Urszula i Piotr Macionczykowie z córeczką przed swoim pechowym domem
Urszula i Piotr Macionczykowie z córeczką przed swoim pechowym domem

Urszula i Piotr Macionczykowie z Rybnika twierdzą, że zostali oszukani przez biznesmena, który sprzedał im dom w Czernicy. Powiadomili prokuraturę. Ofertę znaleźli w internecie. Powierzchnia użytkowa budynku w stanie surowym zamkniętym miała liczyć prawie 235 m kw. W trakcie wykańczania domu stwierdzili, że jest mniejsza o 45 m kw.
– Nasze wyliczenia potwierdził pewien emerytowany architekt – oburza się pan Piotr. Nadto Macionczykowie stwierdzili w budynku i na działce mnóstwo usterek. M.in. mieszkanie zalewa woda, okna są nieszczelne, część ścian nie jest ocieplona, taras i posadzka w salonie pękają, a szambo przecieka, choć nie jest jeszcze używane, bo gromadzi się w nim woda z działki. – Na domiar złego nie otrzymaliśmy na ten dom żadnej gwarancji. Brakuje też atestów na okna, drzwi i bramę garażową – denerwuje się pan Piotr. Macionczykowie długo szukali domu dla siebie i dwojga dzieci. W końcu wybrali ten w Czernicy.

Pomyłka architekta
Bardzo im się spodobał. Na pierwszy rzut oka solidna budowla, postawiona w zacisznym miejscu. Właściciel zapewniał, że usunie drobne usterki na własny koszt. – Bez obaw więc sprzedaliśmy duże piękne mieszkanie w Pawłowicach, a pieniądze zainwestowaliśmy w dom. Na czas prac wykończeniowych przenieśliśmy się do teściów. Sądziłem, że szybko uporamy się z robotą. Tymczasem wkrótce wyszła na jaw sprawa z mniejszą powierzchnią użytkową i wspomniane usterki. Zawiadomiliśmy o wszystkim przedsiębiorcę z Rybnika, który sprzedał nam budynek – tłumaczą Macionczykowie.
Biznesmen przyjechał na miejsce wraz z projektantem. Winą miał obarczyć architekta, który pomylił się w wyliczeniach, więc projektant przygotował aneks. Małżonkowie ze zdziwieniem, jak mówią, stwierdzili, że po tym zabiegu powierzchnia użytkowa urosła do 236 m kw. – Otóż architekt włączył do projektu wszystkie podłogi i zakamarki, a także nadbudowę garażu, którą wykonaliśmy sami i za własne pieniądze! – mówi oburzony rybniczanin. Tymczasem ekipa remontowa byłego właściciela próbowała usunąć niektóre usterki. Przesunęła wyżej okna w kuchni, bo meble znalazły się nad parapetem.

Wiedzieli, co biorą
Potem szef firmy osobiście poprawiał kotwy dachowe. Zdaniem pana Piotra zrobił to źle, gdyż woda dalej zalewa mieszkanie. W tej sytuacji Macionczykowie nie chcą, by przedsiębiorca jeszcze coś naprawiał. Domagają się odszkodowania za mniejszą powierzchnię, niż wykazano w księdze wieczystej i liczne błędy w sztuce. – Zaufaliśmy człowiekowi, który zostawił nas na lodzie. Teraz jakieś sto metrów dalej stawia drugi dom, śmiejąc się nam w oczy, a my nie mamy ani mieszkania, ani domu. Najbardziej cierpią nasze dzieci, które codziennie wozimy z Rybnika do szkoły w Czernicy – żalą się oboje. Poprzedni właściciel domu (nie chce ujawnić danych personalnych) twierdzi, że wszystko jest w porządku, a państwo Macionczykowie występują z nieuprawnionymi roszczeniami.
Jak dodaje, widzieli, co biorą, a on nie jestem deweloperem. Budynek postawił na własne potrzeby. Sądził, że otworzy w nim biuro firmy, ale później zmienił plany. – To był budynek bez ścianek działowych, więc może stąd wziął się błąd w obliczeniach – wyjaśnia. Jak dodaje, nie wiedział, że powierzchnia użytkowa jest mniejsza od zapisanej w księdze wieczystej. Architekt przyznał się do błędu. – Na mój koszt przygotował projekt zastępczy zgodny ze stanem faktycznym. Wynika z niego, że teraz powierzchnia jest nawet o 2 m większa niż wykazana w pierwotnym dokumencie. No cóż, państwo Macionczykowie na własną rękę wykonali przybudówkę, więc projektant musiał uwzględnić to w aneksie – zaznacza biznesmen.

Nie zapłaci
Jest gotów naprawić wszystkie usterki, ale nie wypłaci odszkodowania dobrowolnie. Twierdzi, iż techniczne niedoróbki mógłby naprawić szybko i skutecznie. Do wyregulowania drzwi wystarczy tzw. imbus, a szambo można uszczelnić w ciągu jednej dniówki. Dodaje, że pani Urszula wysyłała do niego obraźliwe SMS-y, więc zgłosił sprawę policji. Macionczykowie zaklinają się, że SMS był jeden i nie zawierał obraźliwych treści.



Co mówi projektant? – Wymierzyliśmy budynek. Okazało się, iż podana w księdze wieczystej wielkość dotyczy powierzchni obrysu podłóg, a nie użytkowej. Zresztą polskie prawo budowlane nie definiuje jednoznacznie, co to jest powierzchnia użytkowa. Błędy wynikają m.in. ze sposobu jej liczenia. W tej sytuacji, w ramach gwarancji, wykonaliśmy aneks do projektu. Znalazły się w nim sugestie nabywcy. To właśnie on chciał uwzględnienia pomieszczenia nad garażem. Jeśli klient wykaże, że w wyniku błędu projektanta poniósł jakieś szkody, przysługuje mu odszkodowanie. Wolałbym jednak, żeby takie sytuacje nie miały miejsca. Jest nam bardzo przykro. Sądziłem, że sprawa jest wyjaśniona – mówi projektant, prosząc o zachowanie jego nazwiska do wiadomości redakcji. (IrS)



Bernadeta Breisa, prokurator rejonowy w Rybniku, radzi, by sprawy dotyczące roszczeń finansowych najlepiej rozstrzygać w sądzie z powództwa cywilnego. Tylko taki tryb gwarantuje uzyskanie ewentualnego odszkodowania. Prokuratura może postawić zarzuty i przyczynić się do skazania przestępcy w trybie karnym, ale nie załatwi wszystkiego. Nie unieważni np. niekorzystnej umowy i wynikających z niej skutków prawnych. Poszkodowany nie odzyska więc pieniędzy czy też innych dóbr materialnych. Może mieć jedynie satysfakcję ze skazania sprawcy. – Ludzie często przychodzą do nas, bo to nie kosztuje. Ponadto prokurator i policjant są zobowiązani do poczynienia ustaleń w danej sprawie. Droga cywilna jest dużo trudniejsza. Przede wszystkim płatna i trwa czasami latami – wyjaśnia pani prokurator. (IrS)

3

Komentarze

  • Pool Niby tacy biedni , ataki dom kupili ! ? 02 marca 2008 18:52
  • Marysia i Marian K. 09 stycznia 2008 11:44A my Wam współczujemy.Tyle chamstwa.Może i tego "biznesmena"ktoś w życiu "wyjaji"
  • klo dom 08 stycznia 2008 08:32Idiotów nie sieją ,rodzą się sami.

Dodaj komentarz