Alojzy Gamoń z Żor jest winien gminie 94 tys. zł(!), Weronika Dziwoki niewiele mniej, a pewien mieszkaniec Baranowic 66 tys. zł. Powód? Wprowadzenie tzw. opłaty adiacenckiej, którą radni przyjęli w zeszłym roku, choć nie musieli, bo nie jest to obowiązek. Dziś przyznają, że byli niedoinformowani, gdy podejmowali uchwałę.
Opłatę uiszczają właściciel lub użytkownik wieczysty z tytułu wzrostu wartości gruntu, gdy działka podrożała w wyniku podziału, scalenia lub gmina doprowadziła niej np. drogę czy kanalizację. Opłatę uchwalił Sejm, który z powodu protestów obniżył ją z 50 do 30 proc. wzrostu wartości gruntu. Żorscy radni przyjęli górną stawkę. Alojzy Gamoń podzielił grunt przy ulicy Wrzosowej na 11 działek. Rzeczoznawca wybrany przez miasto drogą przetargu wyliczył, że wartość ziemi wzrosła o 90 proc., więc właściciel ma zapłacić... 120 tys. zł. Musiałby to zrobić w ciągu 14 dni od momentu, w którym decyzja stała się ostateczna. Miasto może rozłożyć kwotę na oprocentowane roczne raty, a całość trzeba spłacić w ciągu 10 lat.
– Operat szacunkowy przygotowano nierzetelnie. Nie zgodziliśmy się też z wyceną. Po odwołaniu dostaliśmy drugi operat, wedle którego mielibyśmy zapłacić 94 tys. zł. Wnieśliśmy do niego jeszcze więcej zastrzeżeń – argumentuje pan Alojzy. Lekarka Weronika Dziwoki z Rownia czuje się poszkodowana podwójnie. Najpierw musiała opuścić dom, który znalazł się w pasie planowanej A1. Kupiła grunt w innym miejscu. Wydzieliła działkę pod budowę nowego domu, a teraz musi uiścić opłatę, bo wedle rzeczoznawcy nieruchomość zdrożała o 84 proc. – To absurd. Już sam podział gruntu sporo kosztował – denerwuje się pani doktor. Pewien mieszkaniec Baranowic podzielił swoją nieruchomość na cztery działki. Trzy przekazał dzieciom, jedną sprzedał za 60 tys. zł. Wkrótce okazało się, że musi zapłacić... 66 tys. zł.
Część radnych przyznaje, że nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji ustalenia stawki na maksymalnym poziomie. Teraz są tego skutki. Wiadomo, że póki co do magistratu wpłynęło 12 skarg. – Zaprosiliśmy skarżących na wspólne posiedzenie dwóch komisji. Wysłuchamy ich argumentów. Jeśli stwierdzimy, że opłata krzywdzi ludzi, to ją obniżymy – zapewnia radny Krzysztof Mentlik, szef komisji gospodarki komunalnej i przestrzennej. – Podejmując uchwałę w tej sprawie, popełniliśmy błąd. Opłata powinna być niższa o co najmniej połowę – stwierdza Dariusz Domański, wiceszef samorządu. W Rybniku opłata adiacencka wynosi 1 proc. W Wodzisławiu na razie nie ma jej wcale. W Jastrzębiu jest taka jak w Żorach.
Tomasz Górecki, rzecznik magistratu, wyjaśnia, że opłata ma zrównoważyć koszty, które ponosi gmina na wykup lub przejęcie (za odszkodowaniem) prywatnych gruntów i budowanie na nich porządnych dróg dojazdowych. – W ubiegłym roku urząd zajmował się dwiema takimi sprawami. Z tytułu opłaty mieszkańcy odprowadzili nieco ponad 20 tys. zł, a gmina wypłaciła prawie 43,3 tys. zł tytułem odszkodowań. W tym roku przeznaczyliśmy na nie 1,2 mln zł. W większości przypadków wartość podzielonych nieruchomości zbytnio nie wzrasta. Przeciętnie opłata równa się kwocie odszkodowania – podsumowuje rzecznik.
Komentarze