Michał Gajda zmodernizował dom, który trzeba wyburzyć
Michał Gajda zmodernizował dom, który trzeba wyburzyć

Właściciele nieruchomości w pasie planowanej A1 mieli korzystać z ułatwień przy załatwianiu formalności pod budowę nowych domów. – Okazuje się, że czekają tak samo długo jak inni – żali się Michał Gajda z Żor Rownia.
Jak zaznacza, ma pretensje do twórców ogólnopolskich przepisów, które spowalniają wszelkie decyzje. – Jako jedni z ostatnich mieszkańców Rownia otrzymaliśmy pismo Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad z informacją o przeznaczeniu domu do wyburzenia. Na naszym terenie stoją dwa budynki. Jeden zajmuję ja z rodziną, drugi moi rodzice. Do końca nie wiedzieliśmy, co będzie. W końcu postanowiono wyburzyć tylko nasz dom. Rodzice będą mieli więc autostradę dosłownie pod oknami – dziwi się pan Michał. Z końcem maja ubiegłego roku Gajdowie podpisali akt notarialny o zbyciu nieruchomości na rzecz skarbu państwa. Dostali tylko rok na wyprowadzkę, ale przedstawiciel dyrekcji zapewniał, że wszystkie formalności związane z budową w przypadku przesiedleńców będą załatwiane niemal od ręki. Roczny termin obowiązuje właścicieli wszystkich domów do wyburzenia. Sęk w tym, że inni dostali akt notarialny znacznie szybciej niż pan Michał. Ponadto wielu osobom wydłużono termin. W przypadku Gajdów nie wchodzi to w grę. Inwestor chce bowiem jak najszybciej rozpocząć budowę odcinka A1 Bełk – Świerklany, gdyż i tak ma spory poślizg spowodowany protestem rownian. W czerwcu na konto Gajdów wpłynęły pieniądze. – Nie był to dogodny moment, bo wkrótce drastycznie zdrożały działki i materiały budowlane, więc pieniądze sporo straciły na wartości – stwierdza pan Michał. Gajdowie poświęcili dużo czasu na znalezienie odpowiedniej działki, bo takiej decyzji nie podejmuje się z dnia na dzień. Wreszcie kupili parcelę w Rogoźnej i zlecili wykonanie projektu budynku.
Zgodnie z przepisami złożyli projekt do zatwierdzenia w magistracie. – Okazało się, że trzeba go uzupełnić i... zmienić nazwę, bo nie powinna obejmować przyłącza wody i przydomowej oczyszczalni ścieków. Dokonanie tej zmiany trochę trwało – mówi pan Michał. Na początku sierpnia Gajdowie złożyli w Vattenfallu wniosek o doprowadzenie sieci energetycznej do nowej działki. Do tej pory są bez prądu, gdyż dostawca wyznaczył sobie termin na 17 marca. Miało być łatwiej i szybciej, a jest długo i zawile. Wszystko wskazuje na to, że pan Michał z rodziną będzie musiał pomieszkać z rodzicami i patrzeć na wyburzanie swojego domu, który gruntownie zmodernizował. Po kilku latach dowiedział się, że ma zniknąć z powierzchni ziemi.



Jak zapewnia Tomasz Górecki, magistracki rzecznik, urząd miasta i tak wydaje decyzje szybko jak na polskie warunki. – 21 grudnia pan Gajda złożył wniosek o pozwolenie na budowę. 3 stycznia urzędniczki wysłały mu pismo z prośbą o uzupełnienie i zmianę nazwy projektu. Ma to znaczenie prawne, bo o ile do budowy domu potrzebne jest zezwolenie, to do wykonania przyłącza wody i oczyszczalni już nie. Wystarczy powiadomić urząd. Dlatego te sprawy należy rozdzielić. Ponadto projektant zapomniał nanieść pomiar odległość przyszłego budynku od sąsiedniej działki. I nie ma znaczenia, że grunt należy do tego samego właściciela. 17 stycznia ten pan złożył poprawiony projekt. Postaramy się załatwić sprawę jak najszybciej – wyjaśnia. (IrS)

Komentarze

Dodaj komentarz