga wojna światowa – tłumaczy.
Zbiór zawiera jeden rarytas. To sygnowane limitowane popiersie Wilhelma II Hohenzollerna (1859-1941), ostatniego cesarza Niemiec i króla Prus, z 1925 roku. Rzeźba była prezentem podwładnych dla dowódcy pułku wojska w Berlinie. Pan Eugeniusz chodził za nią dwa lata. – Stała w jednym z rybnickich antykwariatów. Miało trafić do muzeum w Pszczynie. W końcu antykwariusz uległ i mi je sprzedał – mówi pan Eugeniusz. Innym ciekawym brązem w jego kolekcji jest przedwojenny, sygnowany pies z uciętym do połowy ogonem. Ma 30 cm wysokości i ciekawą historię. Pan Eugeniusz akurat był w antykwariacie w Pszczynie, gdy weszła tam starsza pani właśnie z figurką psa. Dół drewnianego postumentu był pokiereszowany. Kobieta powiedziała, iż w czasie wojny odlew należący do zamożnej rodziny trafił w ręce czerwonoarmistów.

Pies bez złota
Żołnierze sądzili, że w środku figurki znajdą złoto. Dlatego oficer rozpłatał szablą postument, ale wewnątrz nie było oczekiwanych skarbów. – Kupiłem ten brąz. Mógłbym mu dorobić ogon, ale nie chcę, bo jego brak świadczy o skomplikowanej historii Górnego Śląska – wyjaśnia pan Eugeniusz. Jego małżonka Katarzyna zbiera porcelanę. Kolekcjonuje wyroby miśnieńskie i manufaktury Rosenthal. – Najważniejsza jest dla mnie nie cena, ale uroda dzieła. Przepadam za dzbaneczkami i dzbankami na herbatę oraz kawę. Mam ich sporo. O, ten np. liczy sobie już 100 lat – mówi pani Katarzyna. Oboje mają już następcę. Pałeczkę przejmie syn Aleksander, obecnie uczeń klasy maturalnej, który przepada za historią i starociami.



Eugeniusz Lazar kolekcjonuje również stare meble. W takim właśnie stylu urządził swój gabinet. Z osiem lat temu kupił od handlarza staroci secesyjne meble z początku XX wieku. – To komplet, co zdarza się rzadko. Biurko, fotele, zegar i duża biblioteka. Są w idealnym stanie. Handlarz wyjawił, że pochodzą z siedziby sosnowieckiego gestapo. Nie można wykluczyć, że zostały zrabowane przez nazistów – opowiada żorzanin. W gabinecie są także stół, komoda, pomocnik i sześć krzeseł z początku ubiegłego wieku. To robota ręczna mistrzów włoskich. Do salonu trafił najnowszy nabytek pana Eugeniusza: dębowy kredens z ręcznie zdobionymi wkładkami z drewna orzechowego, liczący ok. 100 lat. Stan idealny. Należał do proboszcza z Opola. – Mebel przetransportowaliśmy do mieszkania za pomocą dźwigu. Oczywiście wcześniej trzeba było rozebrać go na mniejsze elementy – mówi pan Eugeniusz. (IrS)



Stare mapy to kolejna pasja Eugeniusza Lazara. Zbiera tylko te, które dotyczą Górnego Śląska, a szczególnie ziemi pszczyńskiej i rybnickiej. Wrażenie robią tajne wojskowe pruskie mapy z XIX wieku. Zaznaczono na nich każdy dom, kładkę na rzece i ścieżkę. To kopalnia wiedzy historycznej. – Interesuje mnie na przykład, co znajdowało się wówczas w Kleszczowie. Kiedyś w okolicy było wiele stawów, dziś zostało kilka. Mam ok. 25 oryginalnych map i wiele reprodukcji. Najcenniejszym przedrukiem jest limitowany zbiór 500 map Śląska, począwszy od najstarszych z XIV i XV wieku, a skończywszy na opracowaniach kartograficznych z lat 30. zeszłego stulecia. Wydawnictwo ukazało się w nakładzie ledwie 500 sztuk. Zdołałem je kupić tylko dzięki zaprzyjaźnionej księgarni w Pszczynie – zapewnia pan Eugeniusz. Ciekawostką w zbiorach żorzanina są również tajne mapy Układu Warszawskiego z lat 50. Dziś można je dostać na targach staroci. (IrS)



Pan Eugeniusz interesuje się również optyką. Zdobył już kilkanaście wiekowych mikroskopów i lunet. Większość wyprodukowały przed wojną niemieckie firmy Leica i Carl Zeiss. – Przywożę je ze specjalistycznych giełd. Wszystkie są na chodzie. Lunety w oprawie z mosiądzu, miedzi czy skóry, wszystkie w idealnym stanie. Na Zachodzie kosztują 1000-1200 euro za sztukę, u nas są znacznie tańsze. To wydatek rzędu 700-800 zł – mówi kolekcjoner. (IrS)

Komentarze

Dodaj komentarz