Ginekolog przekonywał sąd, że skoro mógł dyżurować w pogotowiu, to mógł też stwierdzić niezdolność do pracy pacjentów, którzy zgłosili się do jego gabinetu
Ginekolog przekonywał sąd, że skoro mógł dyżurować w pogotowiu, to mógł też stwierdzić niezdolność do pracy pacjentów, którzy zgłosili się do jego gabinetu

Rybnicki ginekolog Andrzej K., którego proces rozpoczął się w końcu marca w wodzisławskim sądzie okręgowym, jest oskarżony nie tylko o dokonanie ponad stu nielegalnych aborcji, ale również wypisywanie lewych zwolnień lekarskich.
Miał je wystawiać m.in. pracownikom kilku kopalń, głównie Chwałowice i Jankowice. Zdaniem prokuratury, ułatwiał w ten sposób górnikom wyłudzanie zasiłków chorobowych, działając na niekorzyść nie tylko kopalń i prywatnych spółek, ale również oddziałów ZUS-u, głównie w Rybniku. Wielkość chorobowego była bardzo różna. W kilku przypadkach było to tylko ok. 300, 500 zł, ale w niektórych – dwóch, trzech tysięcy. Jeden z jego pacjentów otrzymał zasiłek w wysokości 3003 zł, Marek B. z kopalni Chwałowice zainkasował 3854 zł, a inny pracownik Chwałowic 4393 zł. W sumie w latach 2004-2007 Andrzej K. wedle prokuratury wystawił lewe zwolnienia 33 mężczyznom, niektórym kilka razy.
Prokurator Malwina Pawela-Szendzielorz, odczytując akt oskarżenia, stwierdziła, że większość pacjentów nie wiedziała nawet, na co choruje. Oskarżony mówił im, by ciekawskich kierowali do niego, bo to w końcu on jest lekarzem. Najczęstszą dolegliwością, którą wpisywał na druku L4, była kolka nerkowa, ale także angina, bóle kręgosłupa i krocza, a nawet bóle zębów, czyli dalece posunięta próchnica. Współoskarżona Elżbieta L., pielęgniarka i położna, która m.in. asystowała przy zabiegach przerywania ciąży, zeznała, że mężczyźni, którzy zgłaszali się do prywatnego gabinetu Andrzeja K., mówili jej, że przyszli w sprawie opieki nad żoną. Nie wiedziała jednak, co się działo w gabinecie.
Ginekolog stwierdził, że zakwestionowane przez prokuraturę druki L4 to rzeczywiste poświadczenia lekarskie dolegliwości, z powodu których pacjenci byli niezdolni do pracy. Zaznaczył, że gabinet przy ul. Hallera prowadził nie tylko jako ginekolog i położnik, ale również anestezjolog, więc każdy mógł tam uzyskać poradę. Ponadto w niedziele często dyżurował po 24 godziny w pogotowiu, więc potrafił się właściwie zająć pacjentami cierpiącymi na przypadłości, które z ginekologią nie miały nic wspólnego. W czasie jednego z przesłuchań przyznał, że mógł stwierdzić niezdolność do pracy w wyniku silnej próchnicy.



Ze sprawy doktora wyłączono wątek 33 mężczyzn i jednej kobiety. Zdaniem prokuratury wyłudzili oni od pracodawców zasiłki chorobowe przy użyciu druków L4, jakie Andrzej K. wystawił im za pieniądze. Do tej pory w komendzie przesłuchano blisko dziesięć osób, którym prokuratura przedstawiła zarzuty w tej sprawie. Jak dotąd wszystkie przyznały się do winy i chcą dobrowolnie poddać się karze. (WaT)

Komentarze

Dodaj komentarz