O współpracy samorządu ze stowarzyszeniami dyskutowano niedawno podczas specjalnej konferencji. Od prawej: Dawid Wacławczyk, prezydent Mirosław Lenk, Adam Hajduk i Alina Litewka-Kobyłka
O współpracy samorządu ze stowarzyszeniami dyskutowano niedawno podczas specjalnej konferencji. Od prawej: Dawid Wacławczyk, prezydent Mirosław Lenk, Adam Hajduk i Alina Litewka-Kobyłka


– Traktuje się nas jak potencjalnych przestępców, którzy defraudują publiczne pieniądze – skarży się Piotr Dominiak, prezes Raciborskiego Stowarzyszenia Kulturalnego ASK i szef Inkubatora Organizacji Pozarządowych w Raciborzu. W tym roku społeczników szczególnie zdenerwował sposób, w jaki starostwo rozstrzygnęło konkurs na zadania z zakresu kultury. – Do tej pory nie mieliśmy problemu z dotarciem do ogłoszeń o konkursach, otrzymywaliśmy również z urzędu pisma z informacją o terminie składania wniosków. Teraz konkurs odbył się cichaczem – stwierdza Dawid Wacławczyk, szef Stowarzyszenia Artystów i Podróżników Grupa Rosynant.

Tajne ogłoszenie
Ogłoszenie opublikowano w Biuletynie Informacji Publicznej, ale, jak podkreśla Alina Litewka-Kobyłka, wiceprzewodnicząca Rady Powiatu Raciborskiego i prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Człowieka „Tęcza”, znalezienie go graniczyło z cudem. – Było gdzieś upchane pomiędzy ostrzeżeniami przed ptasią grypą i obowiązkiem rejestracji świń – mówi. Efekt jest taki, że wnioski o dofinansowanie złożyło tylko kilka organizacji. Starosta Adam Hajduk tłumaczy, że zawinił urzędnik. Otwarte konkursy ofert na zadania publiczne powiat organizuje od trzech lat, odkąd obowiązuje ustawa o wolontariacie i pożytku publicznym. W tym czasie zmieniają się urzędnicy i starostowie. Teraz jest np. nowy urzędnik zajmujący się kulturą.
– Po raz pierwszy organizował taki konkurs i nie wysłał pism do organizacji pozarządowych – przyznaje starosta. Ale to tłumaczenie nie satysfakcjonuje stowarzyszeń. – Wiadomo, że jak jest nowy urzędnik, to trzeba go wdrożyć do pracy. Winę ponosi całe starostwo, a przede wszystkim starosta, który jest szefem tego urzędu – twierdzi Piotr Dominiak. Na ostatniej sesji powiatowej Alina Litewka-Kobyłka przestrzegała, że takie praktyki mogą zniechęcić do dalszej pracy młodych ludzi prężnie działających w raciborskich stowarzyszeniach kulturalnych. – Organizują ciekawe imprezy, które zyskują uznanie w całym kraju. Pozyskują na to dotacje choćby w urzędzie marszałkowskim. Nie prowokujmy ich, by to, co robią w Raciborzu, przenieśli do innych miast – mówiła.

Co pilniejsze
Starosta przyznaje, że pieniędzy dla stowarzyszeń jest mało, bo też są pilniejsze zadania, jak chociażby drogi, szpital czy oświata. – Cieszę się, że organizacje otrzymują pieniądze z województwa, ale tam budżet jest większy od naszego – podkreśla Adam Hajduk. Jak dodaje, chwała działaczom za to, że organizują ciekawe imprezy. Ale jeśli jakiś festiwal się nie odbędzie, to nie stanie się nic wielkiego. – A jeśli ktoś nie uzyska pomocy medycznej, to może np. umrzeć – stwierdza starosta, dość obrazowo wyjaśniając priorytety, jakimi się kieruje w zarządzaniu powiatem. Jak mówi Piotr Dominiak, nieco lepiej, choć nie wzorowo, układa się współpraca trzeciego sektora z miastem. – Magistrat przeznacza na kulturę więcej pieniędzy, a i urzędnicy traktują nas poważniej – stwierdza.



W zeszłym roku powiat na zadania z zakresu kultury przeznaczył 25 tys. zł, miasto 60 tys. zł. W tym roku powiat dał 17 tys. zł, a miasto 80 tys. zł. Starostwo zastrzegło jednak, że jedna organizacja może ubiegać się o dotację tylko na jeden projekt, a maksymalna kwota dofinansowania to 3 tys. zł. – To nas najbardziej zdenerwowało, bo za takie pieniądze można co najwyżej ściągnąć jakiś drugoligowy zespół – mówi Piotr Dominiak. Raciborska Koalicja Organizacji Pozarządowych, która zrzesza 22 stowarzyszenia, złożyła w starostwie protest. Jak tłumaczy Piotr Dominiak, do udziału w konkursach organizowanych przez województwo czy Ministerstwo Kultury trzeba mieć 50 proc. wkładu własnego, którego stowarzyszenia nie mają. – I dlatego zależy nam, by to samorządy gminne czy powiatowe mogły zagwarantować większe pieniądze. Liczy się każda złotówka – podkreśla Piotr Dominiak. (Amis)

Komentarze

Dodaj komentarz