20022911
20022911


– W tym wszystkim od samego początku był błąd – mówi burmistrz Rydułtów Alfred Sikora. – Budynek zasiedlono w większości rodzinami słabymi ekonomicznie. Standard mieszkań jest tu tak wysoki, że ci ludzie nie są w stanie pokryć kosztów ich utrzymania. Teraz spadnie to na naszą gminę. A proponowaliśmy w swoim czasie lubomskiemu samorządowi wykup części budynku. Dziś wyglądałoby to całkiem inaczej. Ale oni woleli sprzedać blok prywatnej spółce.Smaczku całej sprawie dodają szczegóły tej przedziwnej z punktu widzenia ekonomicznego transakcji. Przekazany nieodpłatnie przez Rybnicką Spółkę Węglową blok mieszkalny wraz z działką, w dokumencie stanowiącym akt wieczystej darowizny, oszacowany został na 480 tys. zł. Ponieważ przeznaczony był na zapewnienie dachu nad głową rodzinom, które ten dach straciły wskutek powodzi, od skarbu państwa gmina otrzymała ponad 1,8 mln zł na dokończenie prac budowlanych. Pieniędzy nadal brakowało, więc z kasy lubomskiego podatnika wyłożono dodatkowo około 100 tys. zł na roboty wykończeniowe. Ale i to nie starczyło, więc zarząd gminy ostatecznie zdecydował się na zbycie bloku. Radni przegłosowali tę propozycję na „tak”.Budynek składa się z 29 mieszkań i ponadstumetrowego lokalu użytkowego. Gmina zasiedliła rodzinami powodzian 20 mieszkań, a na pozostałe dziewięć nie było już chętnych. Teraz więc Lubomia musi państwu oddać wraz z odsetkami ponad 340 tys. zł. Powyższa kwota stanowi zwrot tej części dotacji państwa, która nie została wydana na powodzian. W ciągu trzech najbliższych lat pokryta zostanie z kasy gminy, czyli wprost z kieszeni lubomskiego podatnika.We wrześniu 2000 r., w drodze przetargu, budynek sprzedano za 349 tys. zł spółce Orkan. Kto na tym zyskał, a kto stracił? Łatwo policzyć. Budynek wraz z dotacją państwa i gminy wart był blisko 2,4 mln zł. Gmina sprzedała go powinowatej spółce za 349 tys. zł. Na czym polegał biznes Orkanu? Ano na tym, że za czapkę śliwek, czyli cenę prowincjonalnej willi, nabył blok mieszkalny o wartości prawie siedmiokrotnie przewyższającej cenę jego zakupu. Sponsorem Orkanu okazał się skarb państwa (1,5 mln zł), gmina Lubomia (ok. 100 tys. zł) i Rybnicka Spółka Węglowa.– Wielkim błędem ówczesnego zarządu gminy było złożenie radzie gminy propozycji sprzedaży tego budynku – mówi radna Krystyna Kuczera. – Dziś nie podniosłabym ręki podczas głosowania w tej sprawie. W rezultacie zarobiła jedynie prywatna spółka, a los powodzian jest poważnie zagrożony. Co gmina zarobiła na sprzedaży budynku, teraz musi oddać państwu. To wszystko jest niemoralne i niesmaczne. Jeśli już, to budynek powinien był być przekazany na korzystnych warunkach Rydułtowom. Już wtedy było wiadomo, że cały kłopot w niedalekiej przyszłości spadnie na ten właśnie samorząd, a mówiąc dokładnie – na mieszkańców tego miasta.Tak jest w istocie. Przepisy mówią jednoznacznie: w przypadku eksmisji mieszkanie zastępcze musi zapewnić gmina, na terenie której do eksmisji doszło. Jeśli gmina nie posiada mieszkań socjalnych, zobowiązana jest do pokrywania czynszu za lokal, z którego dana rodzina została eksmitowana, ale z powodu braku czegoś zastępczego musi w nim pozostać. Lista oczekujących na mieszkania komunalne w Rydułtowach mieści około 200 rodzin. Gdy kilka miesięcy temu pożar strawił cały dobytek czteroosobowej rodziny, gmina nie miała nic zastępczego. Dopiero po czasie udało się wyremontować i przysposobić jakąś klitkę na poddaszu.– Dlatego mieliśmy prawo do starania się o korzystne dla nas przejęcie tego budynku, przekazanego przez Rybnicką Spółkę Węglową dla powodzian – mówi burmistrz Rydułtów Alfred Sikora.– Przecież wydatki związane z zapewnieniem nowych lokali rodzinom eksmitowanym i tak teraz poniesie rydułtowski podatnik, a zarobi na tym wszystkim jedynie spółka Orkan. O tym wiadomo było już wtedy, gdy dom przehandlowano. Ciekawe, czy spółka węglowa za darmo przekazałaby prywaciarzom budynek. I ciekawe, czy skarb państwa tak ochoczo dałby pieniądze na jego wykończenie, gdyby było wiadomo, że przejmie to biznes. Tam niedługo nie będzie powodzian.Trzeba tu dodać, iż prawdopodobnie na dotychczasowych trzech eksmisjach się nie skończy. W Rydułtowach zakwaterowano najsłabszych ekonomicznie powodzian z Lubomi. Jedni mówią w tym przypadku o ludzkim nieszczęściu, inni o degeneracji. Wybieranie pomiędzy określeniami mniej czy bardziej wyraźnymi nie ma tu znaczenia. Ostatecznym efektem i tak będą pewnie kolejne eksmisje powodzian. Część z nich już jest na garnuszku gminy i korzysta ze wsparcia ośrodka pomocy społecznej.– Panie, ja nie mam czasem na chleb dla dzieci, to z czego zapłacę kilkaset złotych czynszu? – mówi jedna z mieszkanek sprzedanego bloku. – Czy ja się prosiłam o tę przeklętą powódź?

Komentarze

Dodaj komentarz