Aleksander Szołtysek
Aleksander Szołtysek

Z końcem stycznia zakończył się w polskim żużlu okres transferowy. Drużyna rybnickiego RKM-u z prawdziwej międzynarodówki zmieniła się w zespół młodzieżowo-sanatoryjny. Kontraktami z innymi klubami związali się m.in. Anglik Chris Harris, Niemiec Martin Smolinski i Rosjanin Renat Gafurow. Inny Rosjanin, choć z polskim paszportem Roman Poważny, z którego de facto RKM zrobił Europejczyka, a którego postawa w ostatnich sezonach część kibiców zwyczajnie irytowała, przeniósł się do ekstraligowej Marmy Rzeszów. Niewyjaśniona jest do końca sytuacja Australijczyka Rory’ego Schleina, który w rybnickim zespole startować raczej nie chce. Pozostali w drużynie rekinów Rosjanin Denis Gizatulin i Roman Chromik, ten ostatni będzie jedynym w zespole seniorem rybnickiego chowu. Świeżo upieczony senior Wojciech Druchniak zdecydował się na roczny związek z II-ligowym klubem z Krosna, zaś Rafała Szombierskiego w składzie zespołu kierownictwo RKM-u już nie chce. Niedawno podpisał on tzw. kontrakt warszawski (formalna przynależność klubowa pozwalająca uniknąć rocznej karencji) z klubem z Ostrowa Wlkp. Z nazwiskami nowo pozyskanych zawodników wiąże się raczej więcej znaków zapytania niż pewności. Niedawni ekstraligowcy, którym w ubiegłym roku wiodło się nie najlepiej – doświadczony Maciej Kuciapa i nieco młodszy Piotr Świderski – związali się z Rybnikiem, by poszukać zagubionej gdzieś wysokiej dyspozycji. Sternicy RKM-u liczą, że będą liderami zespołu, ale pewności nie ma. Młodszy duet Szwed Sebastian Alden i pozyskany tuż przed końcem okresu transferowego Duńczyk Henrik Meller też praktycznie niczego nie gwarantują. Mimo to prezes RKM-u Aleksander Szołtysek jest dobrej myśli. Chce, by drużyna zapewniła sobie przede wszystkim utrzymanie w I lidze, a jeśli stać ją będzie na coś więcej, to postara się, by wykorzystała wszystkie szanse na lepsze miejsce, które nadarzą się w trakcie sezonu.
– Czy ten odpływ zawodników nie uderza w wizerunek klubu wiarygodnego, godnego zaufania budowany przez pana przez kilka ostatnich lat?
– Trudno mówić w kontekście transferów o wizerunku klubu. Odeszli m.in. zawodnicy, którzy dostali od nas wolną rękę, bo więcej robili zamieszania, niż zdobywali punktów i psuli opinię o naszym klubie nie zawsze odpowiedzialnymi wypowiedziami. Sprawa Harrisa i Jeleniewskiego jest powszechnie znana i nie ma co do tego wracać. Z Gafurowem i Gizatulinem sytuacja wyglądała podobnie. Nasz klub borykał się w pewnym momencie z kłopotami finansowymi. Chyba obawiali się, że sobie z nimi nie poradzimy i szukali lepszej lub gorszej alternatywy. Gafurow podpisał kontrakt w Gdańsku, a Gizatulin w Zielonej Górze. Były to pisma albo w ogóle bez daty albo z nieaktualną datą i na dobrą sprawę oba nadawały się do obalenia. Moglibyśmy doprowadzić do rocznego zawieszenia Gafurowa, ale nie chcemy tego robić. W każdym razie mamy w drużynie zawodników, którym przede wszystkim zależy na zdobywaniu punktów. Myślę, że możemy być pewni pełnego zaangażowania i profesjonalizmu z ich strony. Rozmowy z Kuciapą i Świderskim były krótkie i konkretne. Powiedzmy sobie jasno, patrząc na siłę i determinację pretendentów do awansu, nie stać nas na rywalizowanie z nimi. Koncepcja początkowa była nieco inna: trzon zespołu mieli tworzyć Harris, Jeleniewski, Kuciapa i Świderski, ale gdy nie udało się zakontraktować pierwszych dwóch, trzeba było ją zmienić. Stwierdziliśmy, że nie ma co ładować się w jakieś horrendalne koszty, ale skupić się na zbudowaniu drużyny, która z jednej strony będzie w stanie wygrywać na własnym torze i utrzymać się w I lidze, a z drugiej pozwoli na utrzymanie stabilnej sytuacji finansowej klubu. Nie możemy roztrwonić potencjału naszej młodzieży, która w ubiegłym roku zdobyła drużynowe mistrzostwo Polski. W ubiegłym roku mieliśmy dziewięciu seniorów, teraz będzie ich tylko pięciu i tu otwiera się szansa dla naszej młodzieży. Patryk Pawlaszczyk, który podpisał z nami kontrakt zawodowy, ma duże szanse stać się zawodnikiem, który tym seniorom będzie deptać po piętach.
W ubiegłym roku poważnym problemem był brak komunikacji w drużynie. Problemy z językiem angielskim ma w Polsce wielu trenerów. Zważywszy na fakt, że w naszej lidze jeździ cała rzesza obcokrajowców, trudno nazwać to inaczej jak brakiem profesjonalizmu. Kontakt trenera z zawodnikiem jest jednak kwestią kluczową. W minionym sezonie mieliśmy w naszej drużynie grupki. Osobno trzymali się zawodnicy z Coventry – Harris, Schlein i Smolinski, osobno Rosjanie i Poważny. Trzecią grupę tworzyli nasi wychowankowie. Nic dobrego z tego wyniknąć nie mogło. Kuciapa i Świderski powinni bez problemu znaleźć wspólny język z pozostałymi zawodnikami. Mam nadzieję, że z ich doświadczeń zechcą skorzystać nasi juniorzy. Mam nadzieję, że powtórzą oni swój ubiegłoroczny sukces i znów wygrają młodzieżowe drużynowe mistrzostwa Polski. Nie wywieramy w tym roku na zawodnikach żadnej presji. Ubiegłorocznym objawieniem była drużyna z Poznania. Bez wielkich gwiazd, tworząc zgrany zespół, jeździła sobie nieobciążona wielkimi wymaganiami i o mało co nie znalazła się w pierwszej czwórce. W poprzednim sezonie nasz skład zmieniał się praktycznie z meczu na mecz. Teraz zawodników będzie mniej, ale też w większym stopniu będą oni odpowiadać za wyniki drużyny. Nie będzie takiej walki o miejsce w składzie, ale za to kluczowi zawodnicy są „przyspawani” do RKM-u, dla nich sprawą priorytetową będą starty w naszej drużynie.
– Na jakich warunkach będzie startować w zespole Roman Chromik?
– Doszliśmy do wniosku, że ten akurat zawodnik najlepsze wyniki osiągał, gdy łączył go z klubem kontrakt amatorski. W tym roku to kontrakt, który nazwałbym półamatorskim. Nie dostał z klubu żadnych pieniędzy za podpisanie kontraktu czy na przygotowanie się do sezonu. Zgodnie z aneksem technicznym do jego kontraktu mamy mu przygotować dwa kompletne motocykle z silnikami GM-a. Od średniej biegopunktowej, z jaką zakończy sezon, zależy, czy jako premię otrzyma na własność czy to jeden, czy oba silniki. To korzystna perspektywa dla tego zawodnika, bo po tegorocznym sezonie przestanie obowiązywać kontrakt łączący go z naszym klubem. Chromik zawsze był wobec naszego klubu bardzo lojalny i dlatego otrzymał od nas zapewnienie, że jeśli nie zejdzie poniżej określonej średniej, będzie miał zagwarantowane miejsce w składzie zespołu. Taki zapis znalazł się zresztą w jego kontrakcie. Bogatsi o ubiegłoroczne doświadczenia umieściliśmy w kontraktach zawodników punkty, które określają ogólne zasady funkcjonowania drużyny. I tak Patryk Pawlaszczyk z zasady będzie zastępował seniora, który będzie zdobywać mniej punktów, niż przewiduje kontrakt.
– Głośnym echem odbiła się ostatnio sprawa Mariusza Węgrzyka, z którym najpierw uzgodniliście warunki kontraktu, a potem wycofaliście się z jego podpisania...?
– Mariusz wyraził chęć powrotu do Rybnika. Prowadziliśmy rozmowy, choć on sam sugerował, że być może dogada się jeszcze ze swymi sponsorami w Ostrowie. To nie jest kwestia braku pieniędzy. W historii naszych wzajemnych kontaktów były momenty, że oczekiwaliśmy od niego zrozumienia. Po spadku z ekstraligi w 2004 roku proponowaliśmy mu dalsze starty w RKM-ie, ale wtedy wybrał Ostrów. Dwuletni kontrakt nie wchodził w rachubę, padło więc pytanie, czy warto wydawać niemałe pieniądze na roczny kontrakt z tym zawodnikiem. Osoby mające bezpośredni wpływ na budżet naszego klubu postawiły sprawę jasno: że nie chcą, by ich pieniądze zostały wydane na ten kontrakt. Więcej niestety powiedzieć nie mogę. Stało się, jak się stało. Na pewno brak Mariusza Węgrzyka tego zespołu jakoś specjalnie nie osłabia.
– Więc wychodzi na to, że zupełnie niepotrzebnie rozpoczynano te rozmowy?
– Powiem tak: lepiej wycofać się może i późno, niż popełnić błąd, którego konsekwencje odczuwalibyśmy przez cały sezon.
– Klub machnął wreszcie ręką na Rafała Szombierskiego?
– Zgodnie z przepisami łączy go z RKM-em ważny kontrakt. Jako ten najgorszy zarząd nie chcieliśmy mu robić więcej przykrości i dla oczyszczenia atmosfery zgodziliśmy się na nieodpłatne odejście z klubu bez żadnych warunków finansowych. Prowadziliśmy co prawda wstępne rozmowy, ale jego warunki były dla nas nie do przyjęcia. Skoro w tym Rybniku jest tak źle, to niech pokaże, na co go stać w innym klubie. W ostatnich latach z jego ust padało tymczasem więcej słów, niż zdobywał punktów na torze. By coś osiągnąć, trzeba zajmować się żużlem przez cały rok, a nie tylko od kwietnia do października.
– W miniony czwartek gościł pan we Wrocławiu. Czy udało się sfinalizować sprawę Piotra Świderskiego?
– Tak. Wszystko zostało uzgodnione, niezbędne dokumenty zostały przesłane do Warszawy i jest on już oficjalnie zawodnikiem RKM-u. W rozmowie z prezesem Atlasu Wrocław uzgodniliśmy kwestie finansowe związane z kwotą odstępnego. Można by tu wypominać sprawę Jeleniewskiego, ale co by to dało...? To, co się stało, obciąża chyba najbardziej samego zawodnika. Każdy, kto kiedykolwiek będzie z nim prowadzić negocjacje, być może będzie miał w pamięci nasze doświadczenia. Stało się to, co się stało, a roztrząsanie tej sprawy nie sprzyjałoby dobrej atmosferze w całym środowisku.
– Z Wrocławiem łączy nas jeszcze sprawa Rory’ego Schleina...?
– Zależało nam głównie na porozumieniu w sprawie Świderskiego. Co będzie ze Schleinem, naprawdę jeszcze nie wiem. Według PZM jest on nadal zawodnikiem RKM-u; biuro sportu stwierdziło, że z żadnym innym klubem zawodnik ten nie podpisał kontraktu. Nie będziemy z niego robić niewolnika. Jeśli porozumie się z wrocławskim klubem, to będziemy mieć w ręku kartę przetargową i być może kwota odstępnego za Świderskiego zostanie obniżona. Faktem jest, że Australijczyk był jednym z tych zawodników, którzy w ubiegłym roku zawiedli. Ja osobiście jestem zdegustowany jego ciągłymi pretensjami pod adresem klubu.
– Plotkowało się, że Schlein miał się domagać pieniędzy za umieszczenie jego zdjęcia na reklamach Warki.
– Mamy podpisany z Warką trzyletni kontrakt. Roszczenia Schleina były po prostu śmieszne. Warka chciała, by na jej billboardach znalazło się zdjęcie jakiegoś perspektywicznego zawodnika, który ma podpisany z nami przynajmniej dwuletni kontrakt. Z tego powodu, że na billboardy trafi Schlein, nie otrzymaliśmy jako klub żadnych dodatkowych funduszy. Każdy zawodnik ma zresztą w kontrakcie zapis, że klub może nieodpłatnie wykorzystać jego wizerunek do celów marketingowych. Gdyby miał to być kontrakt reklamowy i jakieś apanaże, stronami umowy byliby sponsor i sam zawodnik, a nie klub.
– Czy można stwierdzić, że celem, jaki stawia się przed drużyną w tym roku, jest stworzenie sprzyjających warunków do tego, by mógł pan oddać ster RKM-u swemu następcy?
– Nie szukam spadochronu, by bezpiecznie wylądować. Celem wciąż jest rozwój tego zespołu. Skład władz klubu to sprawa drugorzędna. Jestem tym wszystkim już trochę zmęczony. Zawsze starałem się prowadzić klub jak najlepiej, ale odbiór społeczny tych moich poczynań nie jest w moim przekonaniu sprawiedliwy. Nikt nie jest alfą i omegą, ale każdy chce mieć z pracy, którą wykonuje, jakąś satysfakcję. Na pewno są ludzie, którzy potrafią taki klub poprowadzić lepiej, pytanie tylko, czy będą chcieli się tym zająć. Gdyby była taka wola, chętnie pomogę. Przez tych kilka lat zdobyłem w końcu niemałe doświadczenie. Miałem nadzieję, że w ubiegłym roku z tym silnym w sumie składem uda nam się awansować do ekstraligi i wtedy odejdę z klubu. Stało się jednak inaczej.

1

Komentarze

  • Felix 08 lutego 2008 22:45Olo nigdy nie pociągniesz nas na dno!

Dodaj komentarz