Część gimnazjalistów chętnie zjadłaby obiad w szkole, innym wystarczą artykuły ze sklepiku
Część gimnazjalistów chętnie zjadłaby obiad w szkole, innym wystarczą artykuły ze sklepiku

Ten sam problem podnosi autor e-maila do redakcji. Pisze, że do niedawna mógł zabierać obiady dla siebie i bliskich. Obecnie jest to wykluczone, gdyż magistraccy urzędnicy zakazali wydawania posiłków do menażek, a tym samym wynoszenia poza szkolne mury. – To jakiś absurd. Nie dość, że uczciwie płacimy za obiady, to nie możemy ich odebrać. Każdy z nas musiałby bowiem usiąść w stołówce i zjeść na miejscu, choć w ten sposób tracimy czas, a niekiedy jest to wręcz niemożliwe. Zarządzenie magistratu szczególnie boleśnie uderza w uczniów, którzy korzystają z posiłków opłacanych przez miejski ośrodek pomocy społecznej. – Ciekawe, kto im gotuje, gdy zachorują? Przecież ich rodzice nie mają pieniędzy, a czasem i chęci na gotowanie – przekonuje internauta.
Bożena Dąbrowska, szefowa miejskiego wydziału edukacji, kultury i sportu, wyjaśnia, że wynoszenie obiadów nie było zgodne z przepisami. Długo to tolerowano ze względów praktycznych. W końcu jednak urzędnicy zakazali zabierania obiadów do domu, bo przestraszyli się kontroli z zewnątrz. – Przepisy zakazują szkołom prowadzenia działalności komercyjnej, a za taką może uchodzić sprzedaż obiadów na wynos. Nadto przepisy skarbowe wymagają, by tego rodzaju sprzedaż rejestrować za pomocą kasy fiskalnej. Obligują również do naliczania obowiązkowego podatku VAT. Nie mogliśmy więc dłużej tolerować takiej sytuacji. W razie kontroli miasto poniosłoby konsekwencje – stwierdza pani naczelnik.

Pierogi i kopytka
Jest jeszcze inny problem. Część rodziców domaga się usunięcia ze szkolnych sklepików niezdrowych artykułów. – Czy fast foody, czipsy, słodycze i sztucznie barwione napoje zastąpią obiad? – pyta Dariusz Domański, wiceszef rady miasta, z zawodu nauczyciel, ojciec trojga dzieci. Uważa, że każdy uczeń ma prawo do ciepłego posiłku w szkolnej stołówce. Często bowiem pracuje dwoje rodziców, więc ich pociecha je obiad dopiero wieczorem. Za to przez cały dzień jest skazana na produkty ze sklepiku. Skutki to chorobliwa otyłość lub brak apetytu i bóle brzucha. Tymczasem nie wszystkie placówki oświatowe mają stołówki. Bożena Dąbrowska znów powołuje się na przepisy, wedle których szkoły nie muszą organizować zbiorowego żywienia. Wszystko zależy od dobrej woli dyrekcji i potrzeb, które zwykle zgłaszają rodzice.
Niemniej w większości placówek oświatowych uczniowie mogą zjeść obiad. W kilku szkołach nie ma ani stołówki, ani punktu wydawania obiadów. – Gdyby taką potrzebę zgłosiło 20-30 osób, dzieci na pewno miałyby ciepłe posiłki – podkreśla pani naczelnik. Sprawdziliśmy, jak radzą sobie uczniowie Gimnazjum nr 4, gdzie chodzi 485 osób z osiedli Księcia Władysława i Powstańców Śląskich.
Pierwszoklasistki Nikola, Ania, Ksymena i Sylwia stwierdziły, że gdyby w ich gimnazjum były obiady, to raczej skorzystałyby z oferty. Powiedziały nawet, że najbardziej lubią zupę pomidorową, pierogi ruskie, spaghetti i kopytka. Przemek i Paweł z klasy trzeciej tęsknią za obiadami z podstawówki. Innym wystarczy bułka z czekoladą, którą serwuje sklepik. Można w nim kupić również np. kanapkę z zieloną sałatą.



Dyrektor G nr 4 Grażyna Owczarek zaznacza, że od dłuższego czasu ani rodzice, ani rada młodzieży nie sugerowali, by szkoła wydawała obiady. Zresztą gimnazjum nie ma porządnej stołówki. – Kiedyś dowoziliśmy obiady z pobliskiej szkoły. Nie wykluczamy powrotu do tej praktyki. Pewna liczba uczniów mogłaby jeść przy stolikach w naszej sklepo-kawiarence – przyznaje pani dyrektor. Dodaje, że teraz uczniowie jedzą obiady w domach, bo mieszkają w pobliskich blokach. Niemniej zapewnia, że dowie się, ile osób chciałoby jeść obiady w szkole. (IrS)

1

Komentarze

  • Kaki Obiady w szkole 13 maja 2008 14:41Wszyscy wiedza o co chodzi.Wykupione obiady przez nauczycieli nie sa tymi samymi porcjami jakie my uczniowie dostajemy.Nauczycielom nikt sie nie sprzeciwi.Nareszcie ten problem zakonczy sie i nauczyciele tak jak inni pracownicy nie beda korzystac z przywilejow za ktore placa podatnicy z Zor i okolic.Ten problem istnieje rowniez w innych szkolach Zor i okolic.

Dodaj komentarz