Pracownicy wodzisławskich SKM licznie przybyli na sesję. Ich obawy przedstawił Kazimierz Piechaczek, szef zakładowej Solidarności
Pracownicy wodzisławskich SKM licznie przybyli na sesję. Ich obawy przedstawił Kazimierz Piechaczek, szef zakładowej Solidarności

Pomimo wielu wątpliwości radni zdecydowali, że nastąpi to już od stycznia. Zmiany te niepokoją pracowników, którzy obawiają się, że mogą zostać bez pracy.
Służby Komunalne Wodzisławia każdego roku muszą być dotowane z miejskiej kasy. Strata wynosi średnio około 300 tys. zł rocznie. Na koniec ubiegłego roku wyniosła aż 490 tys. zł, w tym roku będzie to również ponad 400 tys. zł. Jak wykazał zlecony przez prezydenta miasta zewnętrzny audyt finansowy, przyczyną złej kondycji finansowej SKM jest przestarzała forma organizacyjna zakładu, przez co nie ma on możliwości zarabiania.
Większość zleceń to te z miasta i podległych mu jednostek. Usługi firma wykonuje zatem po kosztach. Mocno wyeksploatowany sprzęt również nie pozwala na konkurowanie z innymi przedsiębiorstwami. – Oprócz bieżących usług remontowych, SKM realizuje również inne miejskie inwestycje, które zazwyczaj wymagają dużego zaangażowania siły roboczej i czasu. To powoduje, że firma jest zablokowana, by przyjmować inne zlecenia, które przyniosłyby jej zyski – uważa Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia Śląskiego.
Rozwiązaniem tej sytuacji ma być przekształcenie służb komunalnych w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, której jedynym udziałowcem będzie miasto. W planach był też nieco łagodniejszy wariant polegający na restrukturyzacji SKM i wyodrębnieniu z nich spółki. Wówczas część zakładu pod nazwą Służby Komunalne Miasta nadal świadczyłaby usługi na rzecz miasta, zaś nowo powołana spółka startowałaby w przetargach i świadczyła usługi na zewnętrz. I choć prezydent miasta optował za tym pomysłem, to jednak okazało się, że jest to niemożliwe. Przeszkodą są przepisy ustawy o finansach publicznych, które nie zezwalają miastu przekazywać dotacji na spłatę zadłużenia.
– Całkowita likwidacja służb i przekształcenie ich w spółkę jest zatem jedyną możliwością na oddłużenie zakładu – uważa prezydent Kieca, który taki projekt reorganizacji zakładu przedstawił radnym na listopadowej sesji. Radni mieli jednak wątpliwości, czy taki kierunek jest właściwy, i zdecydowali, że chcą zapoznać się z sytuacją finansową SKM oraz poznać opinie ekspertów o proponowanych przez prezydenta zmianach. W minionym tygodniu radni odwiedzili służby komunalne, analizowali finanse zakładu i spotkali się też z jego załogą.
Pracownicy SKM stanowczo sprzeciwiają się przekształceniu zakładu w spółkę. Boją się o miejsca pracy. – W roku 1990 podobnie restrukturyzowano nasz zakład. Najpierw go zlikwidowano, a potem przekształcano w spółkę. Pięć lat później ta padła i powtórnie przejmowało ją miasto. Obawiamy się, że tak się stanie i tym razem. Możemy zostać bez pracy – mówił Kazimierz Piechaczek, przewodniczący NSZZ Solidarność. – Nie mamy pewności, że miasto przekaże nam pieniądze na zakup nowego sprzętu i w przyszłości nie zacznie sprzedawać swoich udziałów innym podmiotom – stwierdził z kolei Janusz Ryszkiewicz, członek Rady Pracowników SKM.
Mieczysław Kieca próbował rozwiać te obawy: – Różnica pomiędzy rokiem 1990 a 2007 polega na tym, że nie powołujemy spółki prywatnej, a ze 100-procentowym udziałem miasta. Miasto będzie jedynym udziałowcem. Wszystkie osoby dotychczas zatrudnione w SKM będą nadal pracować. W projekcie budżetu mamy już zarezerwowane 1,352 mln zł dla SKM. Być może okaże się, że będziemy mogli przekazać dodatkowe 3,3 mln zł, które są na razie przeznaczone na spłatę kredytu, jaki planowaliśmy zaciągnąć. Ale z ostatnich wyliczeń wynika, że nie będziemy musieli łatać dziury budżetowej – wyjaśniał prezydent. Mimo tych wyjaśnień związki zawodowe negatywnie zaopiniowały proponowane zmiany. – Nie jesteśmy przeciwni spółce, ale uważamy, że najpierw trzeba oddłużyć nasz zakład, doinwestować, a potem przekształcić w spółkę. Inaczej sobie nie poradzimy – podkreślał Kazimierz Piechaczek. Podobną opinię, używając życiowego porównania, wyraził radny Roman Szamatowicz: – To jest jak z zamążpójściem córki. Najpierw wyposażamy ją w posag.
Po tej dyskusji radni przystąpili do głosowania w sprawie przyszłości służb komunalnych. Za likwidacją zakładu i przekształcenie go w spółkę opowiedziało się 11 radnych, 10 było przeciw.

Komentarze

Dodaj komentarz