Działka w marzeniach

Pani Ewa z Rybnika jest rozczarowana tym, co spotkało ją w jednym z bardziej znanych biur nieruchomości. Chciała kupić działkę. Po wielu próbach postanowiła poszukać oferty w internecie. Na wspólnym portalu kilku biur znalazła działkę za 38 tys. zł w Czernicy. Zadzwoniła do biura, które ją oferowało, i umówiła się na drugi dzień z jego przedstawicielką.
Miała razem z nią pojechać na miejsce, zobaczyć działkę i ewentualnie dopełnić pierwszych formalności związanych z nabyciem. – W samochodzie podpisałam umowę w sprawie pośrednictwa. Było tam stwierdzenie, że działka ma zostać nabyta za kwotę do 40 tys. zł – wspomina. W Czernicy wybrała jedną z dwóch działek. Umówiła się z przedstawicielką biura na następny dzień celem podpisania umowy przedwstępnej i wpłacenia zaliczki w kwocie 10 proc. wartości działki. – Pieniądze chciałam wpłacić jeszcze tego samego dnia, ale pośredniczka powiedziała mi, że nie ma takiej potrzeby. Dzwoniła też do innego biura, by zarezerwować tę działkę, a potem powiedziała mi, że jest już zarezerwowana – opowiada pani Ewa

Już nieaktualna
Nazajutrz jednak, jak twierdzi, pośredniczka poinformowała ją, że oferta jest już nieaktualna. Pośredniczka utrzymuje, że poinformowała klientkę o tym, że właściciel podniósł cenę o 2 zł na metrze. Krótko mówiąc, pośredniczka twierdzi, że klientka mogła kupić droższą ziemię, a klientka, że nie dano jej takiej szansy i wciąż nie wie, co stało się z działką. Okazuje się, że została wycofana z oferty i do dziś nie zmieniła właściciela. – Nie mogę jej odżałować. Już wyobrażałam sobie dom, który miał tam stanąć – kwituje rozczarowana rybniczanka. Ma podejrzenia, że biura tworzą wspólne portale i wspólnie oferują to, co mają do sprzedania, ale nie wymieniają się na bieżąco informacjami o tym, co już sprzedano. A nie trzeba wiele, by klient zapalił się do kupna czegoś, co już znalazło nowego właściciela. Okazuje się, że realia handlu nieruchomościami są inne, niż może się wydawać. – To, co prezentujemy klientowi, nie jest ofertą, ale zaproszeniem do rokowań. W tym przypadku sprzedawcę działki reprezentowało inne biuro. Na życzenie właściciela pojawiła się wyższa cena – opowiada pani Mirosława, pośredniczka, która zajmowała się działką w Czernicy. Wojciech Dynaś z zarządu Bielsko-Częstochowsko-Katowickiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami zastrzega, że zawsze decyduje właściciel. Osoby chcące sprzedać dom czy działkę zwracają się do biur nieruchomości, ale często próbują też znaleźć kupca na własną rękę, zamieszczając ogłoszenia w gazetach czy rozwieszając je na słupach.

Bez pewności
Dlatego pośrednik nigdy nie ma gwarancji, że dana oferta jest aktualna. – Na dobrą sprawę nie handluje nieruchomościami, ale informacjami o ofertach – mówi Wojciech Dynaś. Dodaje, że zainteresowanie ofertą to rzecz względna. Rozstrzygająca jest umowa przedwstępna, wiążąca obie strony. Tego samego zdania jest Kazimiera Lalik, rzecznik praw konsumentów w jastrzębskim magistracie. – Deklaracje ustne nie mogą mieć większego znaczenia, bo można je różnie interpretować – twierdzi pani rzecznik. Wojciech Dynaś dodaje, że jego stowarzyszenie propaguje transakcje, w których jeden pośrednik reprezentuje sprzedającego, a drugi kupującego. Wtedy trudniej o nieporozumienie.



Jak wyjaśnia Wojciech Dynaś, gdy jeden pośrednik reprezentuje obie strony, dochodzi do konfliktu interesów, choć pozwalają na to przepisy. – Gdy każda ze stron ma swego przedstawiciela, sytuacja jest bardziej klarowna – przekonuje Wojciech Dynaś. Stowarzyszenie opowiada się też za podpisywaniem przez sprzedających umów z biurami nieruchomości na wyłączność. Ma to uchronić potencjalnych kupujących przed takimi przykrościami, jakie spotkały panią Ewę. (WaT)

Komentarze

Dodaj komentarz