W Perner Passau odlewa się takie oto piękne dzwony. Zdjęcie: zbiory firmy
W Perner Passau odlewa się takie oto piękne dzwony. Zdjęcie: zbiory firmy

Jeszcze trochę, a dzwony na wieży świątyni farnej pw. śś. Apostołów Filipa i Jakuba w Żorach zabrzmią w odmłodzonym składzie. W sumie jest ich cztery. Gdzieś za półtora miesiąca trzy z nich doczekają się wymiany. We wrześniu zeszłego roku Antoni Rduch z Połomi, który prowadzi znaną firmę, a zajmuje się konserwacją i żorskich dzwonów, oświadczył, że wyczerpały się możliwości ich naprawiania. – W tej sytuacji zdecydowaliśmy się na wymianę – opowiada ks. prałat Stanisław Gańczorz, proboszcz farnej parafii. Jak dodaje, dzwony nie są stare, choć kościół pamięta czasy średniowiecza. Problem w tym, że w marcu 1945 roku pod Żorami zatrzymał się front, z którego i miasto, i świątynia wyszły kompletnie zniszczone. Nie ostały się nawet dzwony, bo hitlerowcy przetopili je m.in. na działa i amunicję jeszcze w okresie okupacji. Dopiero w 1948 roku obok wieży pojawiła się mała sygnaturka, która dzwoniła na podniesienie.

Wagony złomu
10 lat później ówczesny proboszcz ks. Adam Bieżanowski zamówił w nieistniejącej już firmie w Dąbrowie Górniczej cztery dzwony. Ufundowali je parafianie, którzy zebrali na ten cel pięć wagonów złomu wartości 80 tys. zł: starych garnków, żeleźniaków, ale także pocisk, jakie pozostały po wojennej zawierusze. – To był piękny symbol: pociski, które niszczyły, przeznaczono na dzwony, żeby biły Panu Bogu na chwałę – zauważa ks. Gańczorz. Firma odlała z tego żelastwa Filipa Jakuba (jest największy, ma 1,6 tys. kg wagi i 1,4 m średnicy u podstawy, a bije w tonie dis), Matkę Bożą (900 kg, 1,1 m, ais), Świętego Józefa (620 kg, 1,05 m, fis) oraz Świętą Barbarę (490 kg, 95 cm, gis), które po raz pierwszy zabrzmiały 11 maja 1959 roku, na Święto Ogniowe, połączone z odpustem.
Od tej pory Filip Jakub odzywał się w święto patronalne i podczas najważniejszych uroczystości, Matka Boża na Anioł Pański, a Święta Barbara i Święty Józef w Dzień Górnika, w dzień św. Klemensa, patrona rzemieślników, i św. Józefa Robotnika. – Nie wiemy, czy nazwy, jakie im nadano, odpowiadają wcześniejszym, bo poprzednie dzwony na pewno miały imiona. Niestety nie zachowały się dane na ten temat – ubolewa proboszcz. Jak dodaje, po zamontowaniu czterech dzwonów sygnaturce pozostało już tylko dzwonić na śmierć, bo też jako najmniejsza była najłatwiejsza do rozkołysania, choć nigdy nie miała elektrycznego napędu. Sznur wisiał w kościele obok starej ambony, a w suficie do dziś pozostał po nim otwór. Nie ma już za to sygnaturki, bo z powodu złego stanu technicznego trzeba ją było zdjąć.

Nie ten dźwięk
Wtedy Święty Józef zaczął też dzwonić podczas pogrzebów, bo opiekun Jezusa, od którego wziął imię, jest patronem dobrej śmierci. Potem i to się zmieniło, bo ząb czasu dał się we znaki prawie całemu kompletowi. W najgorszej kondycji znajduje się Matka Boża, która wcale się nie odzywa, bo jest pęknięta. Na Anioł Pański zastępuje ją Święty Józef, Świętą Barbarę wprawia się w ruch znacznie rzadziej, a Filipa i Jakuba od wielkiego dzwonu, choć on trzyma się dobrze. – Z tego powodu pozostanie na swoim miejscu, ale na razie używamy go oszczędnie, bo nadwerężone jest również zawieszenie, więc trzeba je wymienić i zmodernizować. Chodzi o to, żeby wibracje nie przenosiły się na wieżę i nie powodowały kruszenia się średniowiecznej konstrukcji – wyjaśnia proboszcz. Jak dodaje, parafia szukała możliwości ratowania dzwonów, ale Antoni Rduch wyjaśnił, że jest bezcelowe. Mają bowiem już nie taki dźwięk, jak powinny mieć, nie da się ich pospawać, a przetopienie też nic by nie dało, bo materiał, z jakiego je wykonano, był kiepski, choć ofiarowany od serca. W końcu był to przecież złom. Z tego powodu ks. Gańczorz zaczął rozglądać się za dobrą ludwisarnią. Znalazł ją w Pasawie w Niemczech. To światowej sławy firma Perner Passau, która istnieje od 400 lat, wyrabia dzwony lepsze niż polskie zakłady, choć tańsze, a 23 listopada dokonała już spustu surówki. Poprzedziła go modlitwa na miejscu, w której uczestniczyli ks. Gańczorz, jego emerytowany poprzednik ks. prałat Jan Szewczyk i proboszczowie parafii z Austrii, Czech i Niemiec, którzy też złożyli zamówienia.

W intencji odlewu
– Zgonie z tradycją, modliliśmy się w intencji dobrego odlewu, czyli żeby wszystko poszło planowo, a dzwony chwaliły Pana Boga. Przyspieszyliśmy całą procedurę, ponieważ 1 grudnia firma podniosła ceny, a chcieliśmy nabyć dzwony taniej. I tak jednak będą kosztowały ponad 100 tys. zł – wyjaśnia ks. Gańczorz. Jak dodaje, obecnie fachowcy z Perner Passau szlifują już ten wyjątkowy towar, co w przypadku małych okazów trwa do dwóch tygodni, a dużych do czterech miesięcy. Chodzi o to, żeby biły jak najpiękniej. Co ciekawe, kiedy firma odlewa kilka dzwonów naraz, to grupuje je wedle dźwięków, nadając im jedną nazwę. Te przeznaczone dla parafii żorskiej (będą miały takie same imiona, wymiary, wagę i tony jak obecne) należą do tej samej grupy tonacyjnej, co dla parafii niemieckiej, czeskiej i austriackiej.
– Perner Passau określa ją mianem alleluja, czyli radosnej – wyjaśnia proboszcz. Dzwony do Żor przywiezie Antoni Rduch, który ma odpowiedni transport. Będą na miejscu lada dzień, a 11 maja poświęci je biskup, który jak co roku przyjedzie na Święto Ogniowe. Historia zatoczy więc koło, bo w parafii farnej, tak samo jak 51 lat temu, odbędzie się podwójna uroczystość. Potem fachowcy zdemontują stare dzwony, wymienią zawieszenie, a następnie wciągną nowe Matkę Bożą, Świętego Józefa i Świętą Barbarę oraz starego Filipa Jakuba. Będzie to wielka operacja logistyczna, po której jednak rozkołysanie dzwonów nie zagrozi wieżowej konstrukcji, a parafianie już są ciekawi, jakie też piękne dźwięki poniosą się z niej po tych zmianach.



Dzwony to instrumenty z grupy idiofonów o kielichowym lub tulipanowym kształcie, które mają azjatyckie pochodzenie, a były znane już w epoce antycznej. Do użytku kościelnego wprowadził je papież Sabiniusz, który zasiadał na Piotrowym Tronie w latach 604-606. Tradycję nadawania im nazw upowszechnił papież Jan XIII, który w 968 roku poświęcił dzwon w bazylice laterańskiej, nazywając go Janem. Początkowo odlewnictwem zajmowali się benedyktyni. Jeden z nich, Teofil, napisał nawet dzieło, będące pierwszym podręcznikiem w tej dziedzinie. Dopiero w XIII stuleciu stała się to domena świeckich ludwisarzy. Niegdyś dzwony służyły też do celów pozareligijnych, jak ostrzeganie przed pożarami, powodziami, huraganami, napadami piratów (wtedy mówiło się, że biją na trwogę), obecnie są używane tylko w liturgii, a powinny być spiżowe. Przepisy zakazują wprawiania ich w ruch podczas np. Triduum Paschalnego. Dzwony milczą więc od Wielkiego Czwartku aż do Wielkiej Soboty. Odzywają się dopiero podczas rezurekcji. (eg-p)

Komentarze

Dodaj komentarz